Linda za to podczas pobytu Drake’a w labie minę miała nieswoją, a wzrok jakiś przygaszony.
Pomogła Drake’owi ułożyć się na stole i dopięła zapięcia. Unieruchomiła głowę kanoniera pewnymi ruchami. Gdy się odezwała głos miała jak zwykle chłodny i profesjonalny:
- Nie ruszaj się przez chwilę.
W ciszy i skupieniu zerkając na wykresy skanera wyciągała pręt z hełmu Leona.
Po chwili z westchnieniem ulgi odrzuciła żelastwo rzucając spokojnie:
- Mamy intruza na pokładzie. To co przewoziliśmy w kapsule było żywym stworzeniem, z teflonową powłoką, kwasem zamiast krwi i oddychającym metanem i amoniakiem, odpornym na warunki próżni i potencjalnie wrogo do nas nastawionym. Biorąc pod uwagę powyższe dane od Nivi, nie pozostaje nam wiele jak próba obrony. – ton Lindy pod koniec wypowiedzi był niemal wesoły i zupełnie różny od jej zwyczajowego tonu zamrażarki.
- Więc uzbrój się. I raportuj i trzymaj się z kimś w parze. – dorzucała radośnie podając Drakowi dawkę leków przeciwpromiennych. – Wdzianko znajdziesz tam – wskazała jedną z szaf.
Obserwowała kątem oka poczynania Drake’a machinalnie odpisując Abe’owi:
Cytat:
„Intruz na pokładzie. Kapsuła zawierała unikatowy egzemplarz istoty z kwasem w żyłach i możliwością przeżycia w próżni. Dozbrój się i trzymaj się z kimś drugim. Czekaj na rozkazy Tichego”.
|
- Muszę iść na mostek. Z ciszy wnioskuję trudności. Tichemu potrzebne będzie wsparcie – o dziwo lekarka uśmiechnęła się do kanoniera.