Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-12-2017, 11:39   #18
Aiko
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację



Stała już na scenie. Zaraz miały włączyć się światła, zaraz większość par oczu w tej sali miała się zwrócić ku niej. Ile tu było ludzi? 70-80? Może nawet setka. Sto osób przyszło do klubu ze striptizem i zaraz mieli się grubo rozczarować, gdy trafią na koncert Gingers...
Nie, nie powinna tak myśleć. Koncert był przecież zapowiadany. Dostrzegła też wśród publiczności kilkanaście kobiet, kilka znanych twarzy fanów - przyszli tu więc specjalnie dla nich.

Pierwsze dźwięki gitary i... oto zaczynali. Oby głos jej nie zawiódł, oby nie zemdlała myśląc o tym jak bardzo obcisły strój ma na sobie... Zamknęła oczy, skupiając się tylko na śpiewaniu.
Pierwsze słowa - zabrzmiały dobrze. Elsbet czuła swoje piosenki, a śpiewanie ich koiło jej nerwy. Dała się więc ponieść tekstowi i dopiero pod koniec utworu zdecydowała się otworzyć oczy.
Ją i zespół skrywała ciemność, dzięki czemu ledowe światła na kostiumach były bardziej widoczne. Od czasu do czasu snop światła prześlizgiwał się po sylwetkach członków zespołu, lecz przede wszystkim oświetlone były dwie klatki po obu bokach sceny. W ich wnętrzu wiły się półnagie striptizerki. Ich ponętne biusty podskakiwały w rytm melodii.
Było to odrobinę dziwne ale poczuła ulgę. To nie ona była w centrum uwagi, nie jej ciało, nie jej durne rumieńce. Dla tej bandy facetów liczyły się gołe cycki i właściciel lokalu im je zafundował ona musiała zapewnić tylko właściwy podkład muzyczny. Pozwoliła spojrzeniu prześlizgnąć się po widowni po czym skupiła się na kolejnym utworze. Jak zwykle na próbach już dużo śmielej przywarła do stojącego przed nią mikrofonu. Zawsze wolała tą wersje, niby nie za bardzo mogła się poruszać po scenie, ale znajdowała oparcie w tej cienkiej aluminiowej rurce.

Czuła jak jej głos nabiera mocy, a oczy coraz chętniej otwierają się by obserwować reakcje tłumu i to jak dziewczyny interpretują ich muzykę swoimi ruchami. Ich gołe ciała wywoływały na jej policzkach rumieniec, ale nie przejmowała się nim zakładając, że w tych ciemnościach i tak nikt go nie zauważy.
Im bardziej jednak gibała się sama przy mikrofonie, tym chętniej ludzie na nią patrzyli. Kilka osób zaczęło ją wręcz oklaskiwać po każdym numerze.
Łapiąc oddech po każdym kawałku powtarzała sobie, że chodzi o muzykę, że to nie ma nic wspólnego z tym jak wygląda. Jej ciało mimo jej woli poruszało się w rytm kolejnych utworów, a wzrok zaczął przeczesywać publikę, szukając na widowni kogoś, na kim mogłaby się oprzeć. Jakiejś osoby, której widok by ją uspokajał. Najchętniej zobaczyłaby tam tą wiecznie nie wzruszoną twarz Androw. Co pomyślał gdy ją mijał? Co siedziało mu w głowie gdy teraz stojąc lekko za nią mógł obserwować jej zakryte przez kombinezon ciało. Przeczesała włosy, przerywając pogoń myśli i skupiła się na śpiewie.

Tak dotrwali do końca. Były brawa, dużo braw, a nawet wiwaty. Ludziom się podobało. Wezwali Gingersów nawet na bis, a potem jeszcze jeden.
W końcu jednak nadeszła pora, by scenę oddać striptizerkom. Zespół wrócił na zaplecze, gdzie każdy został uściskany przez Clarę. Androw trochę dłużej, z tego, co zauważyła Mała Mi.
- Dobra robota! - pochwalił wszystkich Thomas.
- Martin, menadżer tej meliny mówił, że możemy bawić się za friko do końca imprezy. - Powiedział Steave.
- To ten niski grubasek? - zapytała Clara.
- No.
- Mi też to mówił, ale poprosił żebyśmy poczekali tutaj, bo chce z nami pogadać. W sensie, że możecie się przebierać i brać z barku co chcecie, a on tu zaraz przyjdzie.
- Łiiii dostaniemy robotę na stały etat! - Rick podskoczył w iście rockowym stylu.
- Nie liczyłbym na to. - Odpowiedział Androw, jak zwykle zdystansowany.
- No daj pomarzyć, to by była robota... kasa, wóda i najładniejsze panienki w okolicy! - fantazjował Rick. - Widzieliście jak ta blondie na mnie patrzyła?
- Raczej na Thomasa.
- No ale ta czarnulka, ona na pewno puściła do mnie oko. - buntował się najmłodszy członek zespołu.
- To do Androw. - Odparł wesoło Steave, a Rick padł na kolana i wydał z siebie dramatyczny jęk:
- Nieeee!

Elsbet skorzystała z okazji i opadła ciężko na sofę. Ze swoich rzeczy wydobyła sok i od razu upiła spory łyk. Była wykończona i to nie śpiewem lecz świadomością, że cały czas ktoś na nią patrzy, na nią w tym cholernym kostiumie. Chciała go jak najszybciej zdjąć i założyć normalne ciuchy, a już przede wszystkim stanik. To nie był jej dzień, a do tego te wszystkie czułości Clary do Androw za każdym razem irytowały ją coraz bardziej. Powoli sączyła sok, starając się uśmiechać i obserwując resztę ekipy. No dobra… miała trochę satysfakcji. Czuła się w tym wszystkim cholernie źle, a jednak się udało. Zasłużyła na nagrodę, na przykład tamto wino zachomikowane w szafce… Pewnie byłoby fajnie dostać coś jeszcze. Jej wzrok mimo woli skupił się na dłuższą chwilę na Androw, ale szybko porzuciła te nadzieje.
- Rick co się martwisz, zapłacisz którejś, to będzie do ciebie mrugać, patrzeć i wszystko co tylko zechcesz. - Przed oczami stanęła jej ruda kowbojka. Chyba miała na imię Sylwia.
- Nie rozumiesz instynktu zdobywcy! - prychnął młodzik, rozpinając swój kostium. Za jego przykładem poszedł też Steave i po chwili wahania również Androw, który jednak priorytetem obdarzył puszkę piwa. Tymczasem do Elsbet dosiadł się Thomas.
- I jak tam? - zagadnął - Wydajesz się padnięta.
Elsbet poddała się, odwróciłą wzrok od chłopaków i skupiła go na kartonie z sokiem. Poczuła jak cholerny rumieniec zaczyna jej wracać na twarz. Może kiedyś się przyzwyczai. Dziś dała radę śpiewać, może za tydzień lub miesiąc będzie mogła zachowywać się normalnie przy takich widokach.
- Trochę jestem. - Jeśli troche oznacza kogoś kto najchętniej by kimnął na tej kanapie wyczyszczonej “środkami dezynfekującymi”. Dodała w myślach ale ugryzła się w język. - Najważniejsze, że dobrze wyszło.
- No, widziałem, że byłaś spięta, ale pierwsze koty za płoty przy tak licznej publiczności. Dobrze sobie poradziłaś. - Pochwalił Thomas, gdy do “saloniku” bez pytania wślizgnął się niski, grubawy mulat.
Ubrany w same gatki Steave podszedł przybić z nim żółwika.
- I co, było warto, nie?
- Dowiemy się jak podliczymy kasę. - Odpowiedział niejaki Martin, lecz było widać po minie, że nie spodziewa się być stratny. - Szef zaprasza was na afterek u siebie w rezydencji za jakąś godzinę. Co wy na to?
Elsbet poczuła jak wizja skrzętnie wypielęgnowanej butelki wina rozmywa się. O niczym w życiu bardziej nie marzyła niż o imprezie w domu szefa burdelu… a nie! Lokalu ze striptizerkami. Upiła kolejny łyk soku, czekając aż reszta ekipy się wypowie. Może jak ktoś się wykręci jej też się uda.
- W sumie to mieliśmy się nabombić... - zaczął Steave, lecz Martin wszedł mu w słowo.
- Wiesz, że on raczej nie zaprasza do siebie zespołów? Był tutaj i musieliście się mu spodobać. Może chce was znów zaprosić, albo nawet zostać producentem waszej płyty... kto go wie.
- Łoooooo płyta! - Rick aż podskoczył.
- Sam występ to byłoby coś. Spłacilibyśmy cały sprzęt... - podsunął Thomas.
- Możemy jechać. - Zgodził się Androw gdzieś z tyłu.
No i to by było na tyle jeśli chodzi o wymigiwanie się. W myślach pomachała ciepłej piżamie, kocowi i smutnej butelce wina.
- Dobra to ja się przebiorę. - Podniosła się z sofy, starając się skupić wzrok na Martinie, a nie półnagich kumplach z zespołu. - Byłby problem żebym skorzystałą, z której z garderób?

Jego wzrok niespiesznie prześlizgnął się po jej sylwetce.
- Nie, w sumie, nie. Dziewczynom powiedz, że ci pozwoliłem, jeśli na jakieś trafisz. Chyba że trafisz na jakąś z klientem, to... wyjdź i zostaw ich samych, ok?
Mi odwróciła wzrok, czując na sobie spojrzenie mężczyzny. Super i miała tak wytrzymać całą noc? Trzeba było jednak przyjechać w powyciąganym swetrze. Podniosła z sofy swój plecak.
- Tak jest. - Nie udało się jej zatuszować ironii w głosie, ale zwaliła to na zmęczenie. Ostatnią rzeczą, na którą chyba jeszcze miała dziś ochotę to patrzeć jak jakaś striptizerka zajmuje się swoim klientem. Wyminęła menadżera lokalu i ruszyła na dół. Miała szczerą nadzieję, że drzwi do garderób są cienkie i po prostu usłyszy jak będzie “zajęte”.

Miała szczęście. Drzwi jednej z garderób były uchylone, dzięki czemu zobaczyła, że w środku jest pusto... pomijając straszliwy bałagan, no ale przynajmniej ludzi tam nie było. Elsbet szybko weszła do środka i zamknęła za sobą drzwi. Jeszcze raz upewniła się, że pod jakąś stertą ubrań nie zajmuje się sobą jakaś parka i zaczęła się przebierać.
 
Aiko jest offline