Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-12-2017, 12:09   #9
Morfik
 
Morfik's Avatar
 
Reputacja: 1 Morfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputację
Hildi bardzo źle czuł się w towarzystwie, aż tylu hobbitów. Nie lubił takich tłumów, dlatego zawsze tego typu uroczystości omijał szerokim łukiem. Wcześniej jakoś to wszystko lepiej znosił, wszystko to było zasługą przede wszystkim kochanej Ruby, a jeżeli do towarzystwa dołączał jeszcze Willie, to wtedy było mu znacznie lżej. Teraz, gdy zabrakło Ruby, najchętniej nie wychodziłby ze swojej norki i tylko od czasu do czasu wpuszczał do środka swojego przyjaciela.

Teraz, będąc na przyjęciu urodzinowym Isengara Tuka, starał się trzymać jak najbliżej Williego. Nie znał tutaj praktycznie nikogo, a z tymi, których znał i tak nie miał ochoty rozmawiać. Trzeba przyznać szczerze, że czasami Hildi zazdrościł swojemu przyjacielowi tej otwartości i łatwości z jaką nawiązywał nowe kontakty. Na szczęście Ruby zawsze powtarzała Hildiemu, że kocha go za to jaki jest, żeby nigdy się nie zmieniał. Dlatego właśnie było mu dobrze z samym sobą, chociaż może teraz szukał tylko usprawiedliwienia dla swojego samotnego życia, a to wcale nie było dla niego takie dobre…

Po pewnym czasie wszyscy zaczęli siadać do stołu. Willi zaciągnął Hildiego i obydwoje zajęli miejsca bardzo blisko jubilata. Grubb na początku czuł się bardzo nieswojo, ale gdy tylko zobaczył suto zastawiony stół, przestał się tym martwić. Gdyby w sali panowała cisza dałoby się słyszeć głośne burczenie w brzuchu Hildiego. W końcu nic nie jadł od śniadanie, a było już dosyć późno. Na szczęście stres związany z wyjściem z domu już praktycznie minął, więc teraz pora była na zaspokojenie podstawowych potrzeb każdego hobbita.

Jadł powoli i spokojnie, jednak za każdym razem, gdy ktoś się do niego odezwał, musiał przełykać kęs jedzenia z wielkim trudem. W końcu jednak udało mu się w miarę porządnie najeść. Willie nalał mu nawet porządny kieliszek brandy. Hildi wziął niewielki łyk i poczuł jak ciepło rozpływa się po całym jego ciele, można nawet powiedzieć, że w końcu troszkę się zrelaksował.

I właśnie, kiedy już można szczerze powiedzieć, zaczynało mu się w miarę podobać, swoją przemowę zaczął czarodziej, wydawało się gość honorowy na tym przyjęciu…

Jaka wyprawa? Tyle dni poza domem? Z obcymi hobbitami i czarodziejem, którego widział pierwszy raz na oczy? Nie, nie, nie i jeszcze raz stanowcze nie. Z wrażenia, aż opróżnił na raz cały swój kieliszek brandy. Nigdy w życiu nie weźmie udziału w tej wyprawie, choćby nie wiadomo, co się działo… Był pewien, że nawet jego przyjaciel Willie będzie uważał ten pomysł za totalnie idiotyczny… Jak bardzo Hildi mylił się w tym momencie…
 
Morfik jest offline