Wypadki, jakie nastąpiły po tym, jak bohaterowie wyściubili nosy z magazynu numer siedem były cokolwiek dziwne. Najpierw zjawili się strażnicy miejscy, w liczbie siedmiu, co było już podejrzane, bo przecież patrole nie liczyły więcej niż trzech ludzi i zebranie do kupy tylu strażników musiało zająć sporo czasu. Nie było z nimi nikogo, kto podałby im pod właściwy adres, a oni i tak bezbłędnie skierowali swoje kroki do magazynu, w którym przed momentem walczono z demonem. Nie wsłuchiwali się też w żadne tłumaczenia, bądź co bądź szlachetnie urodzonych Wilhelma von Dohna i Santiago de Ayolasa, nie oglądali żadnych listów poświadczających proweniencję awanturników, tylko jednoznacznie, przy poparciu pałek i drzewców włóczni sprowadzili Wilhelma, Santiago i towarzyszącego im szczurołapa do parteru. Obitych związano i powleczono w kierunku więzienia świętego Quintusa.
Tam, oczywiście po dokładnym ograbieniu bohaterów ze wszystkiego co cenne i co ważniejsze, po pobieżnym ale fachowym opatrzeniu ran, wszyscy trzej zostali upchani w małej celce, na podłodze której zalegała stara słoma, a ściany pokrywały niezliczone bazgroły wydrapane w kamieniu przez rzesze więźniów. W smrodzie i mroku czekali, co przyniesie im los...
*
Tymczasem Berwin i Elmer czmychnęli i ukryli się nieopodal. Obserwowali z ukrycia co dzieje się przy magazynie i byli świadkami pojmania kompanów przez strażników. Gdy już planowali w jaki sposób ich odbić, nadeszła nieoczekiwana pomoc. Środkiem Schwarzwahe przetoczył się kolorowy, ozdobiony wstążkami i dzwoneczkami wóz, a na koźle obok wąsatego, śniadego mężczyzny siedział Johannes Kroenert.
-
Widzę, że się spóźniłem - oznajmił, gdy już zapoznał się z sytuacją. Dał znak woźnicy i wóz, z nowymi pasażerami ukrytymi w budzie ruszył ulicą. -
Trzeba trochę zmodyfikować plany. Przecież nie zostawimy ich tam na pewną śmierć... *
Kilka godzin później, Johannes Kroenert w towarzystwie swoich przybocznych, w role których wcielili się Berwin i Elmer, wkroczył do więzienia i zażądał widzenia z wachmistrzem. W wyniku tego spotkania, na którym padło wiele grubych słów, trzech kolejnych sług Kroenerta, którzy przypadkowo zostali pojmani przez strażników odzyskało wolność, a wachmistrz wzbogacił się o pokaźną sakiewkę. Ze względu na pośpiech, rzeczy skonfiskowane więźniom pozostały w areszcie.
*
Już niemal rankiem, wóz wytoczył się przez bramę w kierunku Schaffenhofu, co spowodowało kolejny ubytek w pokaźnej kiesie Kroenerta. Okazało się, że pomocnicy uczonego są stirganami i teraz, uciekając przed gniewem fałszywych lub nie, sigmarytów bohaterowie dołączą do pokaźnej grupy owych ludzi, przemierzających trakty Imperium w kolorowym taborze i dostarczajacych ludności rozrywki na festynach i fetach.
*
Tylko Bodo Wanker, zawiedziony rozwojem sytuacji zdecydował się odłączyć od pozostałych i jeszcze przed dotarciem do wsi, pożegnawszy się z kompanami wyskoczył z wozu, niepomny ostrzeżeń Kroenerta. I na tym jego rola w owej opowieści się kończy, podobnie jak niniejsza część sagi.