Jeźdźcy nie stanowili niebezpieczeństwa, stanowili jednak jego zapowiedź. Jeśli, oczywiście, nie nawdychali się opiumowego dymu. Wyglądali jednak raczej na przerażonych, niż odurzonych.
* * *
Nie trzeba było komentować tego, co widzieli. I bez słów każdy widział, że jeźdźcy mówili prawdę. Podobnie jak wcześniej kupiec, z tym jednak, że od czasu poprzedniego napadu wilki stały się zdecydowanie bezczelniejsze.
Problemem na dodatek była ich liczba, tudzież to, że ktoś nimi kierował - nie stary, basior ani wadera, ale wilkołak. Jeśli, oczywiście, istniał takowy.
-
Ciekaw jestem, gdzie jest ten cały wilkołak - powiedział, patrząc na Hazalah z wysokości siodła. -
Z pewnej odległości obserwuje wszystko, czy też bawi się w zabijanie wraz z innymi?
- Objedziemy osadę dokoła, a potem wejdziemy, by przepędzić wilki, czy też od razu ruszymy zrobić porządek?
- I gdzie zostawimy konie? - dodał. -
One raczej nie lubią wilków.