Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-12-2017, 13:22   #62
Highlander
 
Highlander's Avatar
 
Reputacja: 1 Highlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputację
Freedom is something that dies unless it's used.

― Hunter S. Thompson

Cisza. Skrawek spokoju pośród morza krzyków, błagań i cierpień. Moment wytchnienia w świecie z zatartymi granicami czasu i przestrzeni, gdzie prawie każda chwila naznaczona jest lękiem. Gdzieś słychać szlochy, ale nie da się ich dostrzec. Czuć czyjś strach, jednak nie jego źródło. Jest też śmiech. Czasem rechot sadystycznego oprawcy, innym razem kanibalistyczny chichot, któremu towarzyszy gasnący blask słabszej esencji. Prośby, groźby, racjonalizacje – wszystkie mnożą się bez liku. Buta, która im to niegdyś uniemożliwiała, już dawno uleciała, zostawiwszy za sobą tylko trzęsące się, zatrwożone wraki. Je oraz potwory. Te ostatnie nie rozpamiętują i nie biadolą. Po prostu żerują. Ucztują, a z każdym kęsem obrastają bardziej w tłuszcz bestialstwa i znieczulicy. To teraz ich jedyna dyrektywa, w to przeistoczyły się ich szczytny cel oraz mrzonki o świetlanej przyszłości. Zaś centrum tego smolistego koszmaru opuszcza jeden byt, wyrwany właśnie z klatki. Wyszarpnięty na siłę przez nie mający prawa istnieć wyłom, wadę w idealnym więzieniu kwestionującą nieomylność tego, kto je stworzył. Dalej słychać ogłuszając skowyt, jakby rzeczywistość biła na alarm. Stopy muska krawędź eterycznego wiru, mająca wciągnąć więźnia z powrotem otchłanne odmęty, ale coś znacznie silniejszego, powołującego się na pierwotne zasady funkcjonowania wszechświata, pcha go w drugą stronę nie tolerując sprzeciwu. Jego wzrok rejestruje gdzieś w dole toczone rozkładem budowle, krajobrazy i oblicza. Są też jęki umęczonych. Narzekających na swoją niedolę, której nie mogą pozbyć się nawet po śmierci. Te pomniejsze mary zlewają się jednak w pojedynczą migawkę, a ona znika zanim umysł jest w stanie przetworzyć ją w pełni. Snujący myśli ma teraz poważniejsze problemy na głowie niż naznaczone entropią pejzaże. Poniewierająca nim siła ciska go naprzód i nakazuje porzucenie przeszłości. Podróżny czuje ciepło, bezpieczeństwo, zastrzyk pewności siebie – uczucia, o których istnieniu niemalże zapomniał. Ale oto są przed nim, wyraźniejsze niż wszystko inne. Rozwijają się we wspomnienia radosnego dzieciństwa i rodzicielskiej miłości. W świętowane urodziny, pierwszą jazdę na rowerze i zabawy w domku na drzewie. Ponownie przeżywa pierwszy pocałunek z Jem Barkovitch tuz za szkolnym boiskiem, czuje zastrzyk dumy po zajęciu drugiego miejsca w swoim dziewiczym biegu na dziesiątkę, wstawia się za klasowym kujonem, kiedy starsza o rok banda zakapiorów szykuje się, żeby sprać go na kwaśne jabłko. Wojna? Jaka znowu wojna? Pozwala, aby wydarzenia tworzące tę nową formę szczelnie go opatuliły – jak ciepły płaszcz w jesienny wieczór. Uścisk wielu z trawiących go koszmarów wiotczeje, rozluźnia się i pozwala okrucieństwom swobodnie zatonąć. Toną więc, ciągnięte na dno czymś prawdziwszym. Szczęśliwszym. Ludzkim.


Benon otwiera oczy. Czuje ospałość zakrapianą niepokojem. Za bardzo nie wie, gdzie jest i jak właściwie tu trafił, ale jego największa niepewność wiąże się z samym sobą. W czaszce rypie go tak, jakby właśnie przywalił mu Collie Evans, główny rozgrywający ich ekipy futbolowej. Skronie tętnią, pieką i grożą pęknięciem pulsujących chaotycznie żył. Perales opiera się o ścianę. Daje sercu dojść do ładu, czerpiąc głębokie hausty powietrza. Przyjemny chłód kafelek pod stopami pomaga mu w tym, pozwala wyjść na prostą. Po chwili wszystko wraca do normy. Chłopak wie co prawda, że o czymś zapomniał, że przez palce przesypał mu się jakiś koszmar, ale w fakcie tym odnajduje jedynie ulgę. Zamiast bez sensu gdybać, skupia się na tym, co tu i teraz. Na realnej, fizycznej rzeczywistości.

Przywitały go w niej królewskie łóżko, lampy ścienne i kredens. Po drugiej stronie pomieszczenia dostrzegł stolik z krzesłem, a daleko z prawej, zaraz przy oknie, obity skórą fotel z podnóżkiem. Wszystko utrzymane w biało-czerwonej tonacji, o kształtach mieszających ze sobą ideały Ikei oraz Warhola. Pokój hotelowy. Tak, tylko jakim cudem do niego trafił? W pamięci rozbrzmiewał mu jedynie świszczący głos Vickersa - dzieciaka o rdzawych włosach, tego co siedział obok niego na chemii i zawsze potrzebował pożyczyć długopisu. Rozmawiali o jakiejś ostrej imprezie, Benon zobowiązał się po drodze kupić sześciopak i garść fajek, a niedługo potem…
 

Ostatnio edytowane przez Highlander : 10-11-2019 o 08:46.
Highlander jest offline