Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-12-2017, 22:33   #8
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Madoc długo czekać nie musiał.
Ledwo stanął przed drzwiami i zastukał, w progu stanął sam gospodarz.
- Madoc Hornblower... - powiedział Isengar. - Witam, witam...
- Wszystkiego najlepszego, sto... dwieście lat - poprawił się szybko Madoc, wręczając prezent.
- Zapraszam. - Isengar odsunął się, by gość mógł wejść i zrobić miejsce dla kolejnego. - Proszę dalej...
Madoc skinął głową Madie, po czym przekroczył próg.


Plotki nie kłamały - Isengar Tuk był szczodrym gospodarzem.
To, co znalazło się na stole, starczyłoby dla połowy mieszkańców całego Nad Wodą, a Madoc, który zjawił się jako jeden z pierwszych, nie sądził, by aż takie tłumy znalazły się na liście gości.
Mdoc przyjrzał się stołom usiłując ocenić, ilu, tak na oko, mogłoby się przy nich zmieścić gości, po czym wybrał miejsce nie najbliżej honorowego,, na którym miał zasiąść dostojny jubilat, ale i nie na tyle daleko od wspomnianego, by nie mieć nadziei na 'załapanie się' na największe smakołyki.
Co bynajmniej nie znaczyło, że ci, co siedzą dalej, odejdą głodni. O nie. Tego się Madoc nie obawiał, nawet znając możliwości swych rodaków.
Zajęty podziwianiem ilości i jakości potraw omal nie przegapił Dużego Człowieka, jednak w ostatniej niemal chwili zdążył mu się ukłonić, nim by zaczęło to wyglądać na brak grzeczności.
A potem tylko trzeba było poczekać, aż przyjęcie się rozpocznie. A przy okazji witać wszystkich mniej czy bardziej znajomych. Czyli zdecydowaną większość zaproszonych.

* * *

Słowo 'czarodziej' zaskoczyło Madoca.
Duży Człowiek był co prawda gościem Isengara, ale... w słowie 'czarodziej' było coś niepokojącego. Co prawda Madoc nigdy nie spotkał przedstawiciela tego... fachu..., ale parę opowieści dotarło do jego uszu. Interesujących, ale i niepokojących. A czasami i takich, po których mały hobbit od czasu do czasu miewał sny, od których włosy stawały dęba nie tylko na głowie...
To jednak nie przeszkodziło Madocowi sięgnąć po kolejny kawałek ciasta ze śliwkami. Wyrósł już z takich opowieści.

Przemowa, kolejna... Wiwaty, brawa, oklaski...
Tak było na każdym przyjęciu, jednak wystąpienie czarodzieja zdecydowanie odbiegało od tego, czego można było się spodziewać.
Wyjechać poza Shire? Nie do wiary... Nawet prapra...dziadek Tobold Hornblower nie wyjeżdżał dalej, niż w okolice Bree. A jechać jeszcze dalej? Do jakiegoś zrujnowanego miasta, gdzie nie byłoby ani wygodnej norki, ani dobrego jedzenia? Gdzie nie byłoby nic, co zainteresowałoby prawdziwego hobbita?
Co prawda sto sztuk złota brzmiało ciekawie, ale od dawna Hornblowerowie nie cierpieli na brak gotówki. Czy skusi sie na to kto inny?
Nie sądził.

- Ja pojadę - usłyszał nagle, a gdy ujrzał wbite w siebie spojrzenie zrozumiał, że były to jego słowa, że to on właśnie zgodził się ruszyć na wyprawę z czarodziejem.
Usiadł (nie pamiętał nawet, żeby wstał) i wychylił solidny łyk brandy.
 
Kerm jest offline