WÄ…tek: Knurzysko [+18]
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-12-2017, 01:48   #13
CHurmak
 
CHurmak's Avatar
 
Reputacja: 1 CHurmak ma wspaniałą reputacjęCHurmak ma wspaniałą reputacjęCHurmak ma wspaniałą reputacjęCHurmak ma wspaniałą reputacjęCHurmak ma wspaniałą reputacjęCHurmak ma wspaniałą reputacjęCHurmak ma wspaniałą reputacjęCHurmak ma wspaniałą reputacjęCHurmak ma wspaniałą reputacjęCHurmak ma wspaniałą reputacjęCHurmak ma wspaniałą reputację
Asenat, Szkuner, Kerm & CHurmak

Wojmir, bywalcem w osadzie będąc, pokazał stojący nieopodal budyneczek, jak każden strzechą przykryty, podobno pusty, dla niespodziewanych gości przeznaczony. Tam wygodnie przenocują, a nim miło rozłożą się na zasłużony odpoczynek, polecił by spotkali się pod sołtysowskimi drzwiami. Podobno starczy wiek nie pozwoli Wojciechowi ich powitać, a warto rządcę powiadomić osobiście o własnym przybyciu.

Dziwna była pustka wokoło. Domy gdzieniegdzie odzywały się światłem płomieni, które nieśmiało błyskały w szczelinach drzwi, w ich dziurawych ścianach. Żywej duszy osadników nie zaznali przybyli podróżnicy, zatęchły strach czuć było w powietrzu. Puszcza okalająca zabudowania królowała nad niknącą w jej potędze osadą, straszyła gęstym szelestem, świstem ponurego wiatru. Mrugała Księżycem, który zbliżając się ku swej pełni, raczył mocno świecić poprzez oklejone mgłą korony dębów, sosen i olch.

Przemoczona i przemarznięta Niestanka może i by się przejęła bardziej zdrowiem rządcy, co zległ i nie wstawał. Gdyby jej własna kondycja nie była tak żałosną. Tedy nie zerwała się chyżo, by biec pomagać. Jak leży to niech poleży, jemu wszak ciepło, a jej nie. Ogień rozpaliła i płaszcz wystrzępiony rozwiesiła, by wysechł. Najchętniej zdjęłaby i mokrą suknię, jeno że odziać się nie miała w co. Czekała, aż na grzbiecie jej doschnie, korzonki dobyte z tobołka żuła i pokasływała raz po raz. Włosy palcyma przeczesała i przysiadła przy ogniu. Wdzięczność czuła, że towarzysze jednak jej czółno poszli zratować. Zawsze to większa szansa, że doma wróci po wszystkim szybciej i sprawniej. Za bardzo się czym wywdzięczyć nie miała, poza wiedzą, nędzną i chuderlawą, ale zawsze to więcej niż nic. Wyciągnęła do młodego kusznika dygocącą lekko dłoń.
- A pokaż no tę mapę, Jakso, zanim pójdziemy.
Przemówiła w pustkę.
Jaksa co prawda z ognia się ucieszył, uznał jednak, że wpierw warto rządcę odwiedzić. Starzy ludzie różne humory miewali, kto wie, jakim człekiem był Wojciech. Mimo iż z nakazu knezia tu byli, mógł im nie pomóc zbytnio, gdyby dotkniętym się poczuł, przez przybyszów zlekceważonym. A tak, może i na poczęstunek by się udało wkręcić. Wszak nie uchodzi gości, co w progu stanęli, chlebem i solą nie powitać. Albo i czym lepszym.

Wszewład chętnie by w owej chwili odetchnął, może nawet padł pyskiem na ziemi, gdyby nie to że tętniące wszelką żywotnością ognisko stałej siedziby całego rzędu dusz ludzkich zdawało się drażnić mnogimi hałasami i zapachami. O zaprószeniu ognia nie pomyślał, ale gdy ognisko rozgorzało, nie omieszkał skorzystać z ciepła. O udaniu się do sołtysa nie pomyślał, nie będąc przywykłym do styczności z władzą. Gdyby jednak oboje towarzyszy doń wyruszyło, Wszewład podążyłby razem z nimi.

Niestanka ręce roztarła, wypluła w garść przeżute korzonki i tobołek swój otworzyła. Podsunęła Wszewładowi świśnięte z kniaziowskiego stołu bażancie udko, a chwilę potem na rozpiętej między kolanami sukni ułożyła broszę w kształcie dzika.
https://i.pinimg.com/736x/2a/2a/29/2...man-brooch.jpg
Powierzchnia ozdoby zdawała się promieniować mdłym światłem, a zielarka przyglądała się jej w zadumaniu.
- A po co ty idziesz na to Knurzysko? - zapytała nagle.
Usłyszawszy zagadnięcie, Wszewład popatrzył to na nią, to gdzieś po bokach. Jego oczy to rozszerzały się, to zwężały. Nie wiedział co powiedzieć. Nie myślał o polowaniu na Knurzysko - jeszcze nie usnuł żadnej kolejności działania. Niewiele o nim wiedział.
Z drugiej strony poczuł ukłucie urażonej dumy. Poprzez dość niewinne i jak najbardziej odpowiednie w owej chwili pytanie, zrozumiał że idzie bo go schwytano i zmuszono do współpracy. Dlatego co chwila wydawał dźwięki chcąc coś powiedzieć. Niezależnie od tego, czy Niestanka nadal chciała go słuchać, czy też zdążyła już odwrócić głowę, z ust Wszewłada padła odpowiedź.
- Ja nie na Knurzysko. Idę bo mus mi znów na wolność.
Prześwidrowała go spojrzeniem ciemnych oczu.
- Aha - skomentowała. - Mus - dodała zgodnie, po czym udko bażancie podsunęła mu, tym razem pod sam nos. - Jedz. Jeść też mus. Żeby żyć.
Dziwnym okazał się Wszewład, skłonnym do zagłębienia się w myślach, niźli do jedzenia które zaspokoić miało pilniejszą potrzebę, po całym dniu, nie mówiąc o wcześniejszych warunkach przebywania w kneziowym lochu. Nie kazał czekać, trudno było wręcz ocenić czy prędzej złapał je palcami, czy zębami. Zjadł wszystko, chciał nawet wyssać szpik choć za dużo go nie było. Oblizał palce. I nagle poczuł drgnięcie, jakby czegoś zabrakło, czegoś groźnego. Nie było drewnianej łygi którą dostał po łapach, ale i tak nauczony kiedy jeszcze jadł ze wspólnego gara, prędko rzucił
-Dziękuję mateczko… panienko - poprawił się szybko.
- Ani pierwsze, ani drugie - odparła i skrzywiła się, jakby jabłko zgniłe ugryzła. Skuliła się na ziemi przy ogniu, bawiła się jeszcze broszą, w lepszym świetle oglądała. - A skoro ciebie wolność, nie łowy ciągnie… to po co żeś do czółna wsiadał. Było tam zostać w szuwarach. Wyleźć, jak się rozwidni, a?
Dziewczyna była zdecydowanie bystra, aż Wszewład począł się zastanawiać, czy rzeczywiście nie należało tak postąpić. Jednak przypomniał sobie, jakie uczucie gnało go w stronę rzeki, niezależnie od tego że było to wspomożone wyraźną namową Niestanki, której nie oparł się i Jaksa, a co dopiero on.
- Zbójcy przecie tam… byli.
Nie rozwarła przymkniętych powiek i zgodziła się łagodnie.
- Ano byli.
Dopiero po chwili, znacznie ciszej dodała.
- Kniaziowi wraży zbóje. Lecz czy tobie? Ha, któż to wie…
Obracaną w palcach broszę schowała nazad za pazuchę, wpięła od spodu za wiązaniem giezła.
- Jaksa może co z Wojmira wyciśnie. Bo nie będzie gadał książecy pomezaniec jak równy ni z tobą, ni ze mną. Rządca tutejszy też nie… ale jutro jak wstanę, z białkami pójdę rozmówić się. Kmiecie co innego gadają, gdy pańskie oko na nich nie spogląda. Za zioła nam spyży nabiorę… tedy zjeść możesz, co tam mam w tobołku. Jeno ognia pilnuj.
Odkaszlnęła kilka razy i zwinęła się jak kot w kłębek. Po chwili już spała, charcząc przy tym przeraźliwie, całkiem jakby nie niewiasta spała, a Knurzysko biegło przez las.

* * *

Wojmir już czekał przed chatą Wojciecha. Zdziwił się nieco, na widok samego tylko Jaksy, a ten postanowił wykorzystać okazję, by zdobyć nieco informacji. Jak się okazało ponownie, nie tylko z przerośniętym dzikiem mieli mieć do czynienia.

Wojmir był daleki od szczerości i zdecydowanie wykręcał się od udzielenia odpowiedzi. Rzucił coś o kiepskiej sytuacji, ale w końcu przyznał, że część napastników była mu znana, że byli niegdysiejsi i, co gorsza, obecni drużynnicy księcia.
Wyjaśniało to fakt, skąd wiedzieli gdzie i w jakiej liczbie zaatakować.
Bunt? Takie słowo nasunęło się na myśl Jaksie, gdy Wojmir w gniewie dorzucił kilka słów o nieznośnym warcholstwie Mirosława, które doprowadzi Sandomierz do rychłego upadku.
O szczegóły Jaksa nie zdążył już wypytać.
 

Ostatnio edytowane przez Kerm : 12-12-2017 o 13:15.
CHurmak jest offline