W pierwszej chwili Enki sięgnęła po srebrną strzałę, kiedy w bladym świetle księżyca dostrzegła galopujących w ich stronę konnych. Opowieści o wilkołaku zrobiły swoje... ale towarzyszącego jeźdźcom stada wilków nie było - póki co - widać. Najwidoczniej byli to jacyś inni podróżni; step, choć wydawał się olbrzymi i pusty, teraz przedziwnie roił się od krążących po nim ludzi.
Naciągnęła na cięciwę zwykłą strzałę, choć strzał w ciemnościach mógł być chybionym pomysłem, i podjechała za Cedmonem na czoło karawany.
- Stój! Kto wy?! - krzyknęła w noc, unosząc broń. Konni i tak przecięliby ich szlak, a łowczyni nie chciała pozwolić się im zanadto zbliżyć, przeczuwając niebezpieczeństwo. Jeśli jeźdźcy nie odpowiedzieliby na jej wezwanie, miała w planach strzelić w ich stronę, by pohamowali się nieco.