Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-12-2017, 11:34   #7
Tom Atos
 
Tom Atos's Avatar
 
Reputacja: 1 Tom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputację
Już z daleka można było dostrzec, że posiadłość szanownego Isengara Tuka została przystrojona na okoliczność święta. Papierowe ozdoby, zapewne dzieło Maddie, przystrajały okrągłe drzwi i okna.

Piękne róże stały w skrzynkach przy wejściu. Zaś dróżka prowadząc do drzwi, od niedawno wymalowanego na biało płotu, była starannie zamieciona.

Każdy przybyły gość był witany na progu przez jubilata. Tryskający dobrym humorem i odświętnie ubrany Isengar, był tak serdeczny i miły, że nawet Ci z gości, którzy go niezbyt dobrze znali, czy też byli zdziwieni, bądź onieśmieleni zaproszeniem na widok roześmianego staruszka pozbywali się wszelkich wątpliwości. Bez wątpienia byli miłymi i wyczekiwanymi gośćmi.




Za mości Tukiem stała jego urocza prawnuczka, która przejmowała prezenty i wierzchnie odzienia umieszczając wszystko w pokoju obok. Witała się także ze wszystkimi, a na widok Wilibalda jej twarz rozjaśniła się nieco bardziej. Zaraz jednak uciekła wzrokiem w bok i zarumieniła się uroczo.

Gości witał także obiecujący aromat jedzenia, jaki płynął z jadalni. To najważniejsze pomieszczenie w domu każdego szanującego się hobbita było dostatecznie duże, by pomieścić kilkanaście osób. W dodatku było to najwyższe pomieszczenie w całej posiadłości. Tak wysokie, iż nawet Duzi Ludzie mogli stać w nim wyprostowani.




Stół uginał się od potraw, co napełniło serca gości miłym ciepełkiem. Nic dziwnego, że zapatrzeni na obfitość jedzenia nie dostrzegli od razu stojącego w pomieszczeniu Dużego Człowieka, choć ten zajmował sporą część pomieszczenia.




Isengar przedstawił go wszystkim, jako swego starego, dobrego i wielce miłego przyjaciela. Czarodzieja Alatara.

Wkrótce wszyscy zasiedli do stołu, a uczta była długa, urozmaicona i sycąca. Zgodnie z przysłowiem jadło sypało się jak lawina, a trunki lały się jak deszcz.

Gdy już wszyscy dotarli do tego miejsca przyjęcia, gdy „upychało się wolne kąty” ze swego miejsc uniósł się Alatar i stukając łyżeczką w szklankę dał znać, iż pragnie zabrać głos. Głosy biesiadników ucichły, a czarodziej zaczął:
- Wielce szanowny jubilacie. Mój przyjacielu Isengarze. Pozwól, iż w imieniu swoim i tu zgromadzonych gości jeszcze raz powinszuję Ci twych dziewięćdziesiątych i pierwszych urodzin i wyrażę nadzieję, iż doczekasz w szczęściu i zdrowiu nie stu, ale dwustu lat.
- Brawo! Wiwat! –
rozległo się wśród gości. Takie przemowy lubili. Proste i krótkie.

Z kolei wstał szanowny gospodarz.
- Bardzo Wam wszystkim dziękuję, za to iż zechcieliście przybyć w dniu mojego święta bym mógł z Wami dzielić, tę skromną uroczystość. – podziękował grzecznie.
- Brawo! Niech żyje! – rozległo się znowu. Takie przemówienia lubili …

- Nawet połowy z Was nie znam w połowie tak dobrze jakbym chciał, a połowę z Was znam o połowę mniej, niż na to zasługujecie.
To z kolei zabrzmiało zawile i niepokojąco, tak że goście w milczeniu zastanawiali się co to może oznaczać.
- Jednakże moi drodzy nie zostaliście tu zaproszeni jedynie na urodziny. Jesteście tu, gdyż każdy z Was jest młodym i dzielnym hobbitem, który ma cechy jakich potrzeba. Alatarze. Zechcesz objaśnić.

Zakończył przemowę Isengar wyciągając fajkę i dając tym samym sygnał Maddie, by przyniosła brandy. Część oficjalna urodzin została zakończona.
Stary czarodziej uśmiechnął się lekko i także sięgnął po swoją fajkę.
- Tak to prawda. Pozwólcie moi drodzy, że coś Wam wyjaśnię. Otóż zwróciłem się do mego przyjaciela, by mi polecił kilku zręcznych i odważnych hobbitów, bowiem potrzebuję pomocy.
Kłąb dymu otoczył jego głowę, przysłaniając troskę w oczach.
- Jak być może wiecie niedaleko na północ od Shire znajdują się ruiny pewnego miasta, które w szczęśliwszych dniach nosiło nazwę Fornost. Niestety ten bogaty i piękny gród został zniszczony podczas wojny całe wieki temu. W pobliżu Fornostu znajduje się pewien … hmmm … hmmm …
grobowiec.


Alatar przerwał spoglądając bystro na gości niepewny, jak to słowo zostanie odebrane.
- Nic wielkiego. Zwykły grobowiec, jakich wiele … jest w nim jednak pewna rzecz. Drobna rzecz, która jednak jest mi potrzebna. Problem w tym, że aby się tam dostać potrzebny jest ktoś zręczny i niewielkich rozmiarów, jak na człowieka oczywiście. I tu będziecie mi potrzebni, jeśli oczywiście się zgodzicie.
Na zechętę na końcu dodał.
- Fornost wcale nie jest tak daleko. Sądzę, że spokojnie dotrzemy tam w dwa tygodnie. Taka miła wyprawa po okolicy. Oczywiście jeżeli się zgodzicie podpiszemy oficjalny kontrakt. Pokrywam wszelkie koszty wyprawy, a jako wynagrodzenie proponuję sto sztuk złota na głowę, oraz to co znajdziemy w grobowcu, oczywiście poza tą drobną rzeczą, o której wspomniałem.

Oferta była więcej niż hojna. Bowiem sto sztuk złota starczyło na dostatnie utrzymanie przez rok. A kto wie jakie skarby mógł ukrywać sam grobowiec. Z drugiej strony czarodziej najwyraźniej nie mówił wszystkiego, a może po prostu nie był pewien, czy jego propozycja zostanie przyjęta.

Zapadła cisza, którą przerywała jedynie Maddie kręcąca się przy stole i polewająca mocną, aromatyczną brandy. Zaś dla Myrtle przyniosła słodkie wino z Południowej Ćwiartki.
 
Tom Atos jest offline