Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-12-2017, 23:55   #96
Pipboy79
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 28

Denver; centrum; ruiny fabryki; Dzień 2 - głęboki półmrok, wieczór; ciepło




Walka trwała. Obydwaj łowcy zorientowali się, po natężeniu ognia i i krzyków, że z potworem strzela się tam z kilkanaście sztuk broni. Więc pewnie było to więcej niż jedna grupka łowców by ci zwykle trzymali się w małych grupkach podobnych do nich. A ich przecież było tutaj czterech. Bestia też musiała być niczego sobie. Jeśli kilkanaście luf nie mogło jej ubić przez ten czas.

Jak bardzo dostrzegli po chwili. Jakaś sylwetka kuląc się i utykając pokazała się wychodząc zza jakiegoś załomu. Podpierała się ciężko jakąś bronią długą. Chyba strzelbą. Oparła się plecami o ścianę biorąc oddech czy odpoczynek. Wtedy stanęła w plamie światła dawanego przez płomienie zostawione przez miotacz. Mundur. Chyba jakiś żołnierz. Ale nie dało się dostrzec detali. Poza tym, że prawie na pewno oberwał i to poważnie. Obok tej sylwetki podobnie przekitrała się inna. Też utykała podpierając się często i gęsto chyba sztucerem. Przeszedł tylko kawałek dalej od żołnierza i przysiadł na jakimś gruzie. Jęknął boleśnie i spojrzał w dół. Dotknął swojego brzucha i przyjrzał się dłoni. W tym półmroku wiele pewnie nie dostrzegł ale sadząc po wolnych ruchach nacechowanych boleścią może to i lepiej. Zaczął czegoś szukać w chlebaku.

Gdzieś tam, za podziurawioną ścianą jakiejś hali słychać było dalej jęki i krzyki ludzi, huk wystrzałów, szczekanie i skomlenie psów. No i ryk czy skrzek stwora. Przeniknięty i bólem i wściekłością i wyzwaniem. Trafiali się nawzajem. Ludzie i potwór. Walczyli na śmierć i życie. Ołów trzaskał o ściany. Ile razy trafił przy tym stwora nie było widać. Ołów wylatywał i pojedyczymi strzałami ze sztucerów, i tripletami automatów, hukiem śrutówek, pojedynczymi strzałami pistoletów a nawet musiał być tam jakiś karabin maszynowy by ciężkie dudnienie dewastujące to w co trafiało też było słychać.

Trafienia też musiały być jak i trafieni. Poza dwoma sylwetkami jakie wycofały się z walki w ciężkim stanie widać było jeszcze jedną czy dwie które też podobnie uchodziły. Ile nie było widać przez ściany tego nie było wiadomo. Ludzie coś krzyczeli. I nagle przestali. Gęstość siania ołowiu w parę chwil zrzedła aż w końcu ustała. Nie było słychać skrzeków stwora. Wszyscy zdawali się znieruchomieć. Ta sylwetka w mundurze i ta co siedziała chyba próbując się zabandażować też zamarły. Spojrzały na kierunek z jakiego przyszły czekając w niepokojącym napięciu na to co się stanie. Nad Denver niebo już pociemniało. Zmieniło kolor na ciemnoniebieskie. Niedługo zmieni się na granat a ta ustąpi czerni nocy. Już tylko na otwartym terenie było względnie jasno. W zakamarkach panował już mrok, cienie w dzień, rozlały się w całe połacie mroku. Światło zdawało się coraz bardziej niezbędne do sprawnego poruszania się po tak trudnym i niepewnym terenie.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline