Wątek: Terra Nova
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-12-2017, 23:45   #9
malahaj
 
malahaj's Avatar
 
Reputacja: 1 malahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputację
- Idź. -

W tym krótkim stwierdzeniu zawierała się cała odpowiedź drągala. Zdawał się chcieć o coś jeszcze zapytać, ale widać uznał, że nie ma teraz czasu na gadanie. Tropiciel poprawił się na swoim miejscu, obok siebie oparł miecz i łuk. Sable nie wiele mogła tu dla niego zrobić. Z resztą czas naglił.

Ruszyła przed siebie, znów wytężając zmysły. Ze zlokalizowaniem Mikena nie było najmniejszego problemu. Chłopak wydzierał się regularnie i każdym krokiem słyszała go wyraźniej. Po chwili za swoimi plecami usłyszała sowie pohukiwanie. Domyśliła się, że to Heinz wznowił swoje "nadawanie".

Podróż dłużyła się niemiłosiernie, mimo, że dziewczyna otrzymywała całkiem niezłe tempo. Nie udało się jej dostrzec śladów wielkiego drapieżcy, ale jeśli ten poruszał się po drzewach, nie było w tym nic dziwnego. Znalazła za kolejnego członka ekspedycji.

Mężczyzna leżał pod drzewem, ale bez żadnych wątpliwość to nie upadek go zabił. Przez tors biegły trzy paskudne szarpane rany, bez żadnych wątpliwości zostawione pazurami czegoś dużego. Sable wzdrygnęła się. Mężczyzna nie miał na twarzy śladu strachu, jego broń była w pochwach, nie wyglądało na to, że przed swoją śmiercią był w jakikolwiek sposób ranny. Jego zabójca musiał go totalnie zaskoczyć. Co więcej, zabił go z czystej chęci odebrania życia, bo nie zadał sobie trudu zabrania, czy ukrycia swej zdobyczy i nigdzie nie było widać śladów jakikolwiek konsumpcji. Oczywiście zawsze coś mogło go wystraszyć, tylko czego mogło się bać coś takiego? Sable nie pamiętała tego człowieka, ale musiał być żołnierzem lub najemnikiem. Świadczył o tym pancerny napierśnik, który miał na sobie. Pancerny i rozpruty jak papier przez pazury jego zabójcy...

Sable nie miała czasu na dokładne oględziny. Krzyki Mikena poganiały ją do drogi. Pozwoliła sobie tylko na szybki rzut oka na broń martwego wojownika. Wielgaśny topór raczej się jej nie przyda, ale...



Tak, to było zdecydowanie coś dla niej. Sztylety, czy raczej przy jej sylwetce, krótkie miecze, były niesamowicie lekkie i idealnie wyważone. Światło księżyców odbijało się w ostrych jak brzytwa ostrzach i leżały w dłoniach jakby były dla niej stworzone. W domu pewnie były warte kilka wiosek. A tutaj... Sabel zabrała je wraz z ozdobnymi pochwami. Jemu się już nie przydadzą.

Poszukiwania Mikena potrwały jeszcze kilka nerwowych minut. Kiedy jego krzyki stały się wyraźne dziewczyna zwolniła i zaczęła się skradać a potem czołgać. W sumie to nie wiedziała, czemu to zrobiła, ale poczuła... Ciężko to opisać. To było coś więcej niż instynkt. Nie rozkaz. Raczej wyraźna sugestia, płynąca od... Sable sama nie potrafił tego określić, ale bez wątpienia ten wewnętrzny głos wzbudzał szacunek kogoś, kto wie co mówi i przemawia za nim doświadczenie, do którego jej jeszcze dużo brakuje.

Decyzja okazała się słuszna, bo kiedy ostrożnie i najciszej jak umiała czołgała się między gałęziami, znalazła się na brzegu małej polany. Na jej środku, jakieś dwadzieścia, może trzydzieści metrów od niej siedział chłopak, w którym rozpoznała jednego z młodych tropicieli Hainza. Chłopak siedział na sporym kamieniu, przykładając dłoń do rany na nodze. Sable zauważyła krew spływającą po kamieniu. W drugiej ręce chłopka miał miecz i rozglądał się nerwowo dookoła. Tyle tylko, że nie patrzył we właściwym kierunku. Trzeba było spoglądając w górę.

Tym razem Sable go zauważyła. Duże, podobne do drapieżnego kota stworzenie, z trzema parami nóg, siedziało przyczajone na grubym konarze, po przeciwnej do niej stronie polany. Dziewczyna przełknęła ślinę. Drapieżnik był idealnie wtopiony w otoczenia, praktycznie niewidoczny. Sama nie wiedziała jakim cudem udało się jej go dostrzec. Zupełnie jakby coś kazało jej spojrzeć w tamtym kierunku i przyjrzeć się dokładniej...

Nagle zamarła. Serce się jej niemal zatrzymało, kiedy coś puszystego dotknęło jej skóry na dłoni. Sama nie wiedziała, czy nie krzyknęła przez jej stalowe nerwy czy może... No właśnie co? Sekunda, która zajęła jej uświadomienie sobie, tego co ma przed oczami, była jedną w najdłuższych w jej życiu. Na szczęście nie ostatnią. Przynajmniej na razie. Tuż obok dziewczyny siedział bowiem jej sześcionogi towarzysz. Ten sam, którego spotkała już wcześniej, poznała go po charakterystycznej plamce za uchem.

"Kot" - bo jakoś lepsze słowo nie przychodziło jej w tej chwili do głowy - leżał sobie spokojnie jakiś pół metra od niej, muskają ogonem jej dłoń. Wydawał jej się wręcz nonszalancko znudzony. Gdy pierwszy strach opadł, Sable poczuła, że ta jego postawa ją zirytowana. Zaraz jednak ogarnęła ją fala zaskoczenia i czegoś, co czuła czasami, kiedy musiała komuś wyjaśnić jakieś głupie nieporumienienie, którego była powodem. Trwało to tylko chwile i zaraz po tym pojawiła się ta sama zawodowa ciekawość, którą zdawała się odczuwać wcześniej. Tym razem nie czuła już jednak nuty rozbawiania. Raczej napięcie w oczekiwaniu.... No właśnie na co?

Cokolwiek to miało być, musiało zdarzyć się szybko, bo czarny kształt, który zobaczyła na drzew, po drugiej stronie polany powoli podniósł się i zaczął iść po konarze w kierunku chłopaka...
 
malahaj jest offline