Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-01-2018, 19:08   #65
TomBurgle
 
Reputacja: 1 TomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputację
Gdyby nie fakt, że policja raczej nie dysponowała możliwością ściągnia demonów z Piekła, to powiedziałby że musiał naszczać na biurko co najmniej komendantowi posterunku. Albo po prostu nie wiedzieli że potrafią, i zwyczajnie chcieli go wrobić w coś jeszcze. A że głupi nie był, to nie dotykał niczego czego nie musiał. Na chwiejnych nogach zrobił kółko po pomieszczeniu, oceniając sytuację zanim zrobi coś naprawdę głupiego.
Drzwi były zamknięte - zamknięte porządnie, z metalową wstawką między lipne drewniane obszycie. Niewidoczny na pierwszy rzut oka bonus utwierdził go w przekonaniu, że sprawa jest głębsza niż przypadkowa wizyta w pokoju dla osób wybranych na ochotnicy jako dawcy organów. Okno rokowało dobrze - aż podejrzanie dobrze, ale i tak prowadziło tylko na wewnętrzny dziedziniec, więc rozwalenie go byłoby bardziej formą wyrazu niezadowolenia niż faktycznym rozwiązaniem. Za to zawartość szafy dawała najlepsze perspektywy, ale dopóki człowiek w pokoju obok śledził go przez kamerę - nie było sensu. A śledził, bo Benon usłyszał zza ściany głos. Chrapliwy i skrzeczący zarazem, przywodził na myśl papugę z kaszlem palacza. Dźwięk ów po chwili przeszedł w mechaniczny rechot z rodzaju tych, które zwykle słyszało się w bramach, obracając butelkę. Jeśli osoba z pokoju obok znajdowała się w tej samej sytuacji co latynos, to miała wyjątkowo lekkoduszne podejście do życia. Nikogo innego wychwycić się nie dało, wobec czego śmieszek - bo niemal stuprocentowo był to mężczyzna - albo gadał sam do siebie, albo jego świergot zagłuszał drugiego rozmówcę. Ta jego beztroskość miała w sobie coś... znajomego.

- No chodź tu, tchórzu, a nie chowaj się w pokoju obok - głośno i wyraźnie odpowiedział na rechot. Nasłuchiwał reakcji - Czas na parę słów wyjaśnienia - dorzucił, zabierając się za wertowanie Biblii. Benon nie doczekał się ani pyskówki ani prześmiewek, o sekretach dotyczących swojego kłopotliwego położenia nie wspominając. Słuch spisywał mu się za to nienajgorzej, bo był w stanie wychwycić zmianę w natężeniu głosu dobiegającego zza warstwy żelbetonu. Irytująca pewność siebie nie zabarwiała już słów nieznajomego. Uwiędła szybko, a na jej miejscu rozrósł się chwast strachu i niepewności. Dorodny, zacny. Roztaczał wokół bukiet zapachowy taniego cwaniaczka, który zrobi wszystko, aby ratować własną skórę. Przez ścianę sączył się strumień nieskładnych tłumaczeń. Sylaby słów łamały się jak zapałki, a zamieszkujący umysł Nevarry przybysz poczuł, że zaraz stanie się mimowolnym świadkiem czegoś nieprzyjemnego. Chwiejną racjonalizację przerwał krzyk należący od niesłyszanej wcześniej pary strun głosowych. A może bliżej było mu do ryku? Coś tąpnęło. Coś innego rozprysło się w drzazgi. Po drugiej stornie zaczęła się szamotanina.
Z chmurnym, wręcz przedburzowym spokojem wertował dalej niedużą książeczkę. Nie było w niej kłamstw; nie było tam też prawdy. Z cichym - znacznie cichszym niż odgłosy walki po drugiej stronie - dźwiękiem plasnęła okładka. Zawiedziony brakiem ukrytej zawartości, cisnął książeczkę przez ramię na łóżko.

Szukał czegoś więcej, czegoś wielkiego. Cudownego środka który mógłby dać temu kto go tu ściągnął fałszywą pewność że może zapanować nad swoim gościem. Czegoś co nie miało powstrzymać nastoletniego latynosa, ale jego. Niektórzy wyczuleni ludzie mieli przebyłyski intuicji, szturnięcia zza Zasłony. Najlepsi znali te podskórne strumienie napędzające świat, wtłaczające życie w szarą rzeczywistość. On...był ich częścią. Dokoańczał je. Unicestwiał, kiedy nadszedł ich czas. Jak miałby wiedzieć kiedy to, jeżeli nie mógłby ich poznać?

Enklawa istot do któej go zaciągnięto nijak miała się do szarości świata który obserwował rpzez szczeliny czyśćca. Jeżeli musiałby - a nie chciał - to porównywać do czegoś czego doświadczył, była to miniaturka bastionu z ostatnich dni Wielkiej Wojny. Zamaskowana, pozornie nijaka od zewnatrz, kipiąca energią zdolną zmieniać świat nawet bez ukierunkowania jej na konkretny cel.

A taki cel był. Razem z innymi informacjami zagarnął ostatnie tchnienia swoich poprzedników, ich cierpienie, ich beznadzieję kiedy byli tu uwięzieni. Iluzja udająca okno zwodziła, dawała nadzieję - tylko po to by móc ją potem odebrać i zrobić krok do roztrzaskania oporu. W tym momencie sprawa niezaprzeczalnie wyglądała już poważnie, i nieznajomi szturmujący więzienie mogli być - jeżeli nie byli iluzją ani podstawieni - całkiem sensowną opcją. Czyli, za trzy….
 
__________________
W styczniu '22 zakończyłem korzystanie z tego forum - dzięki!
TomBurgle jest offline