Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-12-2017, 09:29   #2
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Madoc pełnym zaskoczenia wzrokiem wpatrywał się w otrzymane zaproszenie. Prawdę mówiąc nie wierzył swoim oczom... dopóki Adamanta, najmłodsza siostra, nie wyrwała mu kartki z ręki.
- Nie do wiary... Słuchajcie! - rozdarła się na całe gardło. - Madoc dostał zaproszenie na urodziny. Do pana Isengara Tuka.

Dyskusji, jaka rozgorzała parę chwil później, a której tematem były powody (nikomu nie znane) otrzymania zaproszenia, tudzież plusy i minusy przyjęcia wspomnianego zaproszenia, Madoc był głównie słuchaczem. A gdy rozmowy z tego, co powinien włożyć i jaki wręczyć prezent przeniosły się na osobę zapraszającego, Madoc zgarnął zaproszenie (by go obmacujący i czytający przypadkiem nie zniszczyli), wymknął się po cichu z rodzinnego kółeczka i zaszył się w swoim pokoju, gdzie, dla pewności, raz jeszcze przestudiował treść pisma.

Dla niego powód zaproszenia był również nieznany.
Owszem - Isengar Tuk był jakąś rodziną, i to bliższą niż tak zwana dziesiąta woda po kisielu. Znacznie bliższą.
Owszem - spotkał kilka razy pana Isengara i zamienił z nim kilka słów, na przykład wówczas, gdy przywoził mu towary, fajkowe ziele na przykład.
Nie da się ukryć - przyjemne to były rozmowy, choć niezbyt długie. A raz go nawet pan Isengar na herbatę zaprosił i ciastka, które Maddie upiekła i podała.
Wymienili kilka słów o Shire, o tym, jak się zmieniło przez lata i wrażenia porównali, lecz na tym koniec. Wielu innych tak robiło... no i zapewne wielu innych zaproszenia dostało.
Nie było domniemywać, że spotkał go jakiś niebywały zaszczyt.

Shire było duże, ale równocześnie dziwnie małe. Wieści o tym, ilu krewnych Isengara nie otrzymało zaproszenia na urodziny rozeszły się po całym kraju z szybkością błyskawicy, a liczba tych, co się na Isengara Tuka obrazili, rosła z godziny na godzinę.
Tym ostatnim Madoc się nie przejął, ale to, że znalazł się w gronie wybrańców zobowiązywało go do wybrania jakiegoś specjalnego prezentu, a nie czegoś z domowego zbioru "mathom". W końcu zdecydował się na pokaźnych rozmiarów woreczek pełen najlepszej jakości Old Toby'ego.

9 września wyrzucono go z łóżka wcześnie rano. I dopilnowano, by się odział odpowiednio, jak przystało na prawie-że-dorosłego hobbita, by nie wyglądał na włóczęgę, przynoszącego wstyd rodzinie Hornblowerów.
A w drogę też wyruszył odpowiednio wcześnie, by przypadkiem nie spóźnić się na przyjęcie.
Nawet, na wszelki wypadek, Sigismond zaoferował swe usługi i przyszykował wóz, by Madoc nie zakurzył odświętnego ubrania. A może miał nadzieję, że gdy się pojawi, Isengar zaprosi i jego? Madoc nie wnikał w motywy, jakie kierowały starszym bratem i podwózki skorzystał.

Tuż przed godziną podaną w zaproszeniu przed norką Isengara pojawił się wysoki (jak na hobbita) młodzieniec, ubrany w jasną koszulę, jasnozielone spodnie, żółtą kamizelkę i jasnobrązową marynarkę.
Zastukał do drzwi.
 
Kerm jest offline