Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-12-2017, 00:34   #109
Kelly
 
Kelly's Avatar
 
Reputacja: 1 Kelly ma wyłączoną reputację
Piersi markiza oraz ghulicy unosił ciężki, gwałtowny dech oznajmujący wysiłek oraz podniecenie. Wampirzyca znała to, doskonale potrafiła pokierować swoimi kochankami tak, że wszyscy doznali zaspokojenia. Agnese powolutku oderwała się od ghulicy i usiadła tuż obok twarzy markiza, tak że mógł oprzeć głowę na jej nagim udzie. Uczynił to zresztą natychmiast. Widziała, jak bardzo zalana jest jej soczkami jego twarz. Była wręcz mokra, lepiąca się.
- Kocham cię - usłyszała jego głos.
Także ghulica powoli dochodząc do siebie zeszła z wiotczejącej męskości i siadła obok jeszcze łapiąc chwile rozkoszy. Wampirzyca odsunęła się lekko i pochyliła. Pomalutku zaczęła wylizywać twarz Alessandra.
- Jesteś smakowity skarbie.
- Oczywiście, najdroższa, przecież to co zlizujesz, zresztą słodko strasznie, jest właściwie twoje. Bardzo smaczne. Uwielbiam to oraz wiesz
… - powiedział cicho - chyba rzeczywiście odnalazłem twoje najwrażliwsze miejsce.
- Yhym… - Wymruczała i nim zdążył zareagować zrobiła na jego policzku sporą malinkę. - Teraz nie będziesz na pewno mnie zdradzał. - Spojrzała na niego rozbawiona.
- Przecież wiesz, że nie planowałem cię zdradzać i nie chcę i nie będę. Jeśli chcesz, możesz mi robić codziennie malinki, żeby być pewną - uśmiechnął się do niej.

Piękna Florentynka Agnese skończyła wylizywać jego twarz i zsunęła się niżej by na jego szyi pozostawić kolejny czerwony ślad.
- To ile dni tu jestem? Muszę nadrobić.
- Od 29-ego
- zdziwił się - ale wiesz co, także chcę nadrobić każdy dzień, kiedyśmy się jeszcze nie znali. Bardzo ciebie kocham - powtórzył.
- Sześć dni… - wymruczała i zrobiła kolejną malinkę po drugiej stronie jego szyi.
- Czyli jeszcze cztery - widać było, iż po prostu czuje się przy niej dobrze. Nawet jeśli się pomylił, to dla niego nie było bardzo istotne. Obecność jej natomiast była absolutnie wspaniała.

Wspaniała wamiprzyca zsunęła się, kładąc się na jego piersi i pocałowała mocno, zasysając skórę na jego ramieniu. Chwilę patrzyła jak powolutku robi się tam niewielki siniak.
- Jak dla ciebie mogą być jeszcze cztery.
- To czekam. Doprowadzasz mnie do wyjątkowej przyjemności. Agnese, cieszę się, że jesteś obok
. - Gdy mówił wampirzyca zostawiła kolejny ślad na jego ramieniu.
- Signora - wtrąciła nagle Gilla - a ja, czy cieszysz się, że jestem tutaj. Bowiem dla markiza wiem doskonale, że jestem jakby dodatkiem do ciebie. Ale dla ciebie?
- Oboje jesteście moimi wspaniałymi partnerami
. - Wampirzyca obejrzała się na ghulicę. - I zarówno jedno jak i drugie chciałabym móc rozpieścić wyjątkowo i po równo zarazem. - uśmiechnęła się ciepło. - Mam nadzieję, że jakoś mi się udaje.
- Signora, możesz mi wierzyć, że bardzo się cieszę i dziękuję, że dopuściliście mnie do siebie. Wiem, że dla markiza to było trudne i jestem mu bardzo wdzięczna, że przemógł się na prośbę pani. Dziękuję wam.
- No
… - tyle tylko wymruczał markiz, który niewątpliwie został postawiony w trudnej sytuacji.

Florentynka przesunęła dłonią wzdłuż jego gorącego ciała docierając do jego oklapłej już męskości i delikatnie zaczęła się nią bawić.
- Tylko markiz, jest bardzo zachłannym nastolatkiem. - Mrugnęła do ghulicy, która oddała mrugniecie swojej pani. - Zachłannym, zaborczym… obie wiemy jak lubi dominować. - W głosie Agnese coraz bardziej przebijało się rozbawienie.
- Signora wiesz, chyba nam to nie przeszkadza. Przypuszczam, że nie masz pani nic przeciwko, jeśli bierze cię od tyłu, kiedy nie możesz nic zrobić, nawet go widzieć, tylko się oddajesz, albo klęczeć u jego stóp trzymając jego męskość w ustach. Bowiem przyznaję, nie miałabym osobiście nic przeciwko.
Wampirzyca spojrzała na swego zakochanego narzeczonego. Chciała to powiedzieć, chciała by wiedzieli, że kocha na nich patrzeć także w tych momentach, ale chyba juz dziś wystarczająco dużo wywołała u markiza zakłopotania
- Co ty na to skarbie?
- Na co
? - spytał zdezorientowany. - Przepraszam, właśnie kontemplowałem twoje ciało oraz marzyłem sobie, jak to będzie wspaniale razem. Przepraszam naprawdę, co ja na co kochana?
Wampirzyca roześmiała się. Nie miała serca by się z nim już tej nocy drażnić. Powoli wstała z łóżka i przeciągnęła się. Jej pokój był w strasznym stanie. Rozrzucone ubrania, rozsypane monety, rozwalony szezlong.
- Wiecie kochani, że o ile uwielbiam wasze pieszczoty to… - Uśmiechnęła się obracając się w ich stronę. Patrząc na te dwie cudowne istoty siedzące na jej łóżku jej uśmiech jeszcze się poszerzył. - … to absolutnie w waszym towarzystwie nie są mi potrzebne.
- Ale ja cię lubię pieścić
- zaprotestował markiz.
- Ja także, pani - dodała Gilla. - Wydawało mi się, że chcesz ich, no chyba - uśmiechnęła się - że te słowa oznaczają, iż nasza elokwencja sprawia, iż rozmowy są lepsze niż to co przeważnie robimy.
- Gorzej moja droga
. - Agnese wpatrzyła się w nich, w ich zaniepokojone oblicza. - To znaczy, że kocham was tak, że nawet wasze milczenie piękniejszą jest mi muzyką niżeli jakikolwiek bard byłby w stanie stworzyć. - Ciepły głos wampirzycy niósł się po komnacie. - Że chwila z wami droższa jest mi niz lata mego wiecznego życia. Jeden niewinny, wrażliwy dotyk bardziej rozpalający niż jakakolwiek pieszczota.
- Wiesz pani, skoro tak mówisz, nie będę narzekać
- uśmiechnęła się wesoło Gilla - chociaż zamiast milczeć, wolę jednak nasze wspólne zabawy.
- Wiesz kochana Agnese, cieszę się, że moja narzeczona uwielbia ze mną przebywać. Osobiście również cieszę się, kiedy mogę być przy tobie. Jesteś kimś takim, że jeszcze wcześniej trochę, nie myślałem, że taki ktoś może istnieć.
- Tak musi być rzeczywiście signora, skoro, twój narzeczony ustąpił ci nawet co do mojej osoby
- przyznała ghulica.
- Wiem, jak ważna jesteś dla Agnese - przyznał markiz. - Skoro zaś dla niej, dla mnie także.

Urocza Florentynka Agnese uśmiechnęła się do nich i spojrzała na bałagan.
- Dobrze… nie zasnę w takim bałaganie. - Zatarła dłonie.
- Wobec tego weźmy się do pracy. Nie wpuszczę nikogo tutaj, kiedy leży wywalona beczka złota. Ufam swojej służbie, jednak niektórzy mogliby chcieć, sami wiecie, co taki widok może uczynić ze wspaniałym nawet, uczciwym człowiekiem - stwierdził markiz.
- Tak - przyznała Gilla - postawimy beczkę. Wsypiemy pieniądze, zaś szezlong, cóż, będzie do naprawy. tylko do wyniesienia. Jeśli lubisz signora takie wiązanki, markiz musi się postarać, ażeby przyniesiono nowy jakiś mebel. Pasowałby stolik lub fotel - błysnęła wesoło, żartobliwie namiętna ghulica.
- Już niebawem powinnam się przenieść do sypialni Alessandra, a z tego co kojarzę ma łoże z baldachimem. - Wampirzyca sama bez większego problemu postawiła prawie pustą beczkę.
- Tak, całkiem zresztą wygodne - przyznał markiz. Właściwie większość małżeństw miała osobne pokoje, jednak takie kochające się poprzestawały na wspólnej komnacie. Colonna bardzo się ucieszył deklaracją narzeczonej.
- Będziesz musiał sprowadzać kochanki w inne miejsce najdroższy. - Wampirzyca wzięła jakiś większy kawałek materiału i przesypała na niego część monet. Jej wzrok sprawnie przeliczał kolejne porcje monet.
- Ty jesteś moją kochanką, więc po co mam kogokolwiek sprowadzać - złapał jakąś czapkę i przy jej pomocy ładował monety do beczki. Natomiast Gilla wpadła na pomysł związując nogawki pantalonów oraz takim właśnie woreczkiem przesypując dukaty.
- Ach… bo jak nie słuchałeś ustaliłyśmy że jesteś napalonym, zaborczym nastolatkiem. Uznałam że ci nie wystarczam.
- Agnese, przysięgam że wystarczasz
! - padł przed nią na kolana nagle pobladły. - Słowo honoru. Uwierz mi - nie widział, że stojąca za plecami Gilla prawie pada z potężnego śmiechu.

Słodka wampirzyca przyklęknęła przed nim i pocałowała go mocno. Po chwili popchnęła go i wspólnie upadli na stertę monet. Było ich mniej, niżeli poprzednio, ale zawsze trochę.
- I co, jutro pomyślimy, co z nimi robić? Czy wolisz teraz jeszcze - spytał próbując się domyślić. - Ale świetnie być tak tutaj - uścisnął mocno jej dłoń.

Tymczasem Agnese zgarnęła część monet i usiadła okrakiem na mężczyźnie. Puściła w obieg odrobinę krwi i markiz mógł zobaczyć jak monety spadają na jego ciało nienaturalnie wolno.
- Gilla przekaże Kowalskiemu mój pomysł i szacowana kwotę na osobności. - Zerknęła na ghulicę. - Porozmawiam z nim na początku nocy.
- Rzekłaś pani
- potwierdziła sługa. - Powiadomię go.
- Co do inwestycji z mojej części mam kilka swoich pomysłów
. - Pierwsza moneta nieśmiało uderzyła o pierś mężczyzny. - Jakby nie patrzeć jestem kupcem.
- Wobec tego jutro
- przeciągnął się markiz. - Właściwie co zrobiłaś z tymi monetami, one tak jakby spowolniły? - spytał bardzo ciekawy.
Agnese wypuściła wszystkie dukaty z dłoni i wszystkie powolutku zaczęły opadać w stronę Alessandra.
- Specjalizuję się w pewnej dyscyplinie… - Wampirzyca uśmiechnęła się, a na jej twarzy odbijały się złote bliki od kręcących się w powolnym tańcu pieniędzy. - … Doskonalę pewien talent, który daje mi moja krew. Dyscyplina ta nazywa się temporis. - Kolejna z monet uderzyła o pierś markiza. - Pozwala ona na manipulację czasem.
- Naprawdę? Niesamowite wręcz. Jakim sposobem umiesz takiego coś bardzo nieprawdopodobnego
? - pytał, zaś Gilla nie chroniąc się zbierała szybko pozostałe monety. Jakby bowiem nie było, poranek powoli miał nadejść.
Agnese popchnęła resztę monet, a te powolutku ruszyły w stronę beczki.
- Krew każdego z klanów niesie w sobie pewne dary. Wypalając ją, możemy uzyskać do nich dostęp. - Rozsiadła się wygodnie obserwując ruch monet. - Mój klan ma trzy takie dary. Temporis, którego namiastkę teraz widzisz. Prezencję pozwalającą kontrolować to co czują względem nas inni i Potencję… - monety przyspieszyły i wpadły do beczki. - .. która sprawia że mamy nadludzką siłę. Co ciekawe ghule jeśli piją krew wampirów dosyć długo też mogą opanować dyscypliny. Na przykład Borso zna podstawy Potencji.
- Właściwie mam nadzieję, że moja potencja też pasuje. Bowiem impotencja dla mężczyzny to straszna, jak przypuszczam, przykrość
- uznał inteligentnie, jak mu się wydawało markiz. - ale właściwie skąd znasz potencję Borso? - spytał nagle wampirzycę.
- Wiesz… potencja u wampirów to coś zupełnie innego. Jeśli jej użyję jestem w stanie zmiażdżyć w dłoni czyjś kark. - Agnese uśmiechnęła się.
- Jednak Borso nie jest wampirem.
- Ale jest ghulem i pije moją krew od wielu lat. Prawie dwa razy dłużej niż Gilla. - Uśmiechnęła się do markiza. - Nie wygląda, ale ma teraz… - Szybko dokonała kalkulacji ile miał lat gdy zaczął pić jej vitae - jakieś siedemdziesiąt lat.
- Nie wygląda na takiego podstarzałego
- uznał markiz. - Gilla też ma taką moc? - spytał zaciekawiony chcąc się dowiedzieć czegoś więcej o bliskich przybocznych narzeczonej.
- Jeszcze nie… chyba że to przede mną ukrywa. - Mrugnęła do ghulicy. - Choć prawdą jest, że dawno nie wykonywaliśmy naszego małego obrządku, co moja droga? - Wampirzyca mówiła tu o podawaniu porcji krwi dla ghuli, drobinki które Gilla wypijała przy okazji seksu były tak naprawdę niczym.
- Wiesz pani, że chętnie w nim uczestniczę. Twoja krew jest wspaniałym darem - właściwie wszystkie monety znalazły się już wewnątrz beczki, tylko należało przytwierdzić górę.
- Jaki obrządek? - markiz pytał dalej.
- To może sprostuję kilka rzeczy co, skarbie? - Agnese wstała i ziewnęła. - Gilla też ma już… 30 lat, kochana? Bodajże 33. - Gdy ghulica przytaknęła wampirzyca kontynuowała. - Obrządek polega na tym, że podaję swoje vitae w kielichach swoim ghulom. Jest to dosyć… potem jestem dosyć głodna, bo oddaję sporo swojej krwi.
Zgarnęła kilka leżących na ziemi monet, które najwyraźniej musiały się pod nimi zawieruszyć.
- Co do Borso, też był kiedyś moim kochankiem, ale wiele, wiele lat temu. - Agnese popatrzyła na markiza. - Ale było to raczej zaspokajanie żądz niż coś więcej.
- Hm, może porozmawiajmy o czymś innym, choć cenię szczerość. Po prostu wreszcie załatwmy tę beczkę i jeszcze porozmawiamy do rana. Szezlong załatwimy później
.

Wreszcie piękna Agnese wrzuciła ostatnie monety i chwyciła wieko beczki. Wypalając jeszcze trochę krwi jednym porządnym uderzeniem wbiła wieko. Przeszła po pokoju zbierając ubrania i rzuciła je na przechylony mebel, po czym usiadła na łóżku.
- Alessandro… jakbym bardzo nie chciała nigdy nie mogłam ci zaoferować tego, że będziesz moim pierwszym mężczyzną, tak jak ja byłam dla ciebie pierwszą kobietą. Nawet ciężko mi powiedzieć, że żałuję, bo wszystkie osoby, z którymi byłam były mi też bardzo bliskie. - Uśmiechnęła się smutno. - To trochę męczące i smutne w byciu wampirem, w pewnym momencie zapominasz, co to znaczy “pierwszy raz”.
- Dla mężczyzny liczy się pierwszy raz
- przyznał - jednak najważniejsze jest, by był ostatnim. Nie wymagam ani nie patrzę na to, co było zanim się poznaliśmy. Jednak naprawdę przy tobie jestem zaborczy - przyznał. Objął ją. Była taka piękna oraz taka naga. - Jakie plany mamy na jutro?
Agnese wysmyrknęła się z jego objęć i ukryła pod potarganą kołdrą. po dłuższej chwili wysunęła czubek głowy.
- Wredny zaborczy narzeczony, wszystko chce wiedzieć.
- Pewnie. Wiesz, zawsze warto wiedzieć, żebym mógł dostosować swoje plany do twoich
- uśmiechnął się.
Odsłoniła kołdrę, zapraszając go do siebie. Podszedł układając się oraz obejmując ją ramieniem.
- Znając ciebie i Gillę, to… - widać było, że Agnese jest rozbawiona. - Seks z wami, wasze pieszczoty, pocałunki, chwila przerwy i od początku, ale może w innej kolejności.
- Czyli zaczynamy od pieszczot, czy pocałunków, bowiem przerwa niewątpliwie później
? - spytał markiz.

Dumająca wampirzyca westchnęła wtulając się w niego i zerknęła na Gillę, która przysiadła na łóżku.
- Obawiam się, że powinnam ponaciskać na spotkanie z kardynałem Medicim, porozmawiać z Kowalskim, zaczać pozbywać się tej gotówki w miarę możliwości w sposób, który przyniesie mi jakiś zysk. Porozmawiać z Sophie i Vittorią, Napisać listy do kardynałów hiszpańskich. - Szeptała cicho, opierając się i Alessandra. - Porozmawiać w końcu o sukni ślubnej i jeszcze raz powiedzieć tak, pewnemu uroczemu mężczyźnie.
- Obiecuję kochanie spełnić jutro, właściwie już dzisiaj wieczór, to co omawialiśmy, właściwie dwie rzeczy
- przytulił ją. - Śpij dobrze - powiedział całując uszko pięknej kobiety, która właśnie pogrążyła się w krainie wampirzego Morfeusza.
 
Kelly jest offline