Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-12-2017, 11:25   #1
Kenshi
Konto usunięte
 
Kenshi's Avatar
 
Reputacja: 1 Kenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputację
[Ścieżki Przeklętych] Przez ostępy Drakwaldu

"Być może Archaon został pokonany, ale w Drakwaldzie wciąż grasują potwory. Biada podróżnemu, który zapuści się w głąb lasu". - Uli, fanatyk.





10 dzień Brauzeita, 2522 roku K.I.
Untergard, Wielkie Księstwo Middenheim i Middenlandu,
cztery dni po bitwie ze zwierzoludźmi Khazraka Jednookiego,


dzieciństwie słyszeli od starszyzny przeróżne opowieści na temat Wielkiej Wojny z Chaosem. Historia Magnusa Pobożnego i jego zwycięstwa nad armiami Chaosu była powszechnie znana. Chociaż w ciągu dwustu lat, jakie upłynęły od tamtej pory, nie brakowało wojen i przeróżnych zagrożeń, Imperium nigdy wcześniej nie stanęło w obliczu takiego niebezpieczeństwa. Aż do teraz. Archaon, Władca Chaosu, zaatakował Imperium, wiodąc pięć potężnych armii. Z Pustkowi Chaosu wyruszyły hordy mutantów, koszmarnych potworów i ogarniętych obłędem czarnoksiężników. Biczownicy i wróżbici głosili, iż nadszedł kres ludzkości. Łatwo było dać temu wiarę, gdy słyszało się o hordach najeźdźców plądrujących i palących wszystko na swojej drodze, pustosząc północne prowincje Imperium.

W ciągu kilku ostatnich miesięcy słyszeli niezliczone opowieści. Ludzie powiadali, że Sigmar znów stąpał po ziemi. Podobno armia wilków zaatakowała kislevskie miasto Erengard. Dawni bohaterowie powstali z grobów, by bronić Imperium. Ludzie zapewniali, że pod Middenheim odniesiono wielkie zwycięstwo. Z drugiej strony mówiło się, że w Talabheim szaleje zaraza. Mogli jednak wierzyć tylko w to, co sami widzieli, choć niektórzy z chęcią pozbyliby się powracających w snach wizji mordu i okrucieństwa, których doświadczyli w czasie wojny. Dziewiątka awanturników, których miał ze sobą połączyć los, mogła wierzyć jedynie w to, co sama widziała.


Znajdowali się w niewielkim miasteczku Untergard, leżącym w lesie Drakwald. Niektórzy - jak Lorelei czy Peter - mieszkali tutaj od urodzenia, innych rzuciła w to miejsce wojenna pożoga. Odpoczywali po dziewięciodniowej bitwie o utrzymanie osady z zastępami zwierzoludzi, którzy pewnej nocy wdarli się na mury, przebili do środka i opanowali wschodnią część Untergardu. Walczących wspomogły setki imperialnych żołnierzy i krasnoludzkich sprzymierzeńców a most łączący wschodnią część miasta z zachodnią stał się miejscem niewyobrażalnej rzezi. Atak został powstrzymany, jednak za zwycięstwo przyszło zapłacić wysoką cenę.

Zginęło wielu mieszkańców i ochotników, a wschodnia część miasteczka była zupełnie zrujnowana. Choć miejscowi zabrali się za jego odbudowę, brakowało wielu podstawowych materiałów, przez co prace posuwały się ślimaczym tempem. Imperialna armia ruszyła na północ, gdzie przeniosły się walki, a ci, którzy zostali w Untergardzie, z mozołem pomagali tubylcom w przeróżnych pracach. A przynajmniej większość, gdyż szlachcianka Falkenberg nawet w takich okolicznościach nie miała zamiaru skalać delikatnych dłoni fizyczną pracą, wysyłając na podwójną zmianę swego sługę. Od zakończenia walk niemal nie przestawało padać, brakowało też ludzi do grzebania poległych i miejscowi bali się wybuchu zarazy.

W międzyczasie pracowano nad umocnieniami miasta a każdy mieszkaniec osady przez kilka godzin dziennie pełnił straż na murach i palisadzie nad rzeką. Pomimo odejścia wojsk imperialnych i względnego spokoju, w mieście został utrzymany stan wojenny, zarządzony przez kapitana straży miejskiej, Gerharda Schillera, którego wszyscy mieszkańcy bardzo szanowali. Codzienną walkę o lepsze jutro miasteczka rozpoczynano w jedynej gospodzie Untergardu "Pod Złotym Zającem", gdzie zbierali się mieszkańcy i ochotnicy, by wysłuchać porannej odprawy i rozejść się do swoich obowiązków.


Tego dnia było jednak inaczej. Ulewy w końcu ustały, przynosząc ze sobą delikatną mgłę a na zewnątrz dostrzec można było poruszenie, dość niespotykane ostatnio w Untergardzie. Zebrani w gospodzie miejscowi ruszyli ku wyjściu na rynek Ackerplatz a jedyne, co się od kilkunastu dni nie zmieniło, to smażona na grzybach jajecznica, słabe piwo zmieszane z wodą i czerstwy chleb, które karczmarz podawał w ramach porannego posiłku. W obecnych warunkach jednak wiadomo było, że na wykwintniejsze jedzenie nie można było sobie pozwolić a ludzie cieszyli się, że w ogóle mają co jeść. Ponoć wozy z zapasami były w drodze, jednak kiedy miały dotrzeć do Untergardu, tego nikt nie potrafił powiedzieć. Kończąc śniadanie we wspólnym gronie, dziewiątka awanturników zerkała przez okno w kierunku rynku, zastanawiając się, o co tym razem może chodzić.

 
__________________
[i]Don't take life too seriously, nobody gets out alive anyway.[/i]

Ostatnio edytowane przez Kenshi : 09-12-2017 o 12:56.
Kenshi jest offline