Wątek: Agenci Spectrum
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-12-2017, 01:35   #11
Pipboy79
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 3 - I wesołych świąt, i szczęśliwego Nowego! :)

Czas: 1940.II.16; godz. 22:35
Miejsce: południowa Norwegia; wody Jossingfjord; pokład HMS “Cossack”
Warunki: noc, mroźno, deszcz ze śniegiem, dość silny wiatr, średnie fale



Ruch. Nerwy. Ciemność. Wszystko mokre. Deszcz sypiący wraz z wiatrem szpilkami w twarz. Chaos. Krzyki. Gdzie oni są?! Nic nie widać! Kotłowanina. Mokre dechy pokładu. Wilgotny mróz. Było zaledwie kilka stopni poniżej zera ale zachlapywany wodą z morza i śniegiem z nieba oraz dość silny wiatr który mieszał to wszystko bezustannie i sprawiał, że wydawało się, że jest o wiele zimniej. I jeszcze raz chaos. Wzmożony obupólnym zaskoczeniem wzajemnymi akcjami tak na niemieckiej jak i brytyjskiej jednostce. Wszystko się rozsypało wydawało się, że nikt nie ogarnia sytuacji poza tym co widzi na zaciemnionym, mokrym pokładzie oślepiony przez sypiący śnieg.

Trójka agentów wiedziała, że we trójkę przeskoczyli w miarę sprawnie gdzieś na śródokręcie niemieckiej jednostki. I, że jakiejś części grupy abordażowej również się to udało. I to właściwie tyle co wiedzieli. Widzieli pokulone sylwetki brytyjskich marynarzy. Obydwie jednostki były w ruchu gdy się mijały a raczej ocierały burtami z szarpiącym nerwy zgrzytem blach. Ci którzy odważyli się skakać w takich warunkach zostali rozsypani wzdłuż burty niemieckiego tankowca a pozostali zostali na brytyjskim niszczycielu. Brytyjczycy wylądowali więc na niemieckim pokładzie bez ładu i składu zgrupowani po dwóch czy trzech albo i pojedynczo. W pierwszej kolejności próbowali się pozbierać po tym chaotycznym, mokrym i nocnym abordażu.

Wszystko ucichło wraz z szarpiącym nerwy odgłosem ścierających się ze sobą blach morskich olbrzymów. Minęły się. Nagle zrobiło się zupełnie cicho bez tego zgrzytania blach. A przynajmniej w pierwszej chwili tak to brzmiało. Brytyjczycy więc próbowali się przegrupować i doliczyć ilu właściwie ich na tej niemieckiej jednostce.

Śródokręcie słabo nadawało się do zabawy w chowanego bo kryjówek właściwie nie zapewniało zbyt wiele. Przynajmniej jeśli miało się punkt obserwacyjny gdzieś z górnych pięter nadbudówki. Najbliższymi względnie solidnymi wydawały się nadbudówki albo rufowa albo centralna. Przy trójce agentów okazało się, że jest tylko połowa ich eskorty. Rozpoznać się dało zawalistą sylwetkę bosmanmata Barnesa i dwóch jego ludzi. Ale nawet gdy byli na wyciągnięcie ręki twarze jawiły się jako blade owale pogrążone w ciemności. Czy pozostałym udało się przedostać na pokład i gdzieś tu byli przemieszani z innymi brytyjskimi marynarzami czy zostali na niszczycielu kompletnie nie szło w tej chwili zgadnąć. No i byli jeszcze Niemcy.

- Tak jest panie poruczniku. - bosmanmat potwierdził otrzymany rozkaz i machnął na dwóch ludzi i sam razem z nimi nałożył bagnet na karabin. Gupka ruszyła w kierunku nadbudówki dominującej na śródokręciu. Niemiecka załoga albo usłyszała krzyki czy hałasy albo była po prostu profilaktyczna. Z centralnej nadbudówki błysnął snop ostrego światła zalewając śródokręcie snopem białego światła. W tym snopie świetnie było widać zarówno żwawe skośne kreski śniegu, sunące łukiem wodne rozbryzgi rozbijających się o burtę transportowca fal jak i zamarłe i oślepione sylwetki marynarzy. Teraz już drużyna na pewno wiedziała o drużynie gości jaka złożyła im wizytę.

Od strony rufy do agentów doszły krzyki. Nie widzieli co tam się dzieje ale krzyki były tak po niemiecku jak i po angielsku. Choć przez ten wzburzony stan morza, wiatr i fale ciężko było zrozumieć kto tam, i co, i do kogo krzyczy. - Halt! Hände hoch! Hands up! - ktoś z centralnej nadbudówki zaczął krzyczeć rozkazująco po niemiecku i angielsku. Ale agentom i eskorcie udało się dotrzeć te kilkanaście metrów śliskiego i zamarzającego pokładu, przez sypiący śniegiem w twarz lutową, norweską noc do nadbudówki. Tutaj co prawda przy samej jej ścianie kryjówki właściwie nie było żadnej. Ale też trzeba by się z góry wychylić i spojrzeć w dół by ich dostrzec. Ale można było rzucić w dół granat. Dotarli jednak do drzwi a za nimi powinno być wnętrze tej nadbudówki. I pewnie niemieccy gospodarze. Tylko nie wiadomo czy tuż za drzwiami czy gdzieś dalej. Była to jednak najszybsza i najkrótsza droga na mostek czy kabiny łączności. Była ich jednak tylko szóstka a ilu Niemców było w tych korytarzach i salach za drzwiami nie było sposób przewidzieć. Tak samo czy mogą realnie liczyć na pomoc innych brytyjskich marynarzy którzy przedostali się na pokład. A gdzieś w te parę kilka nerwowych chwil stracili połowę przydzielonej przez komandora Viana eskorty. Bosmanmat skierował swój owal twarzy z dłonią na zamknięciu drzwi. Patrzył pewnie na tą najbardziej decyzyjną z trójki agentów choć tego nie było widać a trzeba było się domyślać. Czekał na rozkazy.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline