Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-12-2017, 10:35   #111
Kelly
 
Kelly's Avatar
 
Reputacja: 1 Kelly ma wyłączoną reputację
Stuk! Puk!
- Signora - rozległ się głos Gilli. - Czy można?
- Tak Gillo
. - Wampirzyca pogładziła ramię mężczyzny i zaczęła wstawać z łóżka.
Drzwi się otwarły i weszła przez nie główna służąca signory.
- Witam signora, witam, szlachetny panie - skłoniła się lekko. - Jak zwykle nago wygląda pan zdecydowanie fantastycznie, bo że signora jest bardzo piękna, to oczywiste. Mogę panią ubrać, signora? Przy okazji powiem, jakież informacje są dzisiaj.
Agnese podeszła do niej i ucałowała ją. Widok Gilli cieszył ją, czuła że ją kocha, jednak nie myślała nigdy by ją spokrewnić. Delikatnie przeczesała jej włosy.
- Doskonały pomysł… widziałam suknię, która wybrałaś.
- Wobec tego także się ubiorę
- stwierdził markiz, zaś Agnese ustawiła się, by Gilla mogła wyczyniać przy niej swoje cuda.
- Nie ma wiele spraw, signora. Raczej dwie istotne. Kardynał Medici będzie dzisiaj twoim gościem. Akurat zdążymy cię przygotować. Przybył także posłaniec od księżnej. Informował, że zjawi się dzisiaj Leoncio, jako posłaniec z informacjami dotyczącymi balu. On ma być nieco później, ale zdążysz spokojnie porozmawiać z kardynałem. Właściwie tyle, no poza tym, że dalej trwają zamieszki w Rzymie. Wcale się nie poprawiło.
- Na zamieszki nic nie poradzę… chyba
. - Agnese zerknęła na stojące obok beczki z dukatami. Czy byłaby w stanie zatrudnić za to armię? Pewnie bez większego problemu. - Jutro jest ten bal, powinniśmy z markizem wybrać sobie właściwe stroje. Powinniśmy też porozmawiać z Alessio kochanie i przyjąć jakąś strategię na to przyjęcie.
- Chyba tak
? - spojrzał na nią ciekawie. - Jakie przyjęcie masz na myśli.
- Bal u pewnego kardynała. Rozmawialiśmy na ten temat 2-3 dni temu
. - Agnese uśmiechnęła się ciepło do markiza. - Jak sądzisz, powinnam z tej okazji przywdziać purpurę? - Mrugnęła do mężczyzny.
- Niekoniecznie, wiesz kardynałowie preferują purpurę na wyłączność, zakładam bowiem, że nie chcesz podrażnić swojego znajomego. Oczywiście akurat ten kardynał może być wyjątkowym kimś. Hm, Gillo, jak myślisz? - spytał ghulicę, która zaczynała zakładać na panią halkę oraz naciągać pończochy.
- Nie wiem, jak kardynałowie, ale purpurową może lepiej na bal. Przy okazji, signora, dzisiaj wdziewasz pantalony, czy ponownie nie?
- Oczywiście, że nie
. - Agnese uśmiechnęła się do Gilli. - A kardynał jest na pewno wyjątkowy skoro zabawia się u niego córka księżnej.
- Hm
- spojrzała zaciekawiona Gilla nie za bardzo wiedząc, co Agnese ma na myśli. - Czyli purpurową.
- Żartowała, wybierz po prostu coś eleganckiego i coś co przystoi młodej narzeczonej
. - Wampirzyca zaczesała kosmyk włosów za ucho.
- Kochanie, kiedy nie nosisz nic na swojej kształtnej pupci, właściwie myślę przede wszystkim na jej temat.
- Muszę niestety zgodzić się z panem markizem, że ja także, signora.
- Choć wcale nie mam ci tego za złe, wręcz przeciwnie, zaś takie myślenie jest bardzo miłe
- dodał Colonna.
- Ponownie potwierdzam, signora.
- Cóż… lubię jak o mnie myślicie. - Agnese wygładziła materiał sukni.
- Woli pani tą zieloną, czy jasnobeżową? - spytała Gilla wskazując Agnese dwie ładne sukienki, aczkolwiek nie pretendujące do miana eleganckich kreacji balowych. Przynajmniej nie dla Agnese.
- Jasną… wydaje się być skromniejsza. - Agnese zerknęła na markiza. - Dasz radę dobrać coś ze swojej garderoby?


Suknia rzeczywiście wyglądała skromniej, choć miała swoistą elegancję. Uszyto oczywiście ją dla Agnese z najlepszych materii. Miała specjalnie wykwintnie krojone ramiona, ale stan był względnie prosty.
- Oczywiście, że znajdę, suknia raczej jest neutralna kolorystycznie, więc nie będzie problemu - odparł markiz.
- I też nie założysz bielizny? - Mrugnęła do niego. - Może moglibyśmy skorzystać z której z kardynalskich komnat.

Wyjątkowa wampirzyca już ubrana, przysiadła dając się Gilli uczesać.
- Kochanie, będzie mnie ocierać, jednak dla ciebie wszystko - stwierdził markiz i naprawdę zaczął wdziewać uśmiechając się, najprawdopodobniej przemyśliwując na temat owego wspólnego korzystania.

Chwilę potrwały przygotowania, ubieranie, kosmetyki, wreszcie wspólnie wyszli na korytarz.
- Gdzie teraz, signora? - spytała ghulica swoją wspaniałą panią.
- Kardynał już przybył? Jeśli nie to chciałabym spotkać się z Kowalskim. - Wampirzyca odruchowo sięgnęła do dobranego przez Gillę naszyjnika i powolutku zaczęła przesuwać po nim palcem.
Odpowiedział na to sługa, który przybiegł posłany przez Borso.
- Signora - skłonił się - pan Borso informuje, że właśnie zajechała kareta kardynalska, którą chroni tuzin strażników. Ma herb Medyceuszy - piękna florencka wampirzca doskonale wiedziała jaki: pięć czerwonych kul na żółtym polu. Wprawdzie niektórzy śmiali się, że owe kule to tak naprawdę monety zdradzające bankierstwo rodziny, jednak Medyceusze nie przejmowali się tymi przypuszczeniami, rozpowszechnianymi przez zazdrosnych konkurentów. Tutaj taki herb mógł nosić kardynał Medici, jej znajomy oraz współkonspirator. Patrząc na jego obstawę … doskonale widać było, od paru dni sytuacja naprawdę się zaostrzyła. Wszyscy starali się zadbać o ochronę. - Miałem panią spytać, signora, czy pan Borso ma wprowadzić kardynała do tej komnaty, gdzie zwykle się państwo spotykali?
-Tak z przyjemnością ugoszczę Eminencję w bibliotece. Alessandro, na razie chciałabym jeszcze rozmawiać z Medicim na osobności, dobrze
?- Wampirzyca puściła wisior, którym się bawiła i podeszła do markiza, by go ucałować. - Potem spotkamy się u mnie w Gabinecie i porozmawiamy z Kowalskim.
- Oczywiście kochanie, idę wobec tego odwiedzić siostrę oraz kuzynkę. Kiedy zakończysz spotkanie, prześlij mi wiadomość, proszę. Podejdę do twojego gabinetu
.

Właściwie wieczór się zaczął miło, pierwej spotkanie bliskie z uroczym narzeczonym, później przyodzianie się i wystrojenie na przyjście dostojnika. Idealne wykorzystanie wszystkich momentów wedle niezbędnych potrzeb oraz rozkosznej przyjemności. Teraz zaś de Medici odwiedził ją na jej prośbę, pomimo swojej pozycji oraz pomimo, że to właściwie ona powinna mu złożyć uszanowanie. Jednak wydaje się, że szanował jej wkład oraz cenił sojusznika. Ponadto faktycznie ten kardynał był ceniony za dobroduszność oraz sympatię względem innych, nie miał więc problemu odwiedzając signorę. Faktem absolutnym było, iż nie miał jakichkolwiek szans na wybór ze względu na swój młody wiek, jednak kiedyś było to całkowicie prawdopodobne. Warto było więc utrzymywać z nim relacje, tym bardziej, że wydawał się całkiem miły. Także obecnie spotkał się uśmiechając wyraźnie zadowolony. Po standardowych powitaniach, ucałowaniu pierścienia oraz prośbach grzecznościowych ażeby usiąść przystąpili do rozmowy.
- Signora Contarini, chciała się pani ze mną zobaczyć - zagaił kardynał. - Czy mógłbym dowiedzieć się, czemu zawdzięczam tą przyjemność? Chyba że po prostu chciałaś porozmawiać. Wtedy także chętnie służę, bowiem będzie to bardzo odświeżające.
- Prawdą jest, że wielką przyjemność sprawiają mi rozmowy z ludźmi światłymi i z chęcią spotkałabym się z Waszą Eminencją tylko w tym celu
. - Wampirzyca rozsiadła się wygodnie i z uśmiechem przyjrzała kardynałowi. - Miałam okazję spotkać się z kardynałem Colonną.
- Znam oczywiście. Współpracujemy przy konklawe, tak jak właściwie niemal wszyscy kardynałowie zamieszkujący naszą piękną Italię. I jakie wrażenia
? - spytał Medici.
- Przyznam się, że udało się kardynałowi mnie zaintrygować. Przedstawił mi kardynała Rovere. Bardzo ciekawa postać.
- Och tak, człowiek o bardzo wielkich talentach oraz żelaznej woli. Oprócz tego Włoch. Szkoda, że nie ma właściwie szans, by książę Romanii go zaakceptował. Przynajmniej teraz, ale kto wie, może kiedyś uda im się porozumieć. Póki co możemy go raczej podziwiać i doceniać umiejętności, jednak on sam pewnie przede wszystkim bardzo uważa, strzegąc się wszelakiej maści asasynów. Chodzą plotki, że kiedy kardynał della Rovere podążał do Rzymu, Borgia specjalnie wysłał wojsko na półnic, żeby go przechwyciło. Kardynałowi jednak udało się zachować czujność. Chciałbym spytać, signora, co zaś pani wyniosła z tego spotkania, do tej pory bowiem tylko ja mówię. Szanowna pani zaś raczej wyłącznie pyta
- uśmiechnął się zdając sobie sprawę, że Agnese właściwie nie powiedziała do tej pory kompletnie nic.

Wspaniała wampirzyca wzruszyła ramionami.
- Bo przyznam się, że bardzo zaskoczyły mnie bliskie stosunki między Wami. - Uśmiechnęła się ciepło. - By nie powiedzieć, że zbiło mnie to z pantałyku. Zgodziłam się poprzeć interesy kardynała Rovere w bliskiej acz nie najbliższej przyszłości i jestem ciekawa jakie Wasza Eminencja ma do tego podejście.
- Co do kardynała della Rovere, według mnie, gdyby nie opór księcia Romanii, zostałby papieżem. Według mnie byłby dobrym sternikem chrześcijaństwa. Raczej jeśli byłby kandydatem wybieralnym, bardzo mocno zastanowiłbym się nad wsparciem jego kandydatury. Jest Włochem, zaś jak pani wie, większość spośród nas obecnie trzyma się blisko. Właśnie stąd moje relacje z kardynałem Colonną. Zdecydowanie zbyt dużo powiedzieć, że są przyjacielskie, ale na pewno współpracujemy. zresztą nie tylko my, większość kardynałów włoskich podobnie, co jakby nie było, nie jest wielką tajemnicą, bowiem plotki tego typu wędrują przez wszystkie place rzymskiej metropolii. Jednak interesujące jest, że poznała pani della Rovere i obiecała się z nim kiedyś związać. Hm, myślę, że kardynał chciałby skorzystać z pani umiejętności negocjacyjnych w przyszłym konklawe. Ach, przy okazji, czy już znalazła pani kandydata na obsadzenie opactwa San Olivietto Maggiore?
- Przyznam, że jest to karta, którą oszczędzam. Tym bardziej, że z tego co widzę będę musiała niebawem rozegrać partyjki z paroma kardynałami z hiszpańskiego stronnictwa
. - Agnese sięgnęła do wiszącego na jej szyi krzyża. - Czy ma Wasza Eminencja jakieś sugestie?
- Owszem, jeśli interesuje panią pozyskanie wpływowego przyjaciela wśród kardynałów. Oraz osoby ogólnie poważanej, dodajmy, że nie stara się ona o jakieś opactwo dla siebie. Raczej dla siostrzeńca, który jest bardzo wykształconą osobą, jest od trzech lat szambelanem papieskim. Wspomniany kardynał, jego wuj popiera młodziana, zresztą sam łożył na jego edukację. Przypuszczam, że byłby niezwykle wdzięczny za taki prezent w postaci wspaniałego opactwa, które powinno stać się podstawą dalszej kariery.
- O kim mówimy
? - Agnese spoważniała i teraz już z powagą przyglądała się kardynałowi. Jakby nie patrzeć to było jej wynagrodzenie i nie każda przyjaźń była warta rezygnacji z takiej karty.
- Osobą tą jest Oliviero Carafa, zaś jego protegowanym, siostrzeniec Giovanni Pietro Carafa - powiedział spokojnie.

Oliviro Carafa był dość wyjątkowym duchownym, obłędnie bogaty, wydawał fundusze bardzo przyzwoicie na działalność dobroczynną, kulturę, sztukę oraz wynalazki, choćby rozwój druku. Fundował klasztory, szpitale, kościoły. Pochodził z hrabiowskiej rodziny i za młodu, jako duchowny, dowodził papieską flotą odnosząc szereg zwycięstw. Nikt nie zarzucał mu nieobyczajności, za to wielu obdarzało szacunkiem. Sprawował teraz urząd dziekana, czyli prymasa wszystkich kardynałów prowadzącego obrady konklawe. Kardynał Carafa obecnie miał 73 lata, zaś jego protegowany 27, czyli całkiem do przyjęcia. Zdecydowanie był więc to ktoś wyjątkowy.
- Czy ojciec Oliviero nie jest sam sobie w stanie ufundować parafii? - Agnese puściła krzyż i zastukała w stojący obok stoli. - Czy też powinnam spytać, co możemy ugrać w ten sposób? Jaką stronę zajmuje kardynał Carafa w obecnym konklawe?
- Kardynał Carafa oczywiście może ufundować, ale jego siostrzeniec nie przyjąłby wtedy. Cóż mówić, chłopak jest bardzo wykształcony oraz prawdziwie dba o polepszenie choćby poziomu kapłanów chcąc stworzyć specjalny zakon temu poświęcony, ale to pieśń przyszłości. Po prostu takie opactwo byłby to odpowiedni skok dla jego siostrzeńca, dodajmy opactwo bardzo stare, bowiem nowe nie mają takiej pozycji, zaś pani zyskałaby dwójkę przyjaciół. Nikt bowiem nie zarzuci kardynałowi Carafir, że zapomina swoich sojuszników. Zresztą mogłaby sama pani się z nim spotkać oraz porozmawiać. Lipiej po konklawe, kiedy będzie nieco więcej czasu, ale jeśli zależałoby ci, signora, mogę zorganizować spotkanie z zacnym kardynałem.
- Z przyjemnością się spotkam z kardynałem Carafą. Chciałabym jednak skupić się najpierw na najbliższym konklawe. Starałam się dowiedzieć co nieco na temat stronnictwa hiszpańskiego i tego, kto może ewentualnie zagrażać wyborowi Piccolominiego, jednak kardynał di Colonna nie chciał mi na to pytanie odpowiedzieć.
- Bowiem właściwie nic nie zagraża. Hiszpanie zagłosują za nim, bowiem kazał im tam książę Romanii. My zagłosujemy za nim, bo wiemy, że będzie kolejny wybór, zaś Francuzi nawet jak nie zagłosują za nim, mając tylko kilka głosów nic nie zrobią.
- Cieszy mnie ta jednomyślność
. - W głosie wampirzycy dało się wyczuć, że nie do końca jest w to przekonana. Ale jako że nie miała wglądu w obrady konklawe, musiała wierzyć Mediciemu. Pozostawało mieć nadzieję, że grają w tę grę razem. - Prawdopodobnie i tak spotkam się z Hiszpanami na poczet przyszłego konklawe.
- Jednomyślności wcale nie było. Francuzi i Hiszpanie chcieliby swojego, ale zdają sobie sprawę, że nie mają szans. Nas jest najwięcej, ale po prostu nie jesteśmy jakąś osobną frakcją. Raczej pozwalamy konkurentom wybrać kompromisowego kandydata, może być nim tylko Włoch, bowiem Hiszpanie prędzej zjedzą żabę, niźli przystaną na Francuza, oraz oczywiście odwrotnie.
- Kto mógłby być dla nas wsparciem w walce o kandydaturę Rovere? Otrzymałam listy polecające od księcia i chcę z nich skorzystać póki nie wybrano papieża. Potem zapewne stracą na ważności.
- Mogę zaproponować jedynie ostrożność, signora. Spróbuj nawiązać z nimi bliższe relacje, jednak nie zdradzaj się z planami przyszłego konklawe oraz twojego faworyta. Przecież tajemnicą nie jest, jak bardzo kardynał kłócił się z Borgiami. Oni nie zrobią też nic bez pozwolenia księcia Romanii, dlatego zachęcanie teraz do przyszłego poparcia della Rovere będzie niczym pocisk katapulty wrzucony do basenu.
- Jak zwykle skorzystam z twojej porady, Eminencjo
. - Agnese uśmiechnęła się. Za nic nie powiedziałaby komukolwiek o swoich planach, tym bardziej że sama nie wiedziała czy Rovere będzie dla niej wygodny. - Zaskoczył mnie tak długi czas obrad. Obawiałam się, że trwa jakiś spór.
- Droga signora, długi czas? Raczej krótki, biorąc pod uwagę, że wiele konklawe trwało całymi miesiącami. Wtedy były spory, nie teraz. Teraz zwyczajnie niektórzy, którzy się jeszcze szarpią muszą pojąć, że należy przestać się szarpać i to właściwie tyle.
- W handlu decyzje zapadają szybko, bo łatwo stracić szansę
. - Uśmiechnęła się. - Wobec tego ze spokojem zajmę się swoimi sprawami. Wychodzi na to, że pozostanę dłużej w Rzymie i chciałabym poczynić tu pewne inwestycje. - Agnese zerknęła z zainteresowaniem na kardynała. Była ciekawa czy Medici prowadzi tu jeszcze jakieś gry nie licząc rozgrywek podczas konklawe.
- Signora, poczytaj na temat historii konklawe. Jest kilka wspomnień spisanych, choć pewnie jeszcze nie wydrukowanych przez owego sprytnego Germanina. Tutaj może nie mamy szybkości kupców, ale też racji waży się bardzo wiele, często przeciwstawnych. Cieszę się, iż pozostaje pani w Rzymie. Jak wiesz, także tutaj mieszkam od czasu opuszczenia Florencji. Aha, czy mój człowiek przydał ci się?
- Co do historii konklawe, znam ją dosyć dobrze
. - Wampirzyca przeżyła już kilku papieżów i o ile nigdy nie była w trakcie obrad w Rzymie to śledziła wszystko przez swoich wysłanników. Tak samo zresztą jak wszyscy kupcy. - Przyznam się, że nadal korzystam z jego usług. Czy nie będzie problemem jeśli jeszcze przez chwilę poproszę o jego wsparcie?
- Żadnego, chciałem się tylko dowiedzieć, czy jesteś z niego zadowolona. Jakby nie było, zadania specjalne, wspomniany zaś Filibert jest właśnie od takich zadań, należą do tych wyjątkowo żmudnych.
- Jest bardziej niż przydatny staram się go jednak nie zarzucać zbyt wieloma zadaniami by mógł przede wszystkim pracować dla ciebie Eminencjo.
- Chwilowo domyślasz się pewnie, głównie rozmawiam z innymi na temat wyborów. Nie jest więc mi potrzebny, aczkolwiek później, pewnie jak najbardziej. Powiedz, signora, jak tam w starej, pięknej Florencji
- jego głos zdradził tęsknotę. - Wprawdzie nie byłem tam od dzieciństwa, ale te czasy najłatwiej się pamięta oraz najlepiej wspomina.
- Florencja jest piękna
. - W głosie Agnese pojawiło się ciepło. Mówiła o swoim mieście z miłością z jaką można mówić tylko ukochanym. - Coraz większa, wspanialsza. Ubrana w piękne pałace niczym najcudowniejsza z dam. Jeśli tylko będziesz miał chęć Eminencjo, zapraszam do mych włości.
- Jak wiesz, niestety nikt z mojej rodziny nie może powrócić, niestety, póki ten rząd panuje nad Florencją, dotyczy to także ludzi Kościoła. Kiedyś jednak zmieni się, zaś póki co, chciałem po prostu posłuchać. Opowiedz proszę o tym, jak ludzie tam spacerują po ulicach, czy można dalej dostać świeże kawałki ciasta na Piazza della Signoria, gdzie najchętniej się bawią oraz wszystko, co po prostu przypomina ci miasto
.

Florencja bellissima. No tak… jej też nie powinno tam być. Z uśmiechem zaczęła opowiadać o Florencji. O nowych piekarniach, ciekawych sklepach. O ludziach spacerujących po placach i wąskich uliczkach. Opisała kardynałowi kilka pałaców, starając się jak najlepiej oddać to co sama kochała we Florencji. Prawda była że znała ją tylko z życia nocnego, ale nie raz prosiła swe sługi by opisywały jej miasto, które było jej życiem. Kardynał słuchał spijając słowa jej ust, pewnie nawet, choć nie była pewna, ale pewnie nawet jakaś łezka spłynęła mu, szybko starta pod pozorem poprawienia czapki.
- Wspomnienia dzieciństwa, signora, piękne, dawne oraz odległe, jednak choć teraz także nie jest źle, tęsknimy za nimi. Cóż, szlachetna pani Contarini. Powoli będę wracał do siebie. Jutro ponowny dzień bezsensownych narad oraz jałowych sporów, które robi się jedynie dla zachowania pozorów. Miłego wieczoru - powstał podając swój pierścień do pocałowania. Wampirzyca uniosła się i podeszła do kardynała.
- Cieszę się, że mógł się tu Eminencja pojawić. - Ucałowała pierścień. - Życzę owocnych obrad.

Odprowadziła mężczyznę do drzwi, gdzie już oczekiwał go Borso i ktoś z osobistej ochrony kardynała. Odczekała chwilę i sama opuściła pokój.
Spokojnym krokiem udała się w stronę gabinetu. Gilla podążała za nią krok w krok. Jak tak dalej pójdzie, możliwe, że będzie miała chwilę spokoju. Chyba, że Morgan jeszcze kogoś na nią naśle. Nie pukając wkroczyła do swego gabinetu, gdzie faktycznie czekał na nią spokój, gdyż po prostu nikogo nie było, poza listami, kałamarzem oraz meblami.
- Jakieś polecenia, signora? - pytała ghulica, nie wchodząc jednak.
- Poślij po markiza i Kowalskiego. Chciałabym omówić z nimi temat beczek, znajdujących się w sypialni. - Uśmiechnęła się do kobiety i zajęła miejsce za biurkiem.
 
Kelly jest offline