Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-12-2017, 14:19   #56
Kelly
 
Kelly's Avatar
 
Reputacja: 1 Kelly ma wyłączoną reputację
Morderca udał się dalej korytarzem, który początkowo był dosyć surowy jednak szybko dojrzeli pierwsze drzwi. Zupełnie jakby znaleźli się w jakimś więzieniu. Na razie zmysły wampira nie wyłapywały nikogo w pobliżu. Korytarz wyraźnie był używany regularnie, brakowało typowego kurzu charakterystycznego dla opuszczonych miejsc. Pomimo tego, iż nie odnosił wrażenia obecności innego nadstawiał zmysłów. Co więcej rozglądał się za jakąś improwizowaną bronią. Kawałkiem pręta choćby. Ponadto skoro nikogo nie czuł, można było przyśpieszyć kroku oraz swobodniej zwracać uwagę na to, gdzie idą, żeby wyczuć ewentualne pułapki. Wprawdzie jakoś się ich nie spodziewał, jednak na wszelki wypadek starał się zerkać także na podłogę.
Jedyne co wydawało się być potencjalna bronią, to kawałki rozwalonych mebli w mijanych pokojach. Też się mogło przydać, wszak po pierwsze meble składają się nie tylko z drewnianych części, ale mają też metalowe, po drugie solidna noga od krzesła czy stołu może wedle potrzeby odegrać rolę kołka. Dlatego wziął co się sensownego wydało. Meble były tylko i włącznie drewniane, jednak bez trudu znalazł nogę od stołu, którą mógł się spokojnie posłużyć jak maczugą.

Po przejściu kilkudziesięciu kroków zobaczył pierwszą umocowaną do ściany lampę. Gdzieś w oddali majaczyły otwarte drzwi kończące korytarz, a tuż za nimi wampir wyczuwał obecność. Zależnie od tego, kto to miał być, człowiek czy wampir, musiał zachować inne środki ostrożności. Jeśli bowiem człowiek, należało przede wszystkim schować się na boku otwierając drzwi, żeby ewentualnie nie mógł wystrzelić. Przy wampirze natomiast przede wszystkim trzeba było uruchomić Akcelerację. Pachniało znajomo, założył więc, że wampir, ale kto wie. Dlatego plan był taki uzgodniony z Charlie. Otwarcie drzwi przez rycerza. Charlie stoi kilka metrów dalej mając przygotowaną do strzału broń. Zaś później zależnie od sytuacji.
W rozległym wnętrzu, przypominający wampirowi bardziej świątynie niż podziemia, pierwsze co dostrzegł Gaheris, to zakrwawiony płaszcz. Odrobinę dalej stał najpewniej jego właściciel, pochylając się nad czymś przypominającym fontannę. Nagle mężczyzna zadrżał i uniósł głowę wąchając powietrze.


W jego zachowaniu więcej było ze zwierzęcia niż człowieka. Gaheris był też pewny, że jest to wampir.
- Strzelaj! - krzyknął do Charlotty. Bowiem choć pociski nie zabijają wampira, jednak ich potężna siły sprawia, że uderzenia bolą oraz powstrzymują nieco. Każde zaś osłabienie wroga przed walką jest dobre. Potem zaś sam na maksie Akceleracji planował rzucić się na niego wbijając nogę stołową, czyli kołek, w serce. Unieruchamiając. Później zaś trzeba było ruszyć na gwałt do Seksownej Królowej Londynu.

Piękna Charlotta oddała strzał, trafiając wrogiego wampira w ramię, ten zawył i rzucił się na zbliżającego się Gaherisa. Tymczasem rycerz po prostu ruszył na przyśpieszeniu odpalając również maksymalnie siłę. Wierzył, iż potrafi być, jako spokrewniony swojego pokolenia, szybszy oraz silniejszy od przeciwnika. Grad potwornych ciosów potrafiących rozwalić ceglany mur swoją mocą, poleciał na pysk tamtego waląc tak, żeby odrzucić go, żeby poleciał na kamienną ścianę. Przeciwnikowi udało się uniknąć jednego czy dwóch ataków, jednak kolejne dotknęły go już boleśnie. Wrogim wampirem rzuciło o podłogę z czego skorzystała Charlotta oddając kolejny strzał w jego kierunku. Wtedy też Gaheris wyczuł kolejną obecność w pomieszczeniu. Był to barman i podchodził CHarlottę od tyłu, także z jakimś kawałkiem mebla.
- Od tyłu Charlie! Strzelaj - krzyknął podając pierwszą informację na temat kierunku, by mogła szybko zareagować. Dwa pociski wystrzeliła, wiedział iż jej gwizdek może strzelić jeszcze parę razy, zaś ghule nie są tak odporne jak wampiry. Sam zaś rzucił się na leżącego, trafionego pociskiem wampira kołkując. Później planował ruszyć na pomoc ukochanej. Niestety nie było można tamtemu wampirowi pozwolić na regenerację. Byłoby to wiele niebezpieczniejsze, także dla Charlotty. Powietrze wokoło pędziło niczym żelazny smok, którym niegdyś jechali, kiedy wbijał kołek oraz ruszał wesprzeć dziewczynę. Niestety przeciwnik nie uwzględniał planów Gaherisa. Prowizoryczny kołek, wbił się w ciało leżącego na ziemi wampira, ten jednak chwycił go obiema dłońmi, jak się okazało zakończonymi całkiem zwierzęcymi pazurami i przytrzymał, uniemożliwiając wbicie się w serce. Rycerz widział jak w oczach przeciwnika pojawia się znajomy obłęd… budzi się bestia.

Wtedy też usłyszał dwa kolejne wystrzały, a po tym bolesny okrzyk narzeczonej. Przestawało być miło! Co mu byłoby po schwytaniu wampira, gdyby stracił ukochaną Charlie? Był szybki na Akceleracji oraz mógł mieć tylko nadzieję, że ten cios, który potrafił powalić wampira dorwie także ghula. Rzucił się na ghula pełną siłą waląc pięścią, żeby potem wrócić do swojego przeciwnika, który bądź co bądź musiał być chociaż trochę zaskoczony. Gdy rzucił się w kierunku swojej narzeczonej, zobaczył że Charlotta leży na ziemi trzymając się za lewą ręką, a ghul bierze na nią kolejny zamach. Na szczęście nim udało mu się go wyprowadzić, Gaheris uderzył go rzucając napastnikiem o ścianę. Barman osunął się na ziemię nieprzytomny.

Ashmore zobaczył jak Charlie uśmiecha się do niego by chwilę później spojrzeć z przerażeniem na coś za jego plecami. Obrócił się w samą chwilę by zobaczyć wpadającego na siebie, oszalałego wampira, który z rozpędu wgryzł się w jego bark, rozdzierając pazurami strój i skórę rycerza. Vitae upływało z niego szybko… zbyt szybko. WTedy rozległ się kolejny strzał. Charlie trafiła wprost w głowę bestii, niezbyt celnie by ją zabić ale wystarczająco by Gaheris zdążył się cofnąć i z całym impetem wbić kołek wprost w serce napastnika. Ciało oszalałego wampira osunęło się na ziemię, a chwilę później w komnacie zapadła dziwna cisza.
- Charlie, Charlie … - dotknął jej przestraszony. Wydał sporo krwi, obawiał się, iż jeszcze trochę, mógłby uczynić jej krzywdę. - Wszystko dobrze? Muszę, muszę natychmiast

Rycerz rzucił się natychmiast do ghula. Nie chciał go zabić, ale potrzebował krwi. Trochę wszak wydał na dyscypliny, ponadto był ranny. Wyssał więc barmana tak, żeby nie zabić, ale ile tylko się dało bez narażenia życia. Zawszeć to nieco lepiej, aby trochę pomogło zasklepić ranę.
- Musimy, musimy jak najszybciej udać się do Lady Toreadorów. Jak ręka, wytrzymasz? - spytał. - Zaraz zrobię ci temblak - wziął kawał koszuli barmana. Później chciał ją nakarmić swoją krwią, kiedy odzyska. Ponadto medyk musiał jej połączyć kość. Inaczej nic nie dałoby napełnienie krwią. - Wyjdziemy na zaplecze. Owiniemy go czymś. Zamówisz powóz, wyniosę go tyłem skropionego whisky mówiąc, że to nasz pijany znajomek, którego wieziemy do domu. Tułów owinie mu się kocem, albo obrusem, żeby nie widać było kołka.

Jednak Charlotta przyglądała mu się nieprzytomnym wzrokiem. Widać było, że wraz ze schodzącą adrenaliną, zaczyna odpływać z bólu. Czyli jednym słowem wszystko było do kitu. Mógł bowiem:
Po pierwsze wziąć Charlie pozostawiając wampira. Jednak ponieważ wampir potrzebuje gigantyczne ilości krwi po przebudzeniu, zaś ghul był zaprawiony tak, że nie byłby w stanie się obudzić przyprowadzając pomoc, można było założyć, iż będzie dobrze.
Po drugie zostawić Charlie pozostawiając ją oraz narażając na atak.
Przy takiej parszywej sytuacji mógł uczynić tylko jedno. Zamknął ghula za drzwiami wiążąc go dokładnie. Dodatkowo podpierając drzwi kawałkami mebla, ażeby bardzo osłabiony nie mógł otworzyć, gdyby jednak jakoś powstał. Wziął płaszcz wampira jako dowód, wszak były na nim ślady krwi, uniósł Charlottę biegnąc w powrotną drogę. Stanowczo nie mógł podać jej swojej krwi, bowiem kość ramienia musiała zostać najpierw złożona przez doświadczoną osobę. Inaczej zrosłaby się wszak krzywo. Na górze chciał odszukać kelnerkę, wziąć ją ze sobą, także jako świadka. Wampir nie oprzytomnieje, raczej nikt nie wejdzie dodatkowo do podziemi. Zresztą, jeśli jest tam klucz, zamknie drzwi, klucz się jeszcze zabierze. Zaś ghul po mocnym wyssaniu krwi pewnie oprzytomnieje za wiele godzin będą słaby niczym maluch. Później na gwałt trzeba było ruszyć do panny Florence. Jedyna opcja zamknięcia podziemi pojawiła się dopiero w przejściu między pomieszczeniami piwnicznymi. Gaheris miał jednak świadomość, że dla oszalałego wampira stare drewniane drzwi nie stanowiłyby zbyt wielkiego problemu. Mimo to zamknął je na klucz.

Ciekawiej zrobiło się gdy wyszedł do pubu niosąc Charlottę. Zastał przerażoną barmankę, w poobdzieranych ubraniach, osaczoną przez kilku mężczyzn, którzy najwyraźniej postanowili skorzystać z okazji, że barman długo nie wraca. Jeden z nich zauważył Gaherisa.
- Czego się gapisz?! - W stronę wampira poleciała niemal pusta butelka, którą bez trudu uniknął. - Wynocha!
Gaheris miał tego dosyć.
- Zostawcie ją oraz wynoście się natychmiast. Ty zostań! - polecił twardo kelnerce wykorzystując Dominację. Nie chciał bowiem, żeby przypadkiem ona także zwiała. - Wy uciekać - spojrzał na nich wściekle, zaś jego oczy błysnęły potwornie, albo przynajmniej tak zapijaczonym łajdakom mogło się wydawać. Nie obawiał się, iż powiedzą cokolwiek. Byli spici, próbowali gwałcić, więc co mogli rzec Scotland Yardowi? “Panie władzo, chcielimy dorwać kielnerkę, wicie, jednak wyszedł taki ktoś tam, który tak na nas spojrzał wściekle, iże musieliśmy łuuuuuuuciekać”. Mężczyźni zwinęli się, najwyraźniej niezbyt chętni do konfrontacji.
 
Kelly jest offline