"Dzięki, ci o Wielka Wojowniczko za kolejną przeżytą noc, niech dzisiejszy dzień przyniesie ci chwałę! Niech twa włócznia przeszywa wrogów, a tarcza ochrania służących dobrej sprawie!" - Erica zaczęła dzień od krótkiej modlitwy.
- Witajcie - powiedziała, przeciągając się. Po swej warcie udało jej się jeszcze na chwilę przespać. Sny, które tej nocy przyszły nie należały do najweselszych, ale nie chciała już o nich myśleć. Przypomniała sobie martwy wzrok ojca leżącego w Heppingen. "Myśl o żywych nie o umarłych" - upomniała sama siebie, zaczęła zastanawiać się co stało się z jej resztą rodziny pozostałej w Merfeld.
- Nie powinniśmy się rozdzielać, to zmniejsza nasze szanse na przeżycie - powiedziała wprost do starego Sesslera - a już na pewno nie powinniśmy rozstawać się tu w tym prowizorycznym obozie, bez żadnych walorów obronnych. Chcesz zadbać o swoją rodzinę ukryj ją porządnie.
- Jeśli tak koniecznie chcecie iść, idę z wami, a wy - zwróciła się do starego Sesslera - idźcie z nami, może po drodze znajdziemy lepsze miejsce niż to.