Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-12-2017, 14:15   #39
Raga
 
Raga's Avatar
 
Reputacja: 1 Raga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputację
Technicy dostali od przełożonych tylko tyle czasu ile było konieczne na zebranie danych z miejsca zdarzenia. Fizycznie nikt nad nimi nie stał, ale przez ściany cały czas czuli wyczekiwanie komendanta. W końcu Patel i Ross dali znać że są gotowi.

Corday i Sinclair zastali trzech techników w laboratorium. Dodatkowa osoba została chyba tylko zaproszona w roli statysty. Adam wcielił się w rolę Andersona, a Joshua i “młody” w role agentów.

Według nas scena walki wyglądała tak - zaczął Patel, a Ross złapał od tyłu młodego technika. - Anderson trzymając agenta w ten sposób pozbawił go broni, a następnie strzelił do drugiego - Adam ruchem dłoni zasymulował oddanie strzału prosto w pierś Patela, który mimo nadziei obserwatorów nawet nie próbował upaść na ziemię. - Wydaje nam się, że wtedy musiał skręcić kark swojemu zakładnikowi, który stanowił dla niego tarczę przed uzbrojonym przeciwnikiem, a teraz był już zbędny.
- Zastanawialiśmy się jak doszło do tego zdarzenia - wtrącił Adam. - Anderson na pewno nie wydostał się z samochodu samodzielnie. Nie było żadnych śladów operowania przy kratce oddzielającej więźnia od kierowcy ani przy zamku otwartych drzwi, które miały blokadę przed otwarciem z wewnątrz. Samochód nie miał też żadnych śladów zatrzymania przez osoby trzecie - technik na chwilę przerwał jakby chciał stworzyć jakąś namiastkę suspensu. - Co ciekawe znaleźliśmy też kluczyk od kajdanek w miejscu gdzie leżał agent ze skręconym karkiem - nastąpiła następna krótka przerwa.
- Sugerujecie, że agenci usiłowali wypuścić Andersona? - nie wytrzymał lekko zirytowany Sinclair.
- No, tak... - odparł lekko zbity z tropu Ross.
- Pytanie brzmi czy chcieli go tylko wypuścić. W końcu przecież z jakiegoś powodu zginęli - rzucił w pomieszczenie komendant.

Irya kiwała głową, oglądając zaprezentowaną przez techników inscenizację, czym wyrażała swoją aprobatę do tego co przedstawiali. Zgadzało się to z tym co sama widziała oczami wyobraźni, kiedy byli na miejscu zdarzenia. Na koniec, po pytaniu Sinclaira, Corday wzruszyła ramionami.

- Trzeba by rozpatrzyć dwie sytuacje. Jedna kiedy agenci są sprzedajnymi kurwami i za wzbogacenie się podrobili papiery oraz odstawili ten cyrk. No i jest jeszcze to, że zanim skończyłam zmianę to minęłam się z Morganem na korytarzu, ale odesłałam go do pana Komendancie gdy ledwo co zdążył się pochwalić, że reprezentuje Andersona. Pamiętajmy, że ten prawnik należy do najwyższej półki i nawet ja bym się dwa razy zastanowiła czy mnie na niego stać - uśmiechnęła się ironicznie, żartując z tego.
- Co?! - Sinclair aż wyprostował się na krześle. - Dlaczego ja nic o tym nie wiem?! Morgan wcale się u mnie nie pojawił!
Irya wzruszyła ramionami.
- Nie mam pojęcia. Ja i tak nie mogłam uczestniczyć w przesłuchaniu, bo miałam za sobą prawie dwadzieścia godziny w pracy non stop. Morgan na pewno by to wyciągnął przed sądem, żeby podważyć zeznania gdyby mu się one nie spodobały, powołując się na błędy wywołane przemęczeniem policjanta prowadzącego czynności - prawie jednym tchem Inspektor wytłumaczyła się ze swojej decyzji.
- Czyli Morgan też nie miał okazji porozmawiać z Andersonem? - zaciekawił się Sinclair.
- Nie sądzę, ale można sprawdzić w papierach czy ktoś go doprowadził do zatrzymanego - odpowiedziała Irya, po krótkiej chwili zastanowienia.
- Roztrząsanie tego co się stało, jak jeszcze mieliśmy Andersona w garści, nie ma sensu w obecnej chwili. Wewnętrzni zadziałali zbyt szybko żebyśmy mogli cokolwiek zrobić - podsumował komendant. - Za to możemy jeszcze pogadać sobie z Morganem. Może on wniesie coś do sprawy. - Widać było, że pomysł na jaki wpadł bardzo mu się spodobał. - Zgadnij kto powinien się tym zająć - szef zadał retoryczne pytanie, z brzydkim uśmiechem na twarzy, patrząc Inspektor prosto w oczy.
Blondynka przewróciła oczami, ale powstrzymała się od ostentacyjniego wesrchnięcia wyrażającego niezadowolenie.
- Dobrze, zajmę się tym - odparła z rezygnacja w głosie.
- No to możemy kontynuować - odparł z zadowoleniem i nową falą entuzjazmu w głosie Sinclair - Co z tymi przedajnymi kurwami? - zapytał pokazując godną podziwu podzielność uwagi.
- Wtedy rozstrzelanie ich jest zacieraniem śladów. - Irya okazała się jednak godną rywalką. - Wraz z ich śmiercią szansa dotarcia do tego kto ich przekupił staje pod sporym znakiem zapytania - blondynka skrzyżowała ręce przed sobą.
- Nie było żadnych śladów osób trzecich. Wszystko wskazuje, że Anderson poradził sobie sam. - wtrącił się Ross w desperackiej próbie zabrania głosu.
- No i jest zawsze druga opcja, brzmiącą co prawda mało prawdopodobnie, ale skoro już bawimy się w przypuszczenia… W tej wersji wydarzeń Anderson jest tajniakiem. Agenci zabrali go i wypuścili w jego naturalny habitat. No ale czemu zabił och? Ano na poczekaniu mam dwie odpowiedzi. Jeden - nie chciał już być kretem. Drugi - agenci byli debilami, nie sprawdzili terenu i zostali przyuważeni przez kogoś z tych, których rozpracowuje Anderson. Facet spanikował i zaczął improwizować. Kto wie, może informacje jakie ma wyciągnąć będą na tyle ważne, że zabicie dwóch tępych agentów ujdzie mu płazem?
- Ta druga opcja jest cholernie naciągana. Współpraca z wymiarem sprawiedliwości kompletnie nie pasuje do Andersona. Robię to niechętnie, ale raczej bym obstawiał, że agenci mieli się go pozbyć - zabrał głos Sinclair. - Wygląda na to, że opuszczone magazyny wybrali sami. Nikt ich nie śledził, a to żeby ktoś dotarł tam przed nimi jest mało prawdopodobne. Założę się, że rozkuli Andersona i kazali mu uciekać, ale się przeliczyli - zrobił małą przerwę. - Corday, jak byś określiła ich relację gdy go im przekazywałaś?

-Hymmm - blondynka zamyśliła się nad pytaniem Komendanta. Pamięcią sięgnęła do tamtej chwili. - Osobiście odniosłam wrażenie jakby agenci byli żółtodziobami, sami chcieli iść wyciągać Andersona z celi - wspomniała. - Ale im zaproponowałam, że go przyprowadzę i chyba im się trybiki w mózgach ruszyły, bo przytaknęli mi - wzruszyła ramionami. - Sam Anderson był spokojny i stosował się do poleceń zarówno moich jak i tych agentów. Nic nadzwyczajnego nie zauważyłam. Kopie dokumentów tych agentów mam, przypilnowałam, żeby podpisali czytelnie każdy jeden wymagany dokument - spojrzała po zebranych w pomieszczeniu. - No ale cóż... Chyba nie ma sensu sobie tym już głowy zaprzątać? Ani Anderson, ani zabici agenci nie są naszym problemem - podsumowała wszystko i uśmiechnęła się z ironią. - Wydział wewnętrzny może nam skoczyć, nie mają gdzie się przyczepić do nas i nas obwinić za to partactwo z ich strony.

Sinclair zamyślił się chwilę po usłyszeniu relacji inspektor. Wstał wyciągając telefon i ruszył w kierunku korytarza wybierając numer. Wrócił po kilku minutach.
- Tak jak się spodziewałem - zaczął gdy tylko drzwi za nim się zamknęły. - Oficjalnego raportu jeszcze nie ma, ale już wiem, że będzie to przedstawione tak, że Anderson zaatakował agentów w trakcie jazdy, zmusił ich do wywiezienia go do dzielnicy portowej i potem ich z zimną krwią zabił. Informacje jakie udało nam się zebrać na miejscu zdarzenia są nieoficjalne i możemy jedynie zachować je dla siebie.
- Pozwól ze mną Corday - polecił Sinclair przytrzymując uchylone drzwi na korytarz. - Sprawa Andersona być może wróci do nas, ale wtedy musimy prowadzić ją tak, aby było to spójne z raportem wewnętrznych - mężczyzna kontynuował w drodze do biura. - Cholernie ciężko będzie wykorzystać go jako ogniwo do połączenia Crimeshield z Syndykatem. Nie powiem tego oficjalnie, ale jak zostanie aresztowany to chwilę później znajdziemy go martwego w celi, a w raporcie opiszą to jako samobójstwo. Do tej pory znalazłaś coś więcej?
Irya krótką chwilę zastanawiała się czy wspomnieć mu o rozmowie z Morganem. Po szybkim rachunku zysków i strat stwierdziła, że szkoda tylko nerwów jej i Komendanta, więc zrezygnowała z mówienia o tym. Musiała jednak dać jakiś komentarz do pytania przełożonego.
- Będzie pan pierwszą osobą, do której zadzwonię gdy przyjdzie mnie odwiedzić tak jak ten Hill - stwierdziła Irya, z gorzką ironią w głosie. - Z tym że Anderson wydaje się być typem samowystarczalnym, nie sądzę że prędko go zobaczymy czy choćby o nim usłyszymy.
- Na jego miejscu bym się przyczaił na pewien czas - przytaknął komendant. - W jakiś sposób zaszedł za skórę wewnętrznym na tyle, że próbowali się go pozbyć.
 
__________________
Walls of stone do not a fortress make. But they're not a bad start.
Raga jest offline