- Usiądź. - Theo wskazał łóżko naprzeciw niego - Co mogę dla ciebie zrobić?
- Chcę raz na zawsze rozwiązać kwestię Mroku. Jak będzie trzeba, to pozabijam ich wszystkich - wycedził. - Tylko muszę być silniejszy. Musimy znaleźć dla mnie żywioł.
Złoty przekrzywił głowę i przyjrzał się Deanowi uważnie. Miał uczucie strasznego deja vu. - Czemu nie wszystkich Obdarzonych? Posiadanie kryształu daje nam nienaturalna moc, którą wykorzystujemy tylko do zadawania innym bólu, a jego odcień w żaden sposób nie decyduje czy jest się dobrą osobą czy złą, ale... - na kilka sekund zapadła cisza - Pomogę tobie. Mrok przegiął pałę, zresztą sam mam z nimi niewyrównane porachunki. Masz jakąś listę żywiołów? Kto co ma, względnie co nie zostało jeszcze znalezione?
- Znam Obdarzonych ze Światła, ale chcę zapolować na kogoś z Mroku... Wiem, że to łatwiej powiedzieć niż zrobić - dodał od razu. - Ale myślę, że przy dobrze zaplanowanym ataku, mógłbym szybko skończyć taką walkę, dzięki mojej bazowej mocy. Potem będzie z górki. - Dobrze, powiedz jakie żywioły mamy w Świetle, tak na początek. Potem zobaczymy czego warto szukać z tych które zostaną. Smaug ma Ogień, Kalipso Wodę, kto dalej?
- Leigong Wiatr, Susanoo też ma Wodę, Medvied Ziemia. I Biały ma moc Światła. - Czyli zostają nam Ogień, Ziemia, dwie Elektryczności, dwie Grawitacje, dwa Mrozy, Powietrze i Mrok. Pominąłem coś? - Złoty spytał dla pewności - Grawitacja byłaby chyba najlepsza, do spowolnienia celu. Mógłbyś wtedy gładko trafiać podstawą. Ewentualnie elektryczność. Ale wpierw musimy te moce znaleźć i musimy mieć pewność że damy sobie z nimi radę, czyli sam pewnie też będę czegoś potrzebował. - Theo westchnął delikatnie - Będziemy potrzebowali dużej ilości gotówki żeby przeprowadzić poszukiwania, ale to nie powinno być problemem. Ceres prosiła o kontakt, czuję że się czegoś dowiedziała.
- Chyba z gotówką, nie będziesz miał problemu, prawda? - dopytał Dean. - Raczej nie, muszę tylko do niej zadzwonić. - odparł - Tuż po walce jeden z oficerów dał mi notatkę z informacją że prosi o kontakt. Załatwić to teraz?
- Jeśli możesz? - wzruszył ramionami. - Kasa da nam niezależność - wstał i przeciągnął się. Jego bluza lekko się rozchyliła ukazując jego kryształ. Jeśli do tej pory były wątpliwości, to teraz Theo w pełni widział, że był on znacznie ciemniejszy niż wcześniej. - Jasne. - odparł i wykręcił numer - Staraj się nie rozbierać przy innych. Kryształ ci pociemniał, raczej nie chcemy niepożądanej atencji. - dodał czekając na połączenie.
Dean zmarszczył brwi, po czym spojrzał na swoją klatę.- Chyba nie... - odparł, ale nie był tego pewny. - A zresztą.... - zapiął pod szyję.
Po kilku sygnałach Theo nawiązał połączenie.
- Halo. - usłyszał głos kobiety w słuchawce. - Cześć Ceres, tutaj Theo, co słychać?
- Och, dobrze cię słyszeć - w jej głosie odczuwalna była ulga. - Nic ci nie jest? Słyszałam o tych wydarzeniach w Springfield… - U mnie wszystko ok, jestem tylko trochę zmęczony. - zamilkł na moment - Ciebie żadni niepożądani goście nie odwiedzali mam nadzieję?
- Dlaczego by mieli? - zapytała wyraźnie zaskoczona. - Skoro z tobą dobrze, to mogę liczyć, że jutro wrócisz do LA? Czy od razu lecimy do Europy i tam się spotkamy? - Szczerze? Nigdy nie wiadomo gdzie się przypałętają tym razem. Mrok ma brzydki zwyczaj pojawiania się w zupełnie losowych miejscach. - uspokoił kobietę - Możemy się spotkać w Europie, pytanie tylko czy mnie teraz samego puszczą. Pogadam z nimi i ewentualnie poproszę Deana żeby mi asystował. - spojrzał na młodzieńca pytająco - Chyba że masz coś przeciwko?
- Dla mnie nie ma żadnego problemu. W takim razie za dwa dni widzimy się w Mediolanie. Będę czekała na telefon. Pa! - rozłączyła się.
Theodor uśmiechnął się delikatnie i odjął słuchawkę od ucha. Wszystko szło po jego myśli. - Mediolan, za dwa dni. - zwrócił się do Swifta. - Załatw sobie szybko przepustkę, piękne miasto warto żebyś je zobaczył zanim zabierzemy się do roboty. Potem może już nie być czasu...
Ten pokręcił głową.
- Będę tam za trzy dni. Wcześniej muszę zorganizować pogrzeb rodziców - wyjaśnił obojętnym tonem. - To idę, mam dużo do zrobienia. - Rozumiem. - Theo podniósł się i podał Deanowi dłoń. Gdy ten ją chwycił Theo przykrył ją swoją drugą ręką. - Dorwiemy tych skurwysynów. Gdybyś mnie potrzebował w czymkolwiek daj znać.
Po tym krótkim pożegnaniu Theo zabrał się za pakowanie swoich rzeczy. Nie miał dużo, ot kilka ubrań i obuwie. Cała reszta jego dobytku została w bazie w LA. Nie próbował nawet dostać się do Coopera, wiedział że ten ma zbyt dużo roboty, zamiast tego poinformował jednego z oficerów SPdO o tym że wraca do bazy. Spodziewał się że zastępca Smauga będzie mu stwarzał problemy, jakby nie patrzeć sytuacja była dosyć napięta, ale czuł że Weaver nie pokaże swojej głowy w najbliższym czasie. Zresztą mógł się asekuracyjnie przemienić żeby przeczesać najbliższą przyszłość. Po trzydziestu minutach stał już na zewnątrz z wojskową torbą przerzuconą przez ramię. Ruszył w kierunku najbliższego przystanku komunikacji miejskiej i zaczął szukać połączenia do LA. Potem musiał zabrać swoje rzeczy stamtąd i kupić bilet lotniczy do Mediolanu. O tym że tam leci poinformuje Coopera już z bazy, tak aby tamten nie stwarzał mu zbyt dużych problemów. |