Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-12-2017, 18:00   #65
Leoncoeur
 
Leoncoeur's Avatar
 
Reputacja: 1 Leoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputację


Pod murem od strony lasu leżał jeden ze zbrojnych Angusa z włócznią wbitą w brzuch. Rana była śmiertelna, ale od takich nie umierało się szybko, a ten się nie poruszał. Widocznie zabił go upadek z wysokości, Aila wspomniała jeden z krzyków, ten urywany.

Brama klasztoru była lekko uchylona, a po przekroczeniu jej wampirzyca zobaczyła kolejne ciała pomordowanych. Pierwszy trup wisiał przybity mieczem do bramy, widocznie chciał przez nią uciec, ale zdążył chyba tylko odwalić blokująca belkę, a potwornie silne uderzenie przyszpiliło go do drewna i uchyliło wierzeje.
Zbrojni bronili się tam gdzie Alexander ich zastał, ale nie spodziewając się ataku od wewnątrz musieli stawać chyba do walki nagłej, z zaskoczenia.
Po jednym, po dwóch.
Może gdyby przygotowani na atak uderzyli na młodego wampira kupą w pięciu, sześciu…? Może...
Jednak nie dostali takiej szansy.
Bękart d’Eu jeszcze za życia był świetnym wojownikiem i zawołanym rycerzem, a teraz dysponując mocą krwi i nie musząc przejmować się zbytnio ranami nieśmiertelnego ciała…
To musiała być straszna, brutalna rzeź.

Drzwi do budynku monastyru też były uchylone. Aila wyciągnęła miecz z pochwy i pobiegła do wnętrza budynku, szukając Alexandra. Kierowała się w stronę lochów, a gdy przekroczyła wrota do nich i zeszła po schodach, zobaczyła “Jednookiego” mającego odpowiadać za pilnowanie więźniów. Wisiał nabity na hak na którym mocowano pochodnię, a sama pochodnia płonęła wciśnięta mu głęboko w gardło. Poza tym w podziemiach panowała cisza.
Wampirzyca zwolniła, by teraz zakraść się w stronę celi, gdzie przetrzymywani byli Jiri i Giselle.

Alexander klęczał pośrodku celi po bokach mając Czecha i Walonkę. Jiri leżał z obandażowaną głową. Przez szmaty przesiąkała krew, dużo krwi. Rzeczywiście musiał tłuc łbem w ścianę nim go nie unieruchomiono. Zakuto go w dyby aby nie mógł zrobić sobie więcej krzywdy, choć ciężko było określić czy w ogóle jeszcze żyje.
Giselle…
Giselle leżała tam gdzie Aila ją zostawiła. Jej szaty były porozdzeirane, na udach miała krew, ramiona znaczyły ślady podrapań, a choć twarz nie była zbyt widoczna, w świetle pochodni widać było podbite oko i zacieki krwi przy ustach.

Młoda Gangrelka przytuliła się do ściany, by ukryć jak najdłużej swoją obecność. Miała świadomośc zła, jakie wyrządziła, choć ciężko było teraz na to patrzeć. Sama też tłumaczyła się, że przecież chciała ochronić Giselle, lecz ta swoim pyskowaniem sprowokowała ją. Marna to była jednak pociecha. Aila więc tylko stała i patrzyła w ukryciu, zerkając od czasu do czasu na wejście do lochów, gdzie lada moment mógł pojawić się jej ojciec. Mogła mieć wrażenie, że wywołala go tymi myślami. Ciszę podziemi przerwały odgłosy butów na schodach, a potem kamiennej podłodze podziemi. W świetle pochodni widać było dwie sylwetki idące w kierunku krańcowych cel. Jedną rozpoznała od razu, wysoka do przesady, krocząca z jakimś dostojeństwem: Viligaiła. Druga, bardziej na przedzie… Angus.
Aila spojrzała raz jeszcze na Alexandra, uśmiechając smutno, po czym odstąpiła od ściany i stanęła przodem do nadchodzących z obnażonym mieczem.
- Nie pozwolę go ruszyć - powiedziała cicho.
Dwa wampiry przystanęły. Angus spojrzał ponuro na córkę.
- Zawiodłem się na tobie, Mała.
Skinęła głową.
- Wiem.
- Jesteście z siebie dumni? - Alexander wyszedł z celi.
W dłoni miał ociekający krwią miecz, ale gorzej przedstawiał się on sam. Jeden z bełtów kuszy wystawał z jego lewego barku, drugi zaś z czoła. Nie przebił czaszki, a jedynie zagłębił się i utknął w kości. Przez jego pierś przebiegał ślad po szerokim cięciu mieczem.
- Dumni? - powtórzył.
Aila obejrzała się przez ramię a na widok ran na ciele męża poczuła zupełnie ludzki uścisk w gardle. Nie miała jednak czasu się mu przyglądać, bo przemówił Angus, podchodząc kolejne dwa-trzy kroki.
- Przyznam, że w teorii twój plan brzmiał lepiej, Mała - rzekł lekkim tonem, w pełni jednak mając świadomość informacji, które przekazał Alexandrowi.
- Puść go... ich - również świadoma tego Gangrelka odpowiedziała przez zaciśnięte zęby. - Poniosę konsekwencje.
- Konse… - Alex jakby się zatchnął, choć nie oddychał. - To twoja robota?! - zwrócił się do wampirzycy.

Znów spojrzała na niego przez ramię.
W jej oczach był ból, gdy potwierdziła skinieniem głowy. Nie było sensu się usprawiedliwiać czy tłumaczyć, wiedziała, że za chwilę i tak ma zginąć.
Alexander zbliżył się do niej. Im bliżej był tym ten bełt w czole wyglądał bardziej upiornie. Z miecza wciąż kapała krew.
- Pamiętasz polanę banitów? - spytał. - Gdy nas porwano? Kim się stałaś, by z małostkowej zemsty czynić jej to raz jeszcze?
Ponieważ Angus znów postąpił do przodu o krok, Aila odwróciła się tyłem do męża, by śledzić ruchy ojca w krwi. Nie ignorowała go jednak.
- Potworem, Alexandrze. Stałam się potworem. I my wszyscy nimi jesteśmy. - Spojrzała na Angusa a potem Viligaiłę. - Wszyscy. Tak naprawdę różni nas tylko to czy działamy bardziej czy mniej odkrycie.
- I ty będziesz mi kurwi synu mówił czemu to wy jesteście ci dobrzy, a ten chory kozojebca zły? - Alexander uniósł miecz spoglądając na Angusa. - Marcus to bydle, to gnida, to wrzód, który powinno się wyciąć żelazem i ogniem - bękart mówił z bólem i żalem w głosie - ale ty jesteś taki sam, nawet gdy stawiasz się naprzeciw niemu. Jesteś gnojem, bydlęciem, śmieciem, kupą gówna, które nawet ją - wskazał na Ailę - w tak krótki czas doprowadził do tego poziomu kurwiegosyństwa, aby uczynić to - ostatnie słowa Alex już krzyczał wskazując mieczem celę Jiriego i Giselle. - Ty już nie żyjesz prawdziwą śmiercią wiedeńska gnido. Już jesteś ostatecznie martwy. - Alexander prawie się zapluł ze wściekłości. - W okolicy są łowcy, a ja wyrżnąłem ci obstawę śmiertelnych chroniących was w dzień. - Bękart wyszczerzył się dziko. - To twój ostateczny wybór. Albo spierdalać na nietoperza i chować się w ziemi, zostawiając Ailę i tego wielkoluda na ostateczną śmierć, albo pokazać, że coś z człowieka jeszcze w tobie drzemie okurwieńcu. Umrzesz z godnością, lub uciekniesz w hańbie zaprzeczając ostatkom człowieczeństwa. No zabij mnie!!! Na co czekasz???!!!
Angus wysłuchał go, po czym uśmiechnął się z politowaniem.
- Dzieci... Ty i Aila jesteście tylko dziećmi, dlatego nam starym trzeba umieć wybaczać wasze występki. - Spojrzał na Viligaiłę - Jednakoż... nie wszystko uchodzić wam płazem będzie i kara też powinna być jakaś. Viligaiła, halt meine Tochter, bitte. Ich muss ihr und ihrer Geliebten eine Lektion erteilen. Nie martw się Ailo, nie zniszczę Alexandra.

Potężnie zbudowany, pogański Tremere podszedł do wampirzycy i stanął koło niej. Nie był agresywny, jednak Gangrelka miała świadomość, że w razie oporu wykona rozkaz. Angus tymczasem przeszedł obok i skierował się w stronę celi, gdzie znajdowało się dwoje nieprzytomnych lub nawet nieżywych kamratów bękarta d’Eu.
To na nich stary Gangrel skupił uwagę.
- Wciąż żyją... no trudno. Choć staramy się nie zabijać ludzi, wiecie chyba, że jest dla nas coś ponad to, ponad wartość życia - to tajemnica naszego istnienia, maskarada... - Mówił, idąc w kierunku śmiertelników aż do momentu, gdy Alexander wzniósł obnażony miecz i zagrodził mu drogę. Angus uśmiechnął się kpiąco, przystając na moment.
- Staramy się, by ludzie nie dowiedzieli się o naszym istnieniu, a jeśli już do tego dochodzi... są trzy ścieżki. Pierwsza jest dla nas nieosiągalna, bo nikt tu nie włada mocą wymazywania wspomnień. Zostają więc dwie pozostałe…

Nagle bez uprzedzenia stary wampir zaatakował Alexandra. Z niesamowitą zręcznością podciął mu nogi, przewracając Bękarta. Następnie chwycił jego miecz i... brutalnym sztychem wbił w nogę młodego Gangrela, po czym wyrwał ostrze z rany. Alex zawył z bólu i wściekłości. To wyglądało… jakby Angus sprał niedorosłego młodzika. Bękart był przy nim powolny, nieporadny jak dziecko.
Widząc to Aila już miała ruszyć na pomoc ukochanemu, lecz ramię Viligaiły przytrzymało ją.
- Nein - powiedział tylko olbrzym, lecz była w tych słowach groźba.

Tymczasem Angus wszedł do celi i stanął obok leżącej na ziemi, nieprzytomnej Gisell. Odwrócił się przodem do Aili i leżącego Alexandra, wymachując końcówką okrwawionego miecza.
- Zghulenie albo śmierć. - Wrócił do swego monologu, obserwując wijącego się na ziemi młodego wampira, który próbował wstać, lecz najwyraźniej stary Gangrel przeciął mu jakieś ścięgno w nodze, czyniąc ją niesprawną.
Alex próbował uleczyć to moca vitae, jednak rana musiała być poważna i wyglądało na to, że będzie potrzebował nieco czasu, by stanąć na nogi.
Angus zaś mówił dalej:
- Aila miała podjąć się tego pierwszego, ale skoro nie wykonała zadania do końca i skoroście oboje postanowili się buntować. Niech waszą karą będzie trzecia opcja. Patrzcie na śmierć tych, których...!

Urwał, bo nagle w jego serce od boku został wbity kołek. Giselle najwyraźniej tylko udawała nieprzytomną, bo wykorzystując skupienie się starego wampira na nieumarłych przebywających poza celą skoczyła nagle do góry. Okazało się, że nie była przykuta do ściany, a jej dłoni nie krępowały więzy. Z nienawiścią docisnęła teraz kawałek zaostrzonego drewna, aż wampir padł odrętwiały na ziemię. Giselle opadła na niego bezsilnie, wyglądało to jakby spięła się wykorzystując wszystkie siły na ten desperacki skok.

- Wyborna lekcja… - wycedził Alexander wspinając się do pionu po kracie.

Nie zdradzał żadnych oznak zaskoczenia tym co się stało. Nie wiadomo było, czy mówił do zakołkowanego Kainity w celi, czy Aili i Viligaiły stojących na korytarzu:
- Im starszy, tym potężniejszy, zapatrzony w swoją moc… Uznający się za nie przymierzając Boga! względem zwykłych śmiertelnych. Niedocenianie słabszych to piękny przepis na upadek - mruknął odwracając się ku żonie i pogańskiemu nieumarłemu.
Z jego ust zaczęły dobiegać jakieś piski.
Coś poruszyło się w mroku, w jednym miejscu, w drugim.
Piski zaczęły dobiegać z różnych stron.

[MEDIA]http://img.dotmsr.com/2017/06/large-d_1945920158526407808.jpg[/MEDIA]

Z zakamarków cel i podziemi zaczęły wychodzić szczury.
Kilka, kilkanaście, kilkadziesiąt.
Wciąż ich przybywało.

Aila patrzyła z fascynacją na ten spektakl, podobnie jak Viligaiła, który odruchowo popuścił uścisk na ciele wampirzycy. Ta z kolei wyłowiła jeszcze jeden dźwięk, a właściwie jego niknący rytm.
Jiri umierał.
Szlachcianka wyrwała się starszemu wampirowi, który sam chyba nie wiedział co ma czynić w tej sytuacji, bowiem nie czuł się nijak z Angusem związany. Przeskakując nad piszczącymi stworkami, Aila dobiegła do Czecha i ujęła w ramiona jego głowę. Wciąż żył, choć ledwo ledwo. Wampirzyca rozorała nadgarstek kłem i przystawiła ranę do ust Jiriego. Nie zareagował, toteż Gangrelka uniosła głowę. Jej oczy napotkały spojrzenie Alexandra.
- Pomóż mi go nakarmić, jeśli chcesz ocalić jego życie - powiedziała. - To będzie trzeci raz, więc nie będzie mógł się zabić, a niedługo... i tak będzie wolny, gdy umrę.
- Wolałby umrzeć… - rzekła cicho Giselle próbując nieporadnie wstać. - Pamiętaj… obietnica z Norymbergi… - Spojrzała na Alexandra.
Młody Gangrel stał spoglądając to na Viligaiłę, to na Ailę i Czecha. Szczury były wszędzie ale nikogo nie atakowały, choć na gest Bękarta skupiły się raczej na poganinie.
Aila zerknęła w stronę czarnowłosej, w oczach miała wściekłość.
- Nie rozumiesz, głupia? Będzie wolny. I żyw. Już niedługo. Zawarłam pakt z Marcusem. Pozwoli wam odejść w zamian za moje życie. - Jej spojrzenie złagodniało i przeniosło się znów na Alexandra. - On już wie, że więzy nie działają na ciebie. Lepiej byś odszedł. Z nimi. Oraz z Urszulą i Aliną. A Jiri powinien iść z wami. Nie widziałam chyba nikogo tak niezłomnego. Pomóż mi Alexandrze, ocalić jego życie. Proszę.
- Marcus nie odbierze Ci życia. Zginie w tej dolinie, tak jak Angus. Odejdź od niego - rzekł twardo do Aili. Sam zaczął kuśtykać w stronę Czecha rozorując sobie kłami przedramię.
- Alex! On cię znienawidzi! - krzyknęła Giselle przez łzy. Nie wiadomo czy szloch wynikał ze wspomnienia tego co spotkało ją w dzień, czy przez to, co rozgrywało się tu i teraz.
- On mnie już nienawidzi. Od momentu gdym powstał z martwych w tamtej jaskini. Chce mnie zabić, ocalić pamięć po przyjacielu, przecież wiesz. - Niech to zrobi, dlatego musi żyć.
Giselle nie odezwała się, płakała bezgłośnie.

- Jeśli ty go nakarmisz, może znów chcieć się zabić. Jeśli ja... będzie musiał posłuchać, gdy każę mu wyleczyć swoje rany. - Powiedziała Aila, jakby w ogóle ignorując Giselle.
- Jeżeli Ty go nakarmisz, ja będę musiał go zabić. Przysięga.
Gangrelka spojrzała na niego.
- Dobrze, będzie jak chcesz. Podtrzymam ci jego głowę - rzekła.
Gangrel przyłożył przedramię do ust Czecha i pchnął krew ze swego ciała by ciekła. Trwało to długo, bardzo długo… By wiązać śmiertelnych wystarczyły niewielkie ilości krwi, tu chodziło jednak o co innego. Alex nie żałował vitae.
Powoli rytm serca Jiriego przyspieszał i wyrównywał się. Aila zdjęła z jego skroni delikatnie bandaż, by zobaczyć jak krew z rany przestaje płynąć. Vitae z początku tylko lekko działała na stan Czecha, pchana podświadomością. By w pełni skorzystać z tej mocy, Jiri musiał zrobić to świadomie. Nagle ranny otworzył oczy i spojrzał z nienawiścią na Alexandra.
- Masz w sobie przeklętą krew, poczuj ją, sięgnij do jej mocy, skup się na swych ranach Jiri - Alex mówił po niemiecku bez emocji. - Ulecz się mocą tej krwi Wykorzystaj to, żyj.

Mężczyzna jednak oderwał się i spróbował odsunąć od Alexandra i od Aili, ale w dybach nie miał na to większych szans. Jego oczy napotkały załzawione spojrzenie Giselle.
- Zabij... mnie... - wystękał.
- Nie. Musisz żyć, żeby niszczyć takich jak ja. Od ciebie też zależy wiele, czy ubijemy tego kurwiego syna, co nas pojmał. - Alexander patrzył Czechowi w oczy. - Piłeś raz z niej, raz ze mnie. Nikt więcej poić cię nie będzie, a jak wszystko pójdzie dobrze i zwyciężymy, to dam ci się zniszczyć, przyjacielu. Ulecz się.
Jiri spojrzał na swojego dawnego pana, za którym poszedłby w ogień i... splunął mu w twarz. Jakakolwiek była jego motywacja, Czech jednak posłuchał i zaczął leczyć swoje ciało wypełniającą go wampirzą krwią.
- Zabiję was wszystkich. Ciebie... i tę twoją dziwkę... - Wskazał Ailę, która rozumiała tylko ogólny sens rozmowy. - Ją najpierw.

- Nie. Ty zdecydujesz, owszem, ale o moim losie. Los Aili będzie w decyzji Giselle - odpowiedział Bękart spoglądając na małżonkę. Ta parsknęła pogardliwie, puszczając Czecha, który zresztą sam się wyrywał.
- Moje życie obiecane komu innemu - powiedziała wyjątkowo ozięble, wstając. Spojrzała na zakołkowanego Angusa, a potem przeniosła spojrzenie ku Viligaile... którego nie było. Tremere skorzystał najwyraźniej z zamieszania i umknął. Mające go pilnować szczury kręciły się zdezorientowane po korytarzu.
- Z rana weźmiesz konia i pojedziesz na przełęcz, którąśmy wjechali do tej doliny. - Alexander mówił do Czecha próbując otworzyć dyby. - W ciągu dnia, a na pewno przed zmrokiem będzie tamtędy ktoś przejeżdżał. Rzekniesz mu, że przybywasz od tego, którego pierścień dał mu wilk i chcesz widzieć się z Wilhelmem. Stary drań jest w okolicy.
- Nie przyjmuję już od ciebie rozkazów - odpowiedział hardo Jiri.
- Zamknij ryj i słuchaj - Alexander zgrzytnął. - Postaram się uczynić tak, by wszystkich zgromadzić tu, w klasztorze. Wyrżnąłem śmiertelną obstawę Angusa, może i Marcus zrobił jakichś przybocznych z porwanych chłopów z tej wsi pod klasztorem, ale to zwykli chłopi. Rozniesiecie ich. W tej dolinie jest ośmioro nieumarłych. Licząc mnie i ją. Znasz choćby z legend lepsze żniwa?
- I tak ci nie ufam. Wypuść mnie i... ją - wskazał na Giselle - to z pewnością sprowadzimy na was śmierć.
- Nie możemy - odezwała się czarnowłosa, wciąż siedząc nad ciałem Angusa - Marcus zabije naszych jeśli... jeśli zrobimy coś przeciw niemu.
- Po tym co dziś przeszła, chcesz ciągać ją w drogę? W siodle? - Alex zignorował słowa Giselle. - Czego nauczał Wilhelm kretynie? - Alexander wysyczał Czechowi w twarz. - To misja, praca, powołanie do wyplenienia zarazy. Stając się fanatykiem stajesz się kupą gówna, pamiętasz? Sprowadź na nas zagładę, ale weź mnie kurwa nie denerwuj! - Gangrel odrzucił dyby w kąt. - Wiem, że to boli bardziej niż to co spotkało Otta. Stracić i widzieć karykaturę, nieumarłe wypaczenie kogoś. Nie pozwól by to zmieniło ciebie samego w fanatycznego potwora - Alex mówił coraz bardziej łagodnie. - Wiem, że to niełatwe. Masz robotę, po prostu tego nie spieprz.

Jiri słuchał go i choć nie chciał, słowa dawnego szefa trafiały do niego. Na koniec bardziej niż na wściekłego, wyglądał na wzruszonego.
- Wszystko przez nią. - wskazał Ailę, która trzymała się teraz z boku - Gdyby nie ona... - nie dokończył.
- A gdyby nie wy i wasza milcząca pogarda, bym czuła, że nie jestem i nigdy nie będę jedną z kompanii, nigdy by mnie tu nie było - odwarknęła Gangrelka, po czym ruszyła ku wyjściu.
- Znajdźcie wielkiego dwunoga, co tu był - Alex zapiszczał, a szczury na to całą falą ruszyły do wyjścia za Ailą, oraz w różne zakamarki pewnie czmychając innymi, sobe znanymi ścieżkami.
- Powiedz Wilhelmowi, że jak dopadniecie wszystkich, zakołkujecie… Chcę z nim porozmawiać zanim zniszczy choć jedno z nas. I uszy do góry uparty husyto. Nie żal życia przy takich żniwach, w tym co najmniej dwóch starożytnych. - Wstał i wciąż kuśtykając lekko zbliżył się do Giselle. - Poczekasz tu do rana pilnując tego kurwiego syna? - zwrócił się jeszcze do Czecha.
- Może... - Odparł ten, najwyraźniej wciąż manifestując fakt, że nie przyjmuje poleceń od wampira.
- Byłoby dobrze. - Alex wziął Giselle na ręce, czemu się nie opierała i utykając ruszył do wyjścia. - Przed świtem wrócę by go zabrać. - Odwrócił się jeszcze i spojrzał Czechowi w oczy. - Można by go zabić i teraz, ale niech to będzie egzekucja i jej splendor dla Wilhelma, ciebie, reszty.
- Pomyślę nad tym... - burknął mężczyzna, pochylając się nad zakołkowanym wampirem. Tymczasem Giselle nieśmiało otoczyła ramieniem szyję Alexandra.
- Mogę iść... twa krew mnie uleczyła. - szepnęła.

Nie odpowiedział kierując ku wyjściu z podziemi.
Kierował się ku celi Aliny i Urszuli.

 
__________________
"Soft kitty, warm kitty, little ball of fur...
Happy kitty, creepy kitty, pur, pur, pur."

"za (...) działanie na szkodę forum, trzęsienie ziemi, gradobicie i koklusz!"

Ostatnio edytowane przez Leoncoeur : 28-12-2017 o 18:26.
Leoncoeur jest offline