Wyszedł z wody pomarszczony jak rodzynek, nieco ociężały, ale zrelaksowany. Ubrał prostą koszulę, sznurowaną u góry, spodnie, miecz niosąc swobodnie w dłoni. Duch twierdzy chyba nie chciał z nim ucinać pogawędki, nie zraził się tym. Twierdza była stara, nie musiała przecież ucinać pogawędki z każdym siusiumajtkiem, który się przypałętał.
Gdy wszedł do drugiej części komnat, na chwilę przystanął w pół kroku. Zamrugał zaskoczony i dopiero po chwili przypomniało mi się, że ma język w gębie. - Kim jesteś? Co się zacznie? Dostały mi się okna z widokiem? - Aigam pociągnął nosem, szukając zapachu magii dziewczynki, o ile jakąś miała. Potem zaś stanął za nią, zerkając na to, co tak zajęło uwagę szkraba, który wszedł do jego komnat niczym duch.
__________________ Wzory światła i ciemności pośród pajęczyny z kości... |