Wątek: [Kult] Kąty
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-06-2007, 19:27   #108
Kmil
 
Reputacja: 1 Kmil jest po prostu świetnyKmil jest po prostu świetnyKmil jest po prostu świetnyKmil jest po prostu świetnyKmil jest po prostu świetnyKmil jest po prostu świetnyKmil jest po prostu świetnyKmil jest po prostu świetnyKmil jest po prostu świetnyKmil jest po prostu świetnyKmil jest po prostu świetny
Grupa ludzi zbitych do kupy niczym wypłoszone stado owiec opuściła salę szpitalną wychodząc na korytarz, który był w takim samym stanie czystości, co pomieszczenie, z którego wyszli. Powietrze było gęste od smrodu wilgoci, jaki panował, po podłodze biegało robactwo, z oddali dobiegały ich odgłosy bólu i obłędu. Głosy męczonych ludzi, kobiet, mężczyzn i dzieci.
Z obu stron korytarza znajdowały się drzwi do kolejnych sal szpitalnych. Grupa ruszyła środkiem, jak najdalej od ścian zupełnie jakby parzyły. Układ korytarzy chyba się nie zmienił, więc znali drogę do wyjścia. Na czoło grupy wysunęła się Sara narzucając tempo innym. Była na skraju załamania i bardzo potrzebowała tego aby wydostać się z tego koszmaru, aby nie oszaleć do reszty. Zaraz za nią podążał Bob wraz z Jeremim oboje pogrążeni w myślach. Twarz prawnika wyrażała zaniepokojenie, nikomu jeszcze o tym nie powiedział, ale ponownie zaczął odczuwać ból w piersi, co prawda ból był bardzo słaby, ale narastał, powoli jednak nieubłagalnie. Ból przypominał jakby o czasie, mówił – „śpiesz się Bob, śpiesz się, niedługo cię będę miała, będziesz mój, nieważne, co zrobisz”.
Jeremy także niemiał ciekawego wyrazu twarzy. Myślał o kopercie, o tym gdzie się teraz znajduje i o związku jego nieżyjącej żony z tym wszystkim. Czy ten list może rzucić światło na naszą sytuacje? Walczył ze swą niepewnością i obłędem, który powoli zakradał się do umysłu, nawet tak odpornego i racjonalnego jak jego własny.
Na samym końcu Alan pomagał Mattowi nadążyć za resztą. Duże tempo spowodowane ogromną chęcią opuszczenia miejsca przez wszystkich spowodowało, że twarze obydwu czerwone były od wysiłku. Mathiew dodatkowo odczuwał ból, co można było dostrzec na twarzy i dało się słyszeć momentami stęknięcia bólu poprzez zaciśnięte zęby.
Alan czuł, że wszyscy pokładają w nim nadzieje na znalezienie jakiegoś rozwiązania. Czuł się nieco bezradny, posiadał wiedzę na temat okultyzmu, ale wciąż niewystarczającą, aby rzucić jakieś zaklęcie powodujące powrót do rzeczywistości, może reszta grupy myśli, że coś takiego by wystarczyło, ale sytuacja nie jest taka prosta.
Matthiew w swym wnętrzu przeżywał okropne katusze. Starał się jak mógł, aby nie pokazać wszystkim jak wiele wysiłku i bólu go kosztuje takie tempo, ale chyba nie do końca mu to wychodziło. Niechciał opóźniać marszu, nigdy nie sądził, że będzie komuś ciężarem, kulą u nogi.
Dodatkowo miał przedziwne, nieprzyjemne wrażenie zapachowe. Wydawało mu cię, że odczuwa swąd spalonego ciała, że on sam jest źródłem tego odoru.
Po chwili wszyscy dotarli do końca korytarza, gdzie znajdowała się winda i schody przeciw pożarowe. Na drodze do nich stała jednak przeszkoda w postaci człowieka, mężczyzna ubrany był w jeansy i czarną bluzę. Na dłoniach miał czarne skórzane rękawiczki, rękawy bluzy były podwinięte ukazując tatuaże, czarne Trybale bez konkretnego wzoru. Twarz miał zasłoniętą kominiarką. W jego ręku znajdował się nóż sprężynowy. Zbir sprawiał wrażenie jak by czekał tutaj na wszystkich. Przekręcił głowę w obie strony, słychać było jak trzasnęły mu stawy. Powolnym acz pewnym krokiem ruszył w stronę grupy. Był dobrze zbudowany i zdawał się rosnąć w oczach.
 
__________________
Pośród ludzi stoję ,
Lecz ludzie dla mnie drogi nie wydepczą
I nie z ich myśli idą myśli moje.
Kmil jest offline