Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-12-2017, 12:05   #63
Leoncoeur
 
Leoncoeur's Avatar
 
Reputacja: 1 Leoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputację


Przebudzenie było…. złe.
Wprawdzie ciało zagoiło się i wróciło do normalnego stanu po ranach zadanych przez Angusa, ale wspomnienie tego co się stało i świadomość oddania się bestii odciskały na nim swe piętno. Ta potworna żądza mordu, bycie czymś całkowicie wypranym z człowieczeństwa … Alex aż skulił się na łożu.
Do tego świadomość, że prawie zabił Ailę, oraz wspomnienie jej słów.
Jiri.
Giselle.
Nie żyją.

W jednej chwili przed oczyma stanęły mu obrazy wspólnie spędzonych lat. Dla łowców wampirów każdy dzień może być ostatnim, o czym przekonał się Otto w Wygódkach, ale te dwie śmierci na raz, zadane tak głupio, być może przez nieporozumienie i zbyt prędkie palce na spustach kusz… to bolało bardziej niż by miał rozszarpać ich wampir w trakcie tropienia go.
Po policzku Bękarta spłynęła krwawa łza, ale nie było już dzikiego gniewu, był tylko żal.
Żal i zimne pragnienie zemsty.
Ktoś musiał umrzeć.

Wampir podniósł się ciężko z łoża i po ciemku, na oślep, ruszył ku drzwiom celi. Gdy w końcu natrafił na nie i uchylił , do środka pomieszczenia wpadło nieco światła dawanego przez wiszącą na ścianie korytarza płonącą pochodnię.
Dopiero wtedy to zobaczył.
Uniósł najpierw jedną, a potem drugą dłoń do twarzy, wierzchem do góry przypatrując się porastającej je sierści. Nie włosom rozsianym po skórze, a zwierzęcej sierści gęstej i nawet połyskliwej w świetle ognia. Sierści ni to szarawej, ni to burej i ciągnącej się aż do rękawów koszuli. Odwinął mankiet i podciągnął… zobaczył, że sierść ciągnie się wierzchem przedramienia aż po zgięcie łokcia. Na drugiej ręce miał to samo.

[MEDIA]https://i.imgur.com/KmlvuNH.jpg[/MEDIA]

Przerażony aż cofnął się do celi nie rozumiejąc skąd to się wzięło.
Czemu? Jak…?
Stawał się zwierzęciem?
Jęknął i przylgnął plecami do ściany, gdy usłyszał jakieś kroki. Bał się, że ktoś go tak zobaczy i przez chwilę zdał sobie sprawę, że ta reakcja też przypominała zwierzęcą.
Opadł na kolana i skulił się na ziemi, nie podnosił głowy dopóki kroki nie oddaliły się.

Dopiero po kilku minutach powoli wstał i wymknął się chyłkiem na korytarz. Martwił się o Ailę, ale w tym stanie nie chciał iść do jej komnaty żeby sprawdzić, czy nic się jej nie stało. Przemykając nim planował mord, żeby odsunąć od siebie myśli o tym czym się stawał.


Nicholas nie miał łatwego życia.
Pochodził z miejskiej biedoty i aby żyć, już jako dzieciak musiał kraść i robić… hm, gorsze rzeczy. Jako wyrostek był członkiem bandy reketerów, a z czasem nie gardził i mordami na zlecenie. Przestał biedować, nie głodował, nie marzł w zimie, wciąż było to jednak marne życie na marginesie.
Wszystko zmieniło się, gdy zwerbował go jeden znajomek, do grupy ludzi służących jako zbrojni jednemu tajemniczemu wiedeńskiemu notablowi. Dopiero parę lat później dowiedział się, że ich pryncypał to wampir, ale jego życie wyglądało już naprawdę nieźle. Na niczym mu nie zbywało, a i łamanie rąk trzeba było czynić rzadziej, choć tu Nicholas czasem za tym tęsknił.

Tego wieczora Nicholasa opuścił życiowy fart, bo stracił przytomność w stajni oporządzając konie. Ostatnie co czuł, to jakby niebo zwaliło mu się na głowę, a potem? Ciemność.
Rozglądając się, zdał sobie sprawę, że leży na polepie związany w niezbyt dużym pomieszczeniu rozświetlanym jedynie przez jedną pochodnię. Jego wzrok zaraz spotkał się ze spojrzeniem mężczyzny w którym po chwili obolały łeb rozpoznał wampira. Tego, który przybył tu z wrogiem ich szefa i już został, a na którego mieli mieć baczenie.
- Pytanie pierwsze - Alexander zbliżył nieruchomą twarz do związanego Nicholasa - co z Ailą. Jasnowłosą. Córką w krwi Angusa.
- Cc... ccco? A cco ma być? Ppaanie... - Nicholas choć niejedno miał na sumieniu teraz jąkał się i trząsł jak liść osika. - Pposzła... nie mówiła gdzie... a myśmy nie ppytali…
- Niedługo przed świtem? Po moim powrocie z lasu? - upewniał się bękart.
- Nnie no... ppanie... teraaa... jak zaszło sssłońce…

Wampir odetchnął. Swój wybuch i napad bestii pamiętał jak przez mgłę, bał się, że mógł zrobić jej krzywdę. Krzywdę taką, której wampirza krew i nieumarłe ciało nie mogły by uleczyć.
- Pytanie drugie: którzy z twoich kamratów zabili tę dwójkę, co przybyła zeszłej nocy. Brodaty mąż, piękna ciemnowłosa niewiasta.
Na to pytanie Nicholas stał się jakby mniejszy, skuliwszy się w sobie i starając odsunąć od wampira.
- Pppanie... ja nnie wiem... nie moja warta by... była.
Alexander wysunął kły i powoli przejechał palcem po skroni mężczyzny, linii szczęki, gardle… na którym się zatrzymał.
- Od tylu dni doskwiera wam tu nuda - mówił patrząc mu w oczy, w jego głosie była tłumiona wściekłość. - Nic do roboty. Chcesz mi rzec, że nie rozmawialiście o tym podczas dnia i nic nie wiesz?
Poczuł nagle znajomą woń moczu, a Nicholas jęknął i znów spróbował sie odsunąć.
- Nnie wolno nam! Pppanie.. błaa... błagam!
- Nie jestem sodomitą mała, zaszczana gnido, tedy nie mam zamiar całować innego męża. Jeżeli nie powiesz, to zapewnię ci, że nikomu nic juz nie powiesz. Bo odgryzę ci język. - Alexander wyszczerzył kły. - Ale żeby to właśnie nie przypominało sodomickiego pocałunku, wyjmę go wpierw, tędy. - Alexander nacisnął mocno i brutalnie paznokciem na skórę pokrywającą tył szczęki nad gardłem, jakby chciał się przebić do jego jamy ustnej tą drogą. - Kto. Ich. Zabił?
Mężczyzna zaskowytał rozpaczliwie, jak szczenię.
- Nnie wiem! Jjaaa ja nic nie wiem! - zarzekał się, lecz Alexander bez trudu wyczuwał smród nie tylko szczyn, ale i kłamstwa, toteż po prostu zwiększył nacisk. Bękart nie miał szponów ni ostrych paznokci, toteż ból musiał być zaiste nieziemski, nim jego palec nie przebił się w końcu przez skórę i przejechał po dziąsłach Nicholasa. Bynajmniej nie od tej strony z której normalnie mozna by je dotknąć.
- Aaaaaaa! Powiem, powiem! - darł się zbrojny, pękając. - Ooni żyją! Tylko błaga-gam... nic więcej nie mogę...
- Ja… Jak to… Jak to żyją? - wampir cofnął dłoń i aż przysiadł. Po szyi mężczyzny zaczął płynąć strumyczek krwi, ale Alex choć głodny po wczorajszym wykorzystaniu vitae, ledwo to poczuł.
- Nnie mogę... szef mje za-zabije! - wyrzucił z siebie jąkała, lecz widząc jak okrwawiony palec Gangrela unosi się znów w jego kierunku, szybko dodał: - W lochu ich czy-czymają. Na spyt... spytki ich wzięli.
- Kogo więc spalono? - Alexander wyszeptał. Czuł jakby ziemia uleciała mu spod nóg.

Żyli.
Kłamała.
Żyli…

Nicholas nie odpowiadał, jakby desperacko chciał uznać to pytanie za retoryczne, ale wampir zaraz znów przybliżył twarz do jego twarzy. Włożył sobie zakrwawiony palec do ust i oblizał.
- Kogo. Spalono?
- Ja nie mog…

Bękart urwał mu ucho.

Gdy Nicholas wrzeszczał z bólu i strachu, młody gangrel uniósł małżowinę do ust i ostentacyjnie zaczął ssać. Dopiero po chwili odrzucił urwaną część ciała i pochylił się zalizując otwartą ranę, po czym wstał i obszedł Nicholasa dookoła. Usiadł z drugiej strony.
- Z tej jeszcze słyszysz - szepnął pochylając się do drugiego ucha. - Kogo spaliliście?
Mężczyzna ne wrzeszczał już, tylko szlochał i jęczał.
- Dwa trupy, w mnisich szatach…. nadgniłe mocno… śmierdziało strasznie… ja nie wiem kto to, przysięgam, ja nie wiem…
- Tych dwoje co są w lochach, nic im nie jest? Nic złego im nie uczyniono?
Strach jaki wcześniej wykwitał na twarzy Nicholasa był niczym przy tym co prezentował teraz. Twarz miał trupiobladą, puścił kolejną partię moczu, na czole zaperlił się pot. Alexander umiejąc odczytywać ludzkie emocje dostrzegł to natychmiast.
- Coś im uczyniliś… - nagle zrozumiał. - Jej…? - dodał jakby łagodniej.
- Nie ja!!! - mężczyzna zaskowyczał. - NIE JA!!! To inni!!! Jam tam nie schodził!!! To oni...!!!
Więcej wywrzeszczeć nie zdążył, bo Alexander ze wściekłością wbił się kłami w jego gardło.
Brutalnie, praktycznie je rozszarpując.
Pił do końca, pierwszy raz z premedytacją osuszając człowieka do ostatniej kropli.

 
__________________
"Soft kitty, warm kitty, little ball of fur...
Happy kitty, creepy kitty, pur, pur, pur."

"za (...) działanie na szkodę forum, trzęsienie ziemi, gradobicie i koklusz!"
Leoncoeur jest offline