X
Drow sprawiał wrażenie spokojnego i zrównoważonego, ten chłodny, sarkastyczny ton głosu, ten spokojny oddech, te ramiona luźno skrzyżowane na piersi w pokojowym geście. Ale w jego oczach było coś, co błyszczy w ślepiach wielu drowów, coś w stylu „no dobra, jeśli zaczniemy walczyć, pozabijamy się nawzajem, nie mam za bardzo ochoty umierać, może się dogadamy?”. Nie dostrzegłeś w jego oczach lęku, raczej coś w stylu „a niech to Loth, za jakie grzechy jak mam współpracować z nim?! Ale może jednak warto...? A Może By Tak...?”. Przecierpiał nawet tekst o pająku i walnął coś od siebie. Zdecydowanie nie podobało mu się, że zainteresowałeś się Nizzre. Ale przecierpiał to, zachował chłodny, sarkastyczny ton głosu, spokojny oddech i ramiona luźno skrzyżowane na piersi w pokojowym geście. Musiało mu naprawdę zależeć na tej współpracy. Albo ktoś bardzo skutecznie go do niej zmusił.
Dirith przyjrzał się rysunkowi.
- Jak tym czymś można walczyć? Nie wygląda mi to na coś co mogłoby mi się przydać... - stwierdził tracąc zainteresowanie rysunkiem.
- „Podobno mają tego więcej. O ile nie zdecyduję się tego zniszczyć, być może przyda się mnie. Pomyślałem, że mógłbyś być zainteresowany tego typ sprzętem. Albo wspomaganiem KOS w zniszczeniu tego sprzętu. To tylko propozycja. Nie zakładałem wspólników. Tak czy inaczej, wolałem wspomnieć o tym zwoju i...
Z kąta pomieszczenia po podłodze poturlała się zakrwawiona, ogryziona ludzka stopa. Illiamdrill zgarnął ją nogą i kopnął z powrotem w kąt sali, gdzie zgubę wdzięcznie zgarnęła wielka, kocia łapa.
- „...i o tym, że po niego idę.”
- I to już drugi raz słyszę o tej trawie. Ci łucznicy co tu byli też o niej coś wspominali. Co w niej jest takiego niebezpiecznego? Kosa albo wypalenie jej nie wystarcza? - dodał próbując dostać więcej informacji.
- „Trawa jest żywa, toksyczna i porasta całe miejsce. Chwyta wszystko co jest w stanie chwycić i nie wypuszcza. Sprawę utrudnia brak magii. Nie zamierzam się do niej zbliżać ani jej dotykać. W miejscu o którym mówię, znajduje się Bestia, która prawdopodobnie połknęła zwój. Zakładam, że to prawda. Zamierzam go zdobyć zanim właściciel go odzyska. Tak więc... mam trochę mało czasu na dłuższe pogawędki...” – pewnym siebie, ale spokojnym krokiem ruszył w kierunku drzwi.
Minął cię jakby nic, nie stresując się zbytnio odsłanianiem pleców, choć zachował tę charakterystyczną, drowią „bezpieczną strefę prywatności na odległość przeciętnego sejmitaru”. Zatrzymał się, otwierając drzwi obrócił głowę w waszą stronę i mruknął:
- „Idziecie?”
X
__________________ - Heh... Ja jestem klopotami. Jak klopofy nie podoszają za mną, pszede mnom albo pszy mnie to cos sie dzieje ztecytowanie nienafuralnego ~Dirith po walce i utracie części uzębienia. "Nie ma co, żeby próbować ukryć się przed drowem w ciemnej jaskini to trzeba mieć po prostu poczucie humoru"-Dirith. |