Daichi i Marko
Makh popatrzył na Marko niczym leśnik na kaczko żółwia osaczonego przez lisy.
- A co go tu do nas przywiało aż z republiki? Nie mów, że po moim odejściu macie takie problemy kadrowe to mogę tam wam trochę się poszwę dać po posterunku – wybuchł gromkim śmiechem – No jak przybywasz tu zobaczyć, co robią dzieciaki, czy w jakiejś innej sprawie?
Za oknem nagle rozległ się harmider, i gdy Daichi wyjrzał za okno zobaczył, że wieli Łosidźwiedź, na ktrym jechał jakiś ponury człowiek w uszatej czapce mało nie staranował niewielkiego spalinowego traktora, na którym jechał jakiś chłopak nieco starszy od jego córki w goglach (po co gogle, skoro pojazd trudem rozwijał prędkość ślimaka ze złamaną nogą). Za traktorkiem ciągnęła się przyczepa nakryta płachtą z brezentu. Obok przyczepy stało kilka osób. Jakiś nastolatek, niski grubasek w czapce, zdecydowa nie za ciepłej jak na tę porę roku i dnia. Za nim stała wysoka dziewczyna z narodu ognia ubrana w nieco dziurawy płaszcz z bardzo niedopasowanym szklanym okiem… Dalej było dwoje bliźniaków z plemion wody, które razem usiłowały prowadzić świniokurę w czapce. Na końcu szła jakaś dziewczyna w okularach rozmawiająca z jakąś odobą w dziwnym. Skórzastym płaszczu, o dobrą głowę niż od dziewczyny.
WRÓĆ!
Chłopak to Hemlan, syn drobnego biznesmena, handlarza węglem, który jako pierwszy zaczł rozwozić swójbtowar tym oto traktorkiem, który teraz krztusił się i pluł spalinami. Dziewczyną była Tsuruchi, która należała do ubogiej rodziny, bowiem wychowywała ją babcia żyjąca z zszywania kołder i naprawy ubrań… Tsuruchi była koleżanką Kohaku…
Która szła na końcu i rozmawiała z osobnikiem w płaszczu. Reszty nie rozpoznawał Hem stanął, gaźnik wystrzelił mało nie płosząc łośdźwiedzia. Osobnik, bo trudno było określić płeć jego i jego towarzyszy, bowiem wszyscy byli ubrani w to samo, popatrzył na niego i zaczął cicho gwizdać. Jego towarzysze dołączyli doń, tworząc upiorny zaśpiew. Kobarugi rozpoznał go. Był to zaśpiew klanu leśnych ludzi Sariasma wywodzącego się z najgłębszej tajgi, którzy ponoć zajmowali się mordem i Rozbojem. Od wielu lat nie widziano ich w mieście. Aiko
Hideki zaczerwienił się z powodu opiekuńczości swej sioste.
- Nie mam trzech lat i nie jestem ze szkła, pamiętasz – wydusił i niedługo potem udali się do domu. Tam Hideki rzekł na uboczu zajrzał do pudełka z kolią i wpatrywał się w środek przez chwilę, i Aiko zauważyła, że pobladł. Coś było nietakt z zakupem. Ale wtrdy ktoś zapukał do drzwi. Gdy otworzyła, zobaczyła dwóch wielkiech łysych mężczyzn w kaszkietach i kraciastych koszulach.
- Hideki Jezd? – zapytał jeden.
__________________ Myśl tysiąckrotna to tysiąckroć powtórzone kłamstwo.
Myśl jednokrotna, to niewypowiedziana prawda...
Cisza nastanie.
Awatar Rilija |