Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-12-2017, 12:54   #153
Pan Elf
 
Pan Elf's Avatar
 
Reputacja: 1 Pan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputację

Walka dobiegła końca. Lorelei wyprostowała się dumnie, wcześniej ocierając ostrze swojego elfickiego miecza o truchło jednego z orków i chowając broń na jej miejsce. Odetchnęła z ulgą, rozglądając się po polu bitwy, próbując uspokoić oddech. Krótkie podmuchy wiatru rozwiewały jej kasztanowe loki, a kilka kosmyków sklejonych przez orczą krew przylegało do skóry na policzku i szyi.

Nie czuła się najlepiej, jednak nie chciała okazywać słabości, szczególnie w tak zacnym towarzystwie. Po raz kolejny jej dwójka przyjaciół wykazała się niezwykłą odwagą i walecznością. Była wdzięczna losowi, że tych kilka miesięcy wstecz natknęła się na ich grupę i zdecydowała się rzucić tym kamieniem. Kto wiedział, gdzie byłaby teraz, gdyby nie to spotkanie? Pewnie wróciłaby do Mrocznej Puszczy, gdzie cały czas trapiona byłaby wspomnieniami z bratobójczej walki jej dwójki najlepszych przyjaciół. Wciąż wspominałaby swojego ukochanego, który wtedy zginął z rąk swojego kompana, targniętego uczuciem zazdrości.

Długo nie myślała o tamtych zdarzeniach. W tej kwesti, jej serce i ducha opanował spokój, dzięki wspaniałemu towarzystwu panny Oldbuck i mistrza Thyriego. Żałowała tylko, że nie było wśród nich Malborna. Często bowiem zastanawiała się, jaki los go spotkał? Gdzie zawędrował? Czy był zdrów?

- Dziękuję, przyjacielu. Gdyby nie ty, pewnie moje ciało leżałoby teraz wraz z truchłami sługusów Cienia - wyznała Lorelei, podchodząc jakiś czas później do Thyriego. Położyła dłoń na jego ramieniu i uśmiechnęła się. Nie tak łagodnie, ledwo zauważalnie, jak to miewała w zwyczaju. A bardzo serdecznie i pięknie, jakby była jakimś aniołem, mimo zachlapanej orkową krwią twarzy.

~ * ~

- Posłuchaj słów Thyriego, Hilly - powiedziała spokojnie Lorelei, która stała nieco na uboczu ogniska. Wypoczęła już wcześniej, a przynajmniej na tyle, by móc pełnić wartę. Kiedy jej przyjaciele ogrzewali zmęczone ciała przy ciepłym palenisku, ona chciała mieć pewność, że nikt nie czyha na ich bezpieczeństwo. Cały ten czas jednak słuchała rozmowy hobbitki i krasnoluda.

- Mówi bowiem słusznie. Gdyby nie Bilbo Baggins, kompania Thorina Dębowej Tarczy dalej tkwiłaby w lochach Mrocznej Puszczy. I choć jako elfka i mieszkanka Królestwa Thranduila nie powinnam pochlebczo wypowiadać się o działaniach Bilba, to uważam, że postąpił bardzo odważnie. I lojalnie wobec swoich przyjaciół. Ponadto uważam, że sam Rufus nie chciałby, byś tak niegrzecznie postąpiła. Wszak to dzięki Bilbowi jesteśmy tutaj, gdzie jesteśmy. Nawet jeśli przyczyną był zakład, to gdyby nie on, być może nigdy nikt nie odnalazłby Zielonej Kompanii.

Później, kiedy już wszyscy zgodzili się na ostateczny plan, Lorelei również wyraziła swoją chęć, by wyruszyć w dalszą podróż razem z Thyrim i Hilly. Więź, którą do nich odczuwała, była bardzo silna i serce by jej pękło, gdyby musiała się z nimi rozstać. Czuła zresztą, że to jeszcze nie czas na pożegnania.

 
Pan Elf jest offline