Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-01-2018, 18:01   #34
corax
Krucza
 
corax's Avatar
 
Reputacja: 1 corax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputację


Chwilę później parkowali już pod blokowiskiem Zapalniczki. Czwarte piętro bez windy. Widać wilkołaki w Poznaniu upodobały sobie budownictwo z lat osiemdziesiątych. W bloku Anieli było diabelnie gorąco. Im bliżej dachu tym goręcej. Dach był nad mieszkaniem Zapalniczki. Zaar zaczął się pocić jeszcze zanim dziewczyna otworzyła drzwi. Dlatego nikogo nie dziwiło, że plemienny Filodoks otworzył drzwi w staniku i obcisłych dżinsowych szortach. Zmierzyła ich wzrokiem, a Żenia zaczęła zastanawiać się co ona jej wtedy przy tej kawie mówiła? “Mnie nie okłamiesz”? “Mnie nie oszukasz?” “Mnie nie da się oszukać?”. Czy przejrzy ją i Zaara? W końcu przerwała milczenie.

- Jarek, to są babskie sprawy. Przejdź się na spacer.

Wilkołak skinął głową, odwrócił się i ruszył schodami na dół. Tymczasem Zapalniczka pokiwała konspiracyjnie zapraszając dziewczynę do środka.

- Co jest? - pytanie wyprysnęło Żenii z ust bez udziału jej świadomości. Przekraczając próg Sędzi, czuła się na cenzurowanym. Dziwne, bo to ona miała do Zapalniczki pretensje.

Aniela objęła Żenię i trzymała ją tak przez chwilę, zanim cokolwiek powiedziała. Sytuacja była dość dziwna biorąc pod uwagę wysoką temperaturę i strój plemiennego półksiężyca. Po chwili dopiero się odezwała.

- Tak mi przykro. Coś takiego nie powinno się przytrafić. Żadna kobieta na to nie zasługuje. A już na pewno nie moja przyjaciółka.
Dziewczyna westchnęła głośno, po czym się odsunęła nieco.

“No żesz kurwa mać chyba se laska żarty stroi!” - wrzasnęło coś w głębi brunetki, która stała sztywno. Nie próbowała nawet udawać odwzajemnienia uścisku. Była cała spięta, a rosnący gniew potęgowały kolejne słowa Zapalniczki. Zatelepotało nią i nagle wcześniejszy żal do samej siebie o walnięcie blondynki laptopem minęł jak ręką odjął.
Chciała coś powiedzieć ale słowa ugrzęzły jej w gardle dławiąc i wywołując smak goryczy.
Spoglądała jedynie na zamykającą drzwi mieszkania Zapalniczkę zwężonymi i pociemniałymi z gniewu oczyma.

Dziewczyna przeszła do salonu, robiąc zapraszający gest. Patrzyła na Córkę Ognistej Wrony stojącą w korytarzu.
- Wiem, że chciałabyś sama wymierzyć sprawiedliwość. I chyba to masz mi za złe, prawda?

- Wiele rzeczy chciałam - parsknęła Żenia z gniewną pasją przeczącą zimnemu tonowi - i nic z tego nie wyszło. Gdzie jest Tomek?

- Czeka na balkonie. - Przy tych słowach wykonała ruch głową w lewo. Zapewne z salonu właśnie wychodziło się na balkon.

- Być może będziesz mieć szansę na własne wymierzenie sprawiedliwości. - dodała.

- Ani Ty ani Czarny nie wiecie czy to na waszej sprawiedliwości mi zależy. Jak zwykle zakładacie oboje, że wiecie wszystko lepiej. Szkoda, że żadno z was nie zdecydowało się najpierw pogadać ze mną. Ale cieszę się, że czujecie się spełnieni. - Żenia ruszyła sztywno we wskazanym przez blondynkę kierunku.

Na balkonie klęczał Tomek. Siedział na swoich piętach i jak gdyby medytował. Dłonie miał ułożone na kolanach. Głowę pochyloną. Miał na sobie jedynie bieliznę, której w pierwszej chwili Żenia nie zauważyła. Nie widziała też jego twarzy. Pochylał głowę.

- Bo w twoim świecie ofiara sama wydaje wyrok? Bo ty wiesz lepiej co trzeba zrobić? Cóż, będziesz mieć okazję się wykazać. Tomek, wstań.

Ahroun wstał. Trzeba było przyznać, że jego ciało wyglądało imponująco. Mięśnie mocno zarysowane pod skórą. Żadnych śladów tłuszczu.

- Widzisz, Córko Ognistej Wrony - Aniela położyła jej dłoń na lewym ramieniu. - Nasz Promień Księżyca otrzymał karę, jaką jest pozbawienie go tytułu przywódcy. Otrzymał też pokutę. W ramach pokuty musi odzyskać swój honor. Do tego czasu ma wykonywać twoje polecenia. Twoje i tylko twoje - powtórzyła dobitnie Zapalniczka. - Pod warunkiem, że nie będą uwłaczać litanii.

- Nie wiesz nic o moim świecie. - odrzekła cicho Żenia odsuwając się i strącając dłoń Anieli ze swego ramienia. Zignorowała całą dumną wypowiedź dotyczącą Tomka i spojrzała na blondynkę: - Za to ciekawa jestem jaką pokutę wydasz sobie? Jaką Czarnemu? Skoro Promień Księżyca jest wasz, to się nim zajmijcie. Ja, jak podkreślano to nie raz, wasza nie jestem, więc czemu miałabym się nim zajmować? I kto mówi o wydawaniu wyroku? Jesteście na wymarciu. Wszystko wokół się sypie. Mieszkacie w martwych lasach, ale z łatwością nasikacie na jednego ze swoich i pozbawicie go przydatności dla czegokolwiek prócz ganiania w gaciach. Albo będziecie dążyć do chwalebnej śmierci przy tworzeniu samodzielnie caernu. - Żenia prychnęła punktując idiotyzmy jakich była świadkiem - Jak Ty jako Sędzia możesz godzić się na to, a omijać inne kwestie zamiast im przeciwdziałać? Gdzie byłaś, gdy Czarny dobijał z Tomkiem targu o mój brzuch? Teraz się wykazujesz? Przed kim? Bo nie przede mną.

- Zawsze łatwiej jest krytykować niż zaproponować konstruktywne rozwiązanie - skomentowała tonem wykładowcy. - Przekazuje w twoje ręce narzędzie. Pozwól Tomkowi odzyskać honor. Pomóż zbudować caern.

- I to jest ta moja zemsta, tak? - Żenia niemal parsknęła śmiechem - Mam wspierać was gdy każde z was zdawało się mieć moje zdanie, moje zdrowie czy cokolwiek innego, za nic.
Pytam raz jeszcze: jaką karę przewidujesz Sędzio dla siebie za zaniechanie? Za brak obrony kogoś, kogo przed chwilą nazywałaś swoją przyjaciółką?

- Nie mówiłam, że pozwolę ci się mścić. Pozwolę ci wymierzyć sprawiedliwość. To różnica.

- O tak. Sprawiedliwością było obiskanie kogoś za popełnienie gwałtu. - Żenia uśmiechnęła się niezbyt radośnie. - Ale widzę, że bycie garou to zdolność unikania odpowiedz na konkretne pytania.

- Chcesz karać sędziego za to, że o niczym nie wiedział? Tak? Moją winą jest to, że mi…

- Sporej ilości rzeczy nie pamiętam. Ale dwa dni temu w kuchni Zaara to Ty mnie radośnie poinformowałaś o układzie między Czarnym a Tomkiem. Czyż nie?
- … że mi nie powiedziałaś o gwałcie?

Aniela zamilkła na chwilę.
- Żaden układ nie przewidywał, że cię ktoś zgwałci - powiedziała w końcu.

- No tak. Zatem skoro przyzwoliłaś na handel żywym towarem jesteś bez żadnej winy. Wygodnie. Mam nadzieje, że nigdy nie będziesz traktowana jak kawał ochłapu. Ale jeśli będziesz, to posłużę za ramię do wypłakania się. Ba, nawet kogoś obsikam. Dla Ciebie. Bo jesteś moją przyjaciółką.

Aniela opuściła głowę. Minęła Żenię i usiadła na kanapie.
- Żenka… gdybyś mi powiedziała… gdybyś mi powiedziała nawet na tej durnej kawie… ale nie. Ty jesteś samowystarczalna. Ty wiesz wszystko najlepiej. Ty rozstawiasz pionki. Jesteś jak dziecko, które myśli, że umie grać w szachy. A tak naprawdę rusza figurkami jak jej się podoba. A na koniec masz do wszystkich pretensje, bo mówią, że tak się nie da. - ton głosu Anieli był smutny.

- Szrama będzie na dzień przed pełnią. - Żeńka odwróciła się na pięcie, machnąwszy ręką na kolejne ‘nie da się’ i ruszyła do wyjścia.
Aniela nie zareagowała. Za to zareagował Tomek. Ruszył za nią.
- Czekaj. Proszę - stał w połowie korytarza, gdy Żenia była już poza mieszkaniem.

- Nie jestem jedną z was - rzuciła dziewczyna przez ramię po czym wróciła się na pięcie by stanąć twarzą z Burakiem - nigdy nie byłam i nie będę. Twój honor, ubranie i cokolwiek innego sobie wymyślicie zależy nie ode mnie. Nie będę odpowiedzialna za to teraz, skoro nigdy nie było mi udzielone ‘błogosławieństwo” waszej jedności czy opieki.

Nie wyszedł za nią na korytarz. Stali rozmawiając przez próg. Wtedy dojrzała w jego oczach strach. Strach o własne życie.

- Przepraszam. Nie powinienem. Rób jak uważasz. Ja będę czekać. Mam w końcu całe trzy miesiące księżycowe - silił się na ukrycie strachu, jednak był kiepskim aktorem. Żenia czytała jego emocje jak otwartą księgę.

- No to się pewnie nie doczekasz, bo ja mam cztery dni zanim dorwą mnie Czarne spirale pod przywództwem mojego brata. - Żenia uśmiechnęła się drwiąco.

W jego oczach błysnęła nadzieja.
- Pomogę ci. Umiem walczyć. Będę cię bronić. Zabierz mnie ze sobą.
- Aha. Pewnie, że umiesz. Umierać też chcesz dzielnie i walecznie jak Czarny, co?
- Jeżeli mam walczyć ze Spiralami na śmierć i życie, to jednak wolałbym, żeby to oni umierali dzielnie i walecznie niż ja - odpowiedział szczerze.

Żenia zbliżyła się do niego by szepnąć do ucha:
- Wiesz, że nie byłeś pierwszy? - spytała napiętym głosem - Wiesz?

Odsunęła się nieco by spojrzeć na niego z bliska tak, że ich nosy niemal się stykały:
- Było ich sześciu czy siedmiu. Nie pamiętam dokładnie ilu. - nadal szeptała - Ty byłeś ósmy. Pewnie tym razem miałam szczęście, że byłeś tylko jeden.

Po jego twarzy spływała kropla potu. Z czoła, wzdłuż nosa, aż w końcu zatrzymała się na krawędzi ust. Twarz Tomka nie drgnęła. Za to przełknął ślinę nerwowo. Nie wiedział co powiedzieć.

- Co byś zrobił gdybym była teraz w ciąży? - Żenia przekrzywiła lekko głowę hipnotyzując Tomka wzrokiem.
- Miałbym dodatkowy powód by walczyć o odzyskanie honoru. - Emocje w Tomku zaczynały opadać.
- Tak? Przecież to byłoby złamanie Litanii. Potomek dwójki garou.
- Litanię już złamałem. A tego potomka trzeba jakoś wprowadzić w życie, żeby nie robił głupich błędów.
- Wygodne.
Dziewczyna przysunęła się bliżej ahrouna ponownie:
- Ile masz dzieci? Ile krewniaczek potraktowałeś jak mnie? Czy może byłam ta specjalna?
- Nie mam dzieci. I pewnie już nie będę mieć. Ty byłaś pierwsza i ostatnia - odpowiadał spokojnie i rzeczowo. Czuł, że jest testowany.
- Coś we mnie mówiło, że chcę być zgwałcona? - Żenia zainteresowała się jakoś z masochistyczną ciekawością. - Czy może jednak ufałam Ci na tyle by dać Ci się zbliżyć?
Zacisnął usta. Zagryzł zęby. Jego szczęka zadrżała na moment. A potem odpowiedział z zaskakującą szczerością:
- Widziałem w tobie słabość. Strach. Byłaś złamana kiedyś przez kogoś. I manifestowałaś to całą sobą. A ja dobrze wiem, że to było jeszcze przed wojną.
- Skąd to wiesz? I uznałeś to za dość dobry powód do gwałtu? Ty? Alfa?
- Nazwij to przeczuciem. Tak. I nie jestem już alfą. Nie będę - na jego twarzy pojawiło się coś jeszcze. Złość?
- Wtedy byłeś. Miałeś być przykładem i tym najmocniejszym, najmądrzejszym. I działałeś na podstawie przeczucia. Dobrze Ci było? Spełniłeś to, co chciałeś? Złamać mnie raz jeszcze?
- Postąpiłem niegodnie. Alfa nie może tak postępować. Dlatego nie jestem już alfą. Jestem omegą. Ostatnim z watahy. To czy mi było dobrze nie ma już znaczenia. A Ty? - przechylił głowę i patrzył na nią teraz nieco ze skosa - Ty jesteś teraz silniejsza niż kiedykolwiek. Być może, żeby wykuć żelazo trzeba je najpierw cisnąć w ogień?

Wadera Żenii zawyła dziko i tym razem dziewczyna skorzystała z jej pomocy. Pozwoliła jej urosnąć i zwiększyć moc, siłę. Wilczyca chciała rozszarpać szydzącego z niej, za zniewagę, za dysponowanie nią wedle jego uznania. Żenia chciała zadać ból. Nie wiedziała jak i kiedy jej umysł szybko przekalkulował opcję uderzenia w splot słoneczny, pozbawienia energii i powietrza, spowolnienia, zamiast zwykłego rąbnięcia w szczękę.

Promień Księżyca nie był empatycznym mówcą. Nie był charyzmatycznym przywódcą. Nie był zamkniętym w sobie intelektualistą, który umiał odprawiać skomplikowane rytuały. Był za to urodzonym wojownikiem. Jego życiem była walka. Źrenice zwęziły się. Wieloletnie doświadczenie dawało mu przewagę nad kierowaną ślepą furią Córką Ognistej Wrony. Postąpił krok do tyłu i rozpędzona pięść minęła jego klatkę o kilka centymetrów. Kolejnego z ciosów uniknął wyginając się lekko w prawo. Pięść Żenii minęła go z prędkością rakiety. Na jego twarzy pojawił się uśmiech. Doświadczenie górowało nad gniewem i siłą dziewczyny. Jednak ona nadal napierała. Szybciej niż mógłby wyprowadzać ciosy jakikolwiek człowiek. Tymczasem Tomek wykonywał kolejny unik. Nawet nie uniósł rąk do gardy. Jego nadgarstki zwisały poniżej pasa. I wtedy stało się coś, czego nie przewidział. Potknął się o leżący w korytarzu kozak Zapalniczki. Wysoki, sznurowany, z zaskakująco długim obcasem. Leżał sobie bezczynnie jak to w zwyczaju mają kozaki w środku lata. Gdy Tomek opadał pozbawiony równowagi w jego głowie biegły myśli o tym jaką syfiarą jest Aniela. Oto przez jej bałagan walka miała się kończyć, jeszcze za nim się zaczęła.

Ale zanim padł wprost w jego klatkę piersiową trafił cios rozwścieczonej, umięśnionej wilkołaczki. Niezwykle celny. Z pewnością mógłby on nie jednego człowieka pozbawić przytomności. Prawie każdego posłać na deski. Tymczasem Tomek padał na podłogę wysłany tam przez kozak na szpilce. Praktycznie nie poczuł siły ciosu Żenii. Gdy już leżał dziewczyna dopadła go. Przygniotła swoim ciężarem i wymierzyła kolejny cios w klatkę. Tym razem obok splotu słonecznego. Leżący pod nią Tomek uśmiechnął się jeszcze szerzej.

- Jeżeli tak będziesz się bronić przed czarnymi spiralami, to naprawdę potrzebujesz mojej pomocy.

To zdenerwowało Żenię jeszcze bardziej ale i otrzeźwiło. Zmieniła taktykę.
Opadła na Tomka całym ciężarem i polizała szyję, linię szczęki aż po ucho w imitacji namiętności. Z ustami muskającymi płatek, zębami kąsającymi i podszczypującymi go mruknęła:
- A kto powiedział, że będę się bronić? - głos w jej zmienionej formie był niższy, chrapliwy, a biodra wykonały sugestywny ruch w przód i tył. Prowokowała Tomka z premedytacją.

Mięśnie pod skórą twarzy Tomka drżały w napięciu. Czuła to pod swoim językiem. Jednak Ahroun patrzył w sufit. Powiedział tylko:
- To już zależy od ciebie. Ja oferuję pomoc.

Całej scenie przyglądała się z ciekawością Zapalniczka, którą Żenia zignorowała.
Zamiast tego wsunęła dłoń między ciała, by sięgnąć krocza Tomka.
Bez pardonu ujęła w dłoń jego męskość:
- Pomoc w czym? Myślisz, że ktokolwiek z nich zwróci na Ciebie uwagę? Ani ty, ani ja, ani Czarny, ani nikt z waszej watahy się nie liczy. - przy każdym słowie dłoń Żeni bawiła się Tomkiem.

Czuła jak zaczyna twardnieć. On też to czuł. Już nie mówił. Patrzył jedynie w sufit i przełknął ślinę. Przez moment na jego szyji wyraźnie było widać grubą, stalową obrożę. Czyżby symbol pokuty? Pokuty, która zdawała się mu właśnie zaczynać ciążyć.

Żenia wróciła do swojej ludzkiej postaci i podniosła się dopiero wtedy gdy i on stał naprężony pod jej dotykiem.
- A Ty jesteś słabszy niż myślałam.

Dziewczyna spojrzała na Tomka, a potem na Zapalniczkę bez słowa.

Żadne się nie odezwało. Aniela uśmiechała się półgębkiem, Żenia spojrzała na nią z politowaniem i żałością. Tomek leżał z zawziętą miną. W końcu wstał, patrząc z wielką złością na czarne kozaki leżące pod ścianą.
- Ironią losu jest to, że nigdy nie planowałam i nie chciałam Cię zrzucać ze stołka. - Żenia stanęła tak by patrzeć na Buraka z bliska - Układ jaki był był słaby, ale stabilny. Czarny nie chciał słuchać. Ona - wskazała palcem na blondynkę - nie chce słuchać. Za to ci co poruszają figurami we dwójkę osłabili nie tylko ciebie, Twoją pozycję ale i przede wszystkim watahę. I to w czas gdy potrzebna jest siła. Ale to ja postępuję jak dziecko. - Żenia pokręciła głową - Zaar mówił, że coś wiesz o papierach?

- Zapowiada się dłuższa rozmowa - powiedział i spojrzał na Anielę. Dziewczyna przewróciła oczami i zniknęła na chwilę w salonie.
- Zdaje się, że cię to męczyło dość mocno. Pomagałem ci w tej sprawie na tyle, na ile mogłem.

Po chwili z salonu prosto w Tomka trafiły dzinsy. Złapał je bez problemu i zaczął wciągać na siebie. Dopiero gdy zapiął rozporek spojrzał z powrotem na Żenię.

- Miałaś notatki. Coś podobnego do tej teczki. Listę nazwisk. Różnych. Bednarz. Bednarek. Bondar. Ludzie z całej Europy. Jakieś dziewięćdziesiąt nazwisk. Chyba szukałaś swojej rodziny.

Aniela przyniosła Tomkowi koszulę z krótkim rękawem. I radosnym tonem oświadczyła:
- Zadzwoniłam po Zaara. Co ma się cieszyć klimatyzowanym samochodem? Niech tu się trochę spoci.

- I co? - Żenia zignorowała Anielę i skoncentrowała na Tomku - Coś znalazłam?
- Chyba tak. Pewnego dnia po prostu przestałaś mnie męczyć. Jeżeli chcesz, to mam gdzieś listę nazwisk i adresów.
- Przestałam Cię męczyć… ciekawe określenie. A jak myślisz? Chcę czy nie? - Żenia warknęła złośliwie - Hmmm pomyślmy… - dziewczyna udawała zasępienie - Gdzie je masz? - chłodny ton zastąpił wygłupy.

- W mieszkaniu. Jak zauważyłaś nie mam tu wielu rzeczy - powiedział równie zimnym tonem Tomek zapinając koszulę.

Żenia sprawdziła godzinę na komórce.
12:47
Przez chwilę dłubała w google maps sprawdzając czas dojazdu do Gniezna:
- Ile zajmie tam dotarcie? - spytała Tomka nie podnosząc głowy znad ekranu komórki. 45 minut jazdy…

- Maksymalnie kwadrans. Chyba, że będą ogromne korki. Wtedy pójdziemy na piechotę i będziemy tam… za kwadrans.

- Ok. To chodźmy. - zakomenderowała brunetka - Nie mam za wiele czasu. - rzuciła ponownie kierując się ku drzwiom. Była podminowana i spięta. Musiała jakoś pozbyć się nadmiaru energii. - Od razu chodźmy z buta.

*


Maszerowali szybko i bez słowa. Aniela, Zaar, przed nimi Żenia, a najbardziej z przodu Tomek. Faktycznie po niespełna dwunastu minutach już byli na dworcu autobusowym Rataje. A tuż za dworcem wznosiły się Tarasy Warty, w których mieszkał Tomek.

Ahroun zaprosił ich wszystkich do siebie. Mieszkanie miało regulowane rolety i klimatyzację, co było miłą odmianą po skwierczącym mieszkaniu Zapalniczki.
- Rozgoście się - rzucił wchodząc w butach do jednego z pomieszczeń. Bez zbędnej zwłoki zaczął przegrzebywać papiery.

Żenia posłuchała.
Stanęła obok Tomka zaglądając mu przez ramię i emanując niecierpliwością.
- Coś mówiłam jeszcze jak cię tak męczyłam o pomoc?



Pomieszczenie przypominało biuro bardziej niż pokój w mieszkaniu. Komputer na biurku, obrotowe krzesło i szafki na dokumenty. Mnóstwo szafek. W końcu Tomek wyciągnął teczkę z napisanym czarnym flamastrem:
“Krewni Żeńki”

Teczka była naprawdę sporej grubości.

- Że to rodzina. Że rodzina powinna trzymać się razem. Że chcesz z nimi pogadać. I tyle. Potem jak trafiłaś na tę szlachecką linię to się zmieniłaś. Jakaś obsesja. Ja znalazłem tylko dwójkę ludzi z tamtej linii. Ale ni cholerę nie wiem co z tą wiedzą zrobiłaś. Przestałaś do mnie przychodzić. No a potem - odwrócił wzrok.
- Potem dopadł cię w lesie i nie utrzymał ptaka w klatce - dodała oglądająca różne dokumenty Aniela. Żenii zaś wydawało się, że usłyszała zgrzyt zębów Zaara.

- Cieszę się, że przeszłaś do tego tak szybko do porządku dziennego, by rzucać sobie żarciki - warknęła Żenia na blondynkę mrożąc ją spojrzeniem.

Dziewczyna zaczęła przeglądać teczkę.

- Oprócz tego kto był w teczce, kto jeszcze? - przerzucała papier za papierem, klęknąwszy dla wygody na podłodze. Pochyliła się nad zawartością teczki.

- Tego w teczce nie ja znalazłem. Ale tak, w Polsce nikogo już nie było ze szlachetnych przodków. Jakaś dwunastolatka na Węgrzech i jej ojciec - odpowiedział bez wahania.

Aniela wyszła z pomieszczenia.

- Szlachetnych przodków? Znaczy chodzi o szlachtę czy o coś innego? - naciskała Żenia.
- Tak. Nadania tytułów szlacheckich. Ziem. Wiosek. Jeszcze przed pierwszą wojną światową. - Odpowiedział Tomek. - Mieli Herb. Mało ludzi ma herby. Jeszcze mniej się tym chwali w dzisiejszych czasach.
- Jaki herb? Mówiłam? - Żenia niemal na czworakach uniosła głowę raptownie znad papierów i spojrzała na Omegę.
- Jakieś zmienione trąby, czy coś. Ale to musiałbym zerknąć w notatki - stał i wpatrywał się z góry na grzebiącą w papierach dziewczynę.
Żenia sprawdziła ponownie czas.
- Sprawdzisz to? My się musimy zbierać. Będę wieczorem to wpadnę po szczegóły.
Pokiwał głową. W końcu miał realizować jej polecenia. Nie rozumiał dlaczego go o to pyta.
 
corax jest offline