Wątek: Knurzysko [+18]
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-12-2017, 21:16   #12
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Asenat, CHurmak, Szkuner & Kerm

Jaksa, naciągając kuszę, wpatrywał się w mgłę, usiłując wypatrzyć kolejny cel.

Wszewład krasomówcą nie był ale gotów był stanowczo zaprzeczyć temu co mówiła dziewka. Nie po to właśnie ją wyciągnął, żeby znowu biec na skraj wysepki.
Trzeba było dalej wiać ile sił w nogach. Co oni oboje mogli się przydać, on z kawałkiem drewna a ona nietęga, z krótkim oddechem
- Durna! Nie to czółno, tylko chlast na za rzekę! Ej! - syknął dostatecznie głośno aby Niestanka usłyszała, choć nie darł się wniebogłosy i nie był tego pewien. Dalej tkwił przykucnięty za krzakami.
- Ażeby ci potem na łowach nie zbrakło możliwości przejścia rzeki gdzie bądź - odsyczała Niestanka i wejrzała z naleganiem. - Hycnie świnia za rzekę, i tyle ją widzieli…
Uwaga niewątpliwie ubodłaby Wszewłada gdyby wiedział w czym rzecz. Tymczasem porównanie do świni - a znał głownie te dzikie - było czymś zupełnie normalnym. To całkiem zwinne i sprytne zwierzę jest. Tak to już widocznie jest że każdy gada po swojemu, każdy widzi świat inaczej i o nim opowiada - jednakowoż ta dość złożona myśl w owej chwili sprowadzała się do jednego. Czego ta dziewczyna chce? Trzeba się ratować a nie tachać za sobą ciężką łódź.
- Ale teraz z życiem trzeba ujść, nie można łodzi! - przecież nie życzył dziewczynie źle.
W jego oczach widać było wyraz powagi i silnych odczuć, w spokojniejszej chwili możliwych do określenia jako zatroskanie, obecnie był to raczej wyraz zaskoczony I niemal błagalny.
Niestanka zaś serce musiała mieć z kamienia, usta zacisnęła w kreskę cieńsza niż ostrze noża.
- Sięgać myślą trzeba dalej niż chwila. A jak Knurzysko na drugi brzeg przepłynie? A jak wrócim, i zbójcy bród obsadzą, to jak się przeprawim?
Ostatnim argumentem rąbnęła w stronę Wojmira.
- Nie obsadzą psie pyski! Pan miłościwy dowie się, a choćbym i sam z gołębiami miał po niebie szybować! Z kurwy syny, stratuje ich nasz kneź zbrojną kawaleryją!
Obdarzyła go Niestanka, razem z jego zacietrzewieniem, spojrzeniem przeciągłym i nieodgadnionym.
- Jak się strzał strachacie, to dajcie linę. Ja czółno uwiążę, wy z krzów jeno pociągniecie.
A jednak w owej chwili, mimo że wszystko podpowiadało aby uciekać - Wszewład nie był w stanie. Widocznie to, co uczynił ledwie przed krótką chwilą, wystarczyło aby odmienić pogląd na tę sprawę. Coś w środku, dusza, podświadomość albo coś jeszcze innego, podpowiadało mu, że powinien chronić Niestankę przed niebezpieczeństwem. Nie z męskiej potrzeby okazania siły, albo czego innego. Niekiedy w przyrodzie zdarza się, że silniejszy bierze za obowiązek ochronę słabszego, wśród pobratymców bywa tak
w szczególności. Gdyby to Niestanka była silniejsza, jako ta baba na schwał - prawdopodobnie inaczej by się to potoczyło. A tak postanowił rzucić się w przód, zatrzymać dziewczę i wykonać to co sama przed chwilą zamierzała.
- Zostań! Sznur, ja zrobię! - dał znać, oczywiście mając na myśli że sam uwiąże czółno.
- Eeee… dobrze? - zgodziła się kornie, zdziwiona nagłą woltą przekonań, co się zdawały nie do ruszenia. Zębami z zimna szczęknęła, zzuła płaszcz mokrusieńki i na kosturze swoim zawiesiła. Uśmiechnęła się do zmajstrowanego stracha. Wystawić go zamiarowała z krzaków łucznikom na cel, by się mieli czym zaciekawić, a nie gał wyślepiać za Wszewładem ratującym jej łódkę. *


Wszewład wykorzystał osłabiony ogień przeciwników, doskoczył do czółna i tam o jego dziób zaczepił uwiązaną pętlę.
Niestanka niepotrzebnie wywiesiła płaszcz swój na kijaszku, okazał się być niczym tarcza strzelnicza dla wroga. Nie widzący we mgle niczego procarze, którzy dostrzegli ruchomą na badylu “postać”, wiedziała w jakim kierunku ciskać do wroga. Dziewczynie nie w smak było tak siebie i drużynę narażać, szybko zrezygnowała, umykając za bezpieczne tarcze wojowników.
Jaksa wypuścił jeszcze jeden, naładowany wcześniej bełt, który pomknął w odmęty mgły, w niewyraźnie ruchome postacie za jej zasłoną. Nie słychać było żadnego odzewu, widać pocisk chybił celu. Dotarł szybko do Wszewłada i wspólnymi siłami wypchnęli łódź na wodę, bo w spokojnej chwili sznur okazał się zbędną dekoracją. Zbóje widać pochowali się we mgle, również stary konik zniknął z oczu ocalałych.
Trójka bohaterów wskoczyła do czółna, a prąd, minąwszy szeroko rozstawione głazy, popchnął ich do przodu, ku bezpiecznemu brzegowi Wisły. Wojmir i reszta pomknęła przez bród, szybko i sprawnie radząc sobie z jego pokonaniem.
Każdy kto żyw przekroczył już rzekę. Po drugiej stronie Wisły słychać było słabnące okrzyki, zbójecka banda raczej nie kwapiła się do rychłego przekroczenia ciemnej wody. Względnie bezpiecznie odwrócili się, spoglądając w stronę, gdzie według Wojmira znajdowały się Górzyce. Nic natomiast nie było jasne, gdyż trzy kroki w przód i człowiek znajdował się w gęstym lesie, którego wysokie drzewa pochylały swoje gałęzie ku wodom sędziwej rzeki. Za radą wciąż rozjuszonego Wojmira ruszyli za nim krok w krok, nie oglądając się już w tył. Na pytania odpowiadał warkliwie, pospieszając wszystkich do drogi. Nie było sensu na uroczyste święcenie śmierci poległych żołdaków, Wisła wyręczyła ich w tym zadaniu.

Nim mrok na dobre rozgościł się pośrodku lasu, a ciemne, tajemnicze sylwetki nocy zaczęły skakać na krawędzi wzroku, dojrzeli przed sobą nikłe światełka pochodni. Oznaczało to, że znaleźli się w osadzie Górzyce. Otoczone ostrokołem chaty powitały ich ciszą i przejmującym smutkiem. Dwaj strażnicy stojący na palisadzie milczeli, poznając w nikłym płomieniu wąsy wojmirowskie, otwarli lichą bramę, wpuścili drużynę do środka.
Zupełnie jak przedstawiał to kneź, nieregularnie rozsypane domostwa otaczały szerokim kołem okazałą, stojącą na wzniesieniu strażnicę, której solidne, drewniane ściany opierały się o najokazalszy budynek tej prostej wsi. To pewno chata rządcy, sołtysa Wojciecha Plątonogi.
 
Kerm jest offline