Książka zdjęta z upiornego pulpitu trafiła, podobnie jak te zabrane z biblioteki do wypchanego do granic możliwości plecaka Wolfganga. Magister obiecał kompanom, że pozbędzie się jej przy nadarzającej się okazji, bo w obecnych warunkach nie ma na to czasu ani możliwości. Pozostał do sprawdzenia środek okrągłej budowli.
Drzwi otworzyły się, gdy zabrane zombie-strażnikom klucze znalazły się w ich pobliżu. Awanturnicy znaleźli się w biegnącym po okręgu korytarzu, którego przeciwległa ściana była stalowym cylindrem. W jednym miejscu w tej dziwnej konstrukcji była nieciągłość o szerokości niemal dwóch metrów, ale przejście prowadziło donikąd - wychodziło na kolejną, przylegającą od środka do stalowego cylindra, wewnętrzną ścianę zbudowaną z kamienia. W dwóch miejscach, dokładnie po przeciwnych stronach metalowego okręgu umieszczono na wysokości piersi dorosłego mężczyzny wystające, solidne żerdzie.
Chwilę czasu zajęło awanturnikom dojście do tego, co z owymi uchwytami można zrobić. W końcu Lothar i Axel chwycili za żerdzie i na głośne -Trzy - naparli na nie. Ze zgrzytem cała okrągła ściana zaczęła się przesuwać, do momentu w którym przejście pokryło się z otworem w kamiennym murze. Przejście do ścisłego wnętrza budowli stało otworem...
Wewnętrzna strona ściany pokryta była czarną, matową emalią, na którą naniesiono punkty wykonane ze srebrnego pyłu. Wiele z tych kropek łączyły srebrne, cieniutkie linie. Dopiero po chwili Wolfgang zorientował się, że oglądając ścianę i sklepiony kopułowato sufit ogląda nocne niebo nad Reiklandem. I to oddane z idealną precyzją. Magister był nawet w stanie, na podstawie wzajemnego ułożenia ciał niebieskich określić datę dzienną odwzorowanego nieboskłonu - Sonnstill. Jednak zdecydowanie ciekawsza była podłoga pomieszczenia.
Jarzył się na niej delikatną poświatą przecinających się wzajemnie linii, heksagram. W sześciu rogach figury znajdowały się niewielkie otwory w kształcie pięcioramiennej gwiazdy.