Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-12-2017, 10:24   #4
Morfik
 
Morfik's Avatar
 
Reputacja: 1 Morfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputację
Promienie słoneczne delikatnie padały na jego podłogę przez okno, słychać było jak z wolna płyną sobie strumyk niedaleko jego norki, słychać był radosny gwar sąsiadów przechadzających się po podwórku, a do tego wesoło ćwierkały sobie ptaszki… Musi szczelniej zasłonić firankę i dokładnie domknąć okna, te światło i gwar był nie do zniesienia. Nie lubił dni, zawsze czekał na późny wieczór, aż wszyscy schowają się do swoich norek, wtedy będzie mógł spokojnie wyjść na zewnątrz.

W jego norce panowała ciszy i delikatny mrok. Palił się tylko delikatnie kominek. Cały czas było mu zimno, pomimo tego, że na zewnątrz było bardzo ciepło. Rzadko jednak otwierał okna czy drzwi, więc ciepłe powietrze nie miało nawet kiedy ogrzać jego domu.

Usiadł na swoim wygodnym fotelu, który stał blisko kominka, ale nie na tyle blisko, żeby było mu za gorąco, ale też nie tak daleko, żeby było mu zimno. Idealne ustawienie miało tu kluczową kwestię. Na stoliku przy fotelu stał nieduży, srebrny świecznik, na którym delikatnie paliła się świeczka. Obok niego leżał przepiękny wisiorek z białą lilią.


Podniósł go delikatnie, jakby bał się, że za chwilę wisiorek rozsypie się w drobny mak. W jednej chwili jego piwne oczy zeszkliły się, a po policzku poleciała łza. Akurat tego jednego felernego dnia, nie założyła go na siebie. Jedyna rzecz jaka po niej mu została. Przycisnął naszyjnik do piersi i zamknął oczy. Gdzie ty się podziewasz Ruby?

***

Powoli zaczynało robić się ciemno. Trzeba było sobie zrobić coś do jedzenia. Akurat tak się składa, że Hildi uwielbiał pichcić. Zawsze starał się zbliżyć jak najbardziej do perfekcji w swoich daniach. Ruby zawsze uwielbiała oglądać go, jak szalał w kuchni. Teraz, dzięki gotowaniu, mógł chociaż na chwilę zapomnieć o wszystkich tych złych rzeczach, które przytrafiły mu się w życiu.

Sadzone jajka, które zawsze musiały być idealnie okrągłe po usmażeniu. Do tego najlepiej jakieś kiełbaski, które każda pasuje do siebie pod względem kształtu. Równo pokrojone pomidorki, wcześniej oczywiście wyparzone i bez skórki. To akurat wina jego babci, która zawsze tak właśnie przygotowywała mu pomidory. Zawsze mówiła, że jeżeli nie ściągnie z nich skóry, ta na pewno przyklei mu się do żołądka, a to na pewno źle się dla niego skończy. Przygotowywał je już od tamtej pory zawsze w ten sam sposób. Do tego kilka liści sałaty i wielki kubek gorącej herbaty. Jednym słowem, kolacja idealna.

***



Po kolacji, w końcu mógł udać się na swój tradycyjny, wieczorny spacer. Wyjrzał przez okno, czy na zewnątrz już nikogo nie ma i wyszedł ze swojej norki. Hildi głęboko zaczerpnął powietrza. Lubił te chłodne, wieczorne powietrze. Ta cisza, jaka wtedy panowała, z jednej strony bardzo go uspokajała, kolejny dzień za nim, już nic złego nie może się stać, z drugiej jednak strony obawa przed tym, co los zgotuje mu na następny dzień.

Hildi wszedł powoli na swój ulubiony pagórek i położył się na trawie. Podrapał się po swoich czarnych, kręconych włosach i wpatrywał się w rozgwieżdżone niebo. Przez chwilę pomyślał o Ruby. Miał nadzieję, że nic jej nie jest, gdziekolwiek by teraz nie była.

Powoli górę zaczęło brać zmęczenie, więc Hildi postanowił, że wróci do swojego domu i położy się spać. Miał cichą nadzieję, że kolejny dzień będzie równie spokojny, jak ten, który właśnie się kończy.

***

Z samego rana, obudziło go głośne pukanie do drzwi. Dlaczego nie mogą mu dać spokoju?? Otworzył powoli drzwi swojej norki i zaspanym jeszcze wyrazem twarzy przywitał ozięble listonosza. Był on jedyną osobą, oprócz jego najlepszego przyjaciela Willibalda Goodbody’ego, której jeszcze otwierał drzwi. Cały czas liczył na jakiś znak od Ruby.

Niestety wiadomość jaką otrzymał była jedną z najgorszych możliwych. Zaproszenie na przyjęcie urodzinowe od samego Isengara Tuka. Dlaczego akurat on? Niby Ruby była jedną z prawnuczek Isengara, ale jednak liczbę spotkań z tym hobbitem, Hildi mógł policzyć na palcach jednej ręki.

Zaczął się stresować całym tym wydarzeniem. Nie lubił tego typu przyjęć, ostatnio można go było spotkać wśród innych hobbitów, ale tylko dlatego, że Ruby starała się jak najczęściej wyciągać go z domu. Teraz, gdy jej zabrakło, nie miał najmniejszej ochoty na spotykanie się z kimkolwiek.

Już zaczął wymyślać setki wymówek, aby tylko nie iść na to przyjęcie, gdy pomyślał o Willim. Co jego przyjaciel by powiedział na jego zachowanie. Ruby na pewno nie byłaby zadowolona. Może jednak pójdzie, może Willie też dostał zaproszenie i nie będzie musiał siedzieć tam całkowicie osamotniony? Hildi wywrócił oczami, życie bez jego najlepszego przyjaciela byłoby o wiele prostsze.

***

9 września, tej daty Hildi bał się najbardziej. Rano ledwo udało mu się zjeść śniadanie, później nie mógł już nic więcej przełknąć. Z wielkiej dębowej szafy wyciągnął swoją najlepszą białą koszulę, która nie była ruszana od wielu miesięcy. Ubrał również skórzaną kamizelkę i eleganckie spodnie. Ruby na pewno by się podobało.

Wolał być przed czasem. Nie wiedział, czy Willie również dostał zaproszenie. Miał nadzieję, że hobbit również pojawił się na przyjęciu. Nie zapukał do drzwi, wolał poczekać na przyjaciela i wtedy dopiero wejść do środka. Jeżeli ten oczywiście się zjawi…
 
Morfik jest offline