Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-01-2018, 13:31   #35
corax
Krucza
 
corax's Avatar
 
Reputacja: 1 corax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputację
Zaar nie wiedział dokąd ma jechać. Ale zgodnie z tym co powiedział Grzegorz komina nie szło nie zauważyć. Troche trudniej było z samym dostaniem się na jego szczyt. Zaar zaparkował niedaleko budynku ZUS.

Żenia w tym czasie rozejrzała się po okolicy. Wystarczyło przeskoczyć przez płot, przebiec jakieś piętnaście metrów i wspiąć się na komin. Strasznie wysoki komin. Przy bramie był jeden ochroniarz, który zgodnie z powszechną tendencją dbania o bezpieczeństwo był kilkudziesięcioletnim siwym dziadkiem dorabiającym do emerytury.

- Idę z tobą - powiedział Zaar łapiąc dziewczynę za rękę

- Co za przebrzydłe ptaszysko - mruknęła Żenia z zaskoczeniem czując chwyt Jarka - Chyba nie powinieneś mnie trzymać za rękę publicznie. Litania… - zaczęła z krzywym uśmiechem, lekko wpadając i ocierając się o Zaara - Trzeba zagadać dziadka. Albo go przekupić. Masz jakąś kasę wolną?

- Trzymanie za rękę nie łamie litanii. Zagadam go, ale kasy nie mam. Płacę kartą. Mamy jeszcze dobry kwadrans do spotkania. Jak myślisz, jak oni tam wlezą? - zapytał w końcu.

- Przylecą - Żenia stwierdziła złowrogim tonem. Zacisnęła dłoń na dłoni Jarka i pociągnęła go ku strażnikowi - Zagadaj go, Ty złotousty kronikarzu - mruknęła Zaarowi w ucho.

Wilkołak pewnym krokiem ruszył w stronę cieciówki. Ze swoim obłędnym uśmiechem opowiedział historyjkę o sesji fotograficznej z modelką na tle panoramy Gniezna. Rolę modelki objęła Żenia. Ochroniarz postanowił jedynie zadzwonić i potwierdzić ów fakt, jednak Zaar powiedział, że bardzo zależy im na dyskrecji. Emeryt nie był głupi. Zarabiał ledwie dwanaście złotych na godzinę, więc łatwo zwęszył zysk. Problemem był brak banknotów w portfelu wilkołaka.

Po chwili byli już pod kominem.
- Gdy będziemy wracać, to muszę wysłać panu Staszkowi kilka twoich nagich zdjęć zrobionych tam na górze - powiedział tonem, którym zazwyczaj mówi się oczywistości w stylu: “jak będziemy wracać muszę kupić mleko”.

Nim skończył mówić poczuł walnięcie w biceps.
- Pogięło Cię? - Żenia nie wiedziała czy śmiać się czy być oburzona. - Wyślij mu swoje. - fuknęła podciągając się na drabinkę. - Z pewnością będziesz wyglądać malowniczo, szczególnie w dumnej pozie jak dzisiaj rano.

Ruszyli na po drabinie na komin. Minęłi pierwszą i drugą platformę. W końcu dotarli na trzecią. Widok był przecudny. Po chwili usłyszeli krakanie. Trzy wielkie czarne ptaki wylądowały na poręczy. Pierwszy pomachał dziobem najmniejszy. Wyglądało jakby coś strzepywał z pyska i zasłonił się skrzydłem.
To był Grzegorz. Po chwili za nim pojawili się w podobny sposób dwaj jego koledzy. Jeden w białym podkoszulku, niebieskich dżinsach i z łańcuchem zwisającym do kolana. Na jego końcu było coś, co znajdowało się w kieszeni mężczyzny. Drugi z równie ciekawą aparycją dla odmiany miał szarą koszulkę. Przy jego pasku wisiał szeroki nóż.
- Poznajcie, to jest Sosenka. Sosenko, to jest Gustaw - Grzegorz wskazał typa z łańcuchem - a to Michał. Interesują się poezją antyczną i muzyką smyczkową. Sosenkę fascynuje przyroda. Trochę śmierdzi i dzwoni z buta. No i szuka ciepłych skrzydełek. Najlepiej kruka.
Zaar spojrzał na dziewczynę zaskoczony.

- A w życiu! - Żenia ostentacyjnie powąchała swoja pachę i wydęła usta - Pachnę palmolive fioletowym! Cześć, panowie. Cześć, Grześ. - przywitała się kurtuazyjnie - Zaara pewnie nie muszę przedstawiać, co?
Na widok miny tego ostatniego zrobiła swoją z cyklu ‘no co?”

- Nie musisz - powiedział Michał. - Do rzeczy, po co tu zlecieliśmy?

- Nie wiem co wam przekazał Grześ. Ale chcę Was prosić o pomoc z zakładaniem caernu w Poznaniu. Szrama obiecała pomóc no i chciałabym móc liczyć i na was. Grześ was mocno rekomendował. - dziewczyna błysnęła uśmiechem.

Michał i Gustaw spojrzeli na Grzegorza zaskoczeni nie mniej niż Zaar kilka chwil temu. Ten jednak jedynie wyjął ręce z kieszeni i rozłożył je niewinnie.
- Chłopaki, no rzadko spotyka się tak wybitne umysły jak wasze.
Osobnik zwany Gustawem warknął, a Zaar obrócił twarz, do której przyłożył dłoń starając się skryć uśmiech.
- Kiedy? - kontynuował serię pytań do Żenii Michał.

- Dzień przed pełnią? - uśmiechnęła się na to dziewczyna kiwając głową potakująco i zachęcająco zarazem - Podobno impreza życia. Jeśli ktoś lubi rosyjską ruletkę - uśmiech Córki Ognistej Wrony poszerzył się jakby faktycznie to była betka. - To jak? Wpadniecie?

- W tym pokoleniu nikt nie otwierał Caernu. Czarny poprowadzi ceremonię? - wypytywał Michał.
- Wpadniemy. Lubimy dobrą jatkę! - przemówił w końcu Gustaw.

Żenia zamarła z otwartymi ustami wpatrzona w Gustawa. Bała się spojrzeć na Grzesia.
Zamrugała.
Przeniosła spojrzenie na Michała:
- Aha. Szpon Cienia będzie szefem wieczoru. Załatwię alkohol, nie musicie się kłopotać. - ponownie pokiwała głową potakująco chociaż czuła się jak piesek-potakiwacz.

- A co z cefauką? Przyszłaś z PRowcem widzę, więc omówmy ten temat. Jarek, czemu nie chcecie Sosenki? Śmierdzi wam? - Rzucił Grześ.
Tymczasem oczy Zaara zwęziły się. Warga delikatnie drżała, jakby miała za chwilę odsłonić kły.
- Nikt nie mówił, że jej nie chcemy - powiedział przez zaciśnięte zęby Jarek.
- No to jak jest? Co? Młoda? - Grześ tym razem pytanie skierował do dziewczyny.

Ta wzruszyła ramionami:
- Chyba dla wszystkich będzie lepiej, jak się zmyję - poruszyła brwiami na zasadzie ‘see what I did there?’ - Z resztą, Grześ, temat i tak będzie nieważny za 4 dni, bo mój braciszek obiecał mnie rozszarpać na strzępy za takie tam wykradzenie jakichś zupełnie nieważnych planów z maluśkiej fabryczki Pentexu - wzruszyła ramionami lekceważąco, robiąc dobrą minę do złej gry. - A ja muszę jeszcze odbębnić rytuał i objechać parę miejsc. W zasadzie to chciałam nawet zapytać, czy byś nie poszedł ze mną w jedno z nich.

- Intrygujesz mnie. To od braciszka ten smrodek pewnie, co? Gadaj o co chodzi - powiedział Grzegorz.
- Ja z tobą pójdę - wyrwał się Zaar zaznaczając swoje, jak na samca przystało.

Żenia skrzywiła się:
- Grześ umie latać… - zwróciła się do Zaara - … żadno z nas nie.
Uśmiechnęła się do Jarka uspokajająco i zwróciła na powrót do Kruka:

- Nie mam zielonego pojęcia - uśmiechnęła się - Pamiętasz? Mówiłam, że nie pamiętam? Straciłam pamięć, podobno podczas pierwszej przemiany. Obudziłam się na śmietniku z lewymi papierami i paroma fajnymi fantami, a potem znaleźli mnie Zaar z…. eee…. no resztą. Miewam przebłyski, większość średnio fajna. Podobno mam męża, podobno byłam krewniaczką Czarnego, podobno szukałam rodziny i podobno jestem złodziejką a obecnie Ragabashem tych od Kumbaya. A zapaszek… cóż… dzięki za uspokajacze - uśmiechnęła się ponownie do Grzesia.

Michał i Gustaw niczym bracia skrzyżowali ręce na piersiach. Pięsci schowane pod bicepsami w bardzo widoczny sposób wpłynęły na zarysowanie tych drugich. Nie trzeba było być znawcą, żeby dojść do wniosku, że obydwaj częściej odwiedzali siłownie niż teatry. Wpatrywali się teraz z uwagą w dziewczynę.
- No to gdzie byś chciała, żebym wleciał? - powiedział jakoś tak dziwnie poważnie Grzegorz.

- Do mojego domu. Jest obserwowany przez ABW to znaczy ludzi mojego brata. Nie wiem czy czegoś tam nie zostawiłam. Nie wiem też, żadno z nas nie wie, czy mąż jest lewy czy nie. No i chciałam poprosić o pomoc w tej kwestii.

- Umbra? - rzucił pytająco Grześ.
- Tancerz Spirali - odpowiedział Zaar.
- To chodźmy wszyscy - powiedział Michał szybko.
- Taaaa - dodał entuzjastycznie Gustaw, a Żenia była pewna, że oczy mu błysnęły na dźwięk słów Zaara.

Brunetka spojrzała na Grzesia pytająco.
- Ale… chłopaki… - zaczęła powoli - … widzę dwa szkopuły. Jeden: jeśli zginiemy, to chujowizna bo nie powstanie caern i szlag trafi wszystko. Drugi: jeśli zginą obserwatorzy, to będzie dość jasny sygnał dla Marka, że jestem w pobliżu. Obydwu wolałabym uniknąć.

- Jeśli zginą obserwatorzy, to przyjdzie ten Marek. Wtedy go załatwimy. I po sprawie. - przedstawił swoją logikę Michał.
- Hm. Stawiam, że nie wpadnie solo. Tylko z pomocą i odsieczą.
Gustaw wyciągnął przed siebie ręce. Zaciśniętą pięść prawej wpasowywał w otwarta lewą dłoń. W powietrzu rozległ się dźwięk wyłamywanych palców.
- Dobrze. Będzie zabawa.

Żenia popatrzyła na Grzesia raz jeszcze.
- Aha. Dużo was tam w tej Tucholi? - spytała niewinnie.

- Jest nas trzech. Nie trzeba więcej - odpowiedział Michał zamiast kolegi.

Żenia otworzyła usta by coś powiedzieć ale zrezygnowała.
Zamknęła usta na powrót.

- No to jak macie czas… - stwierdziła niepewnie i rzuciła wzrokiem na Zaara. - Tylko chłopaki… - brunetka podeszła ciupkę bliżej Gustawa i Michała - … poczekacie na mój sygnał, co? Proszę… wiecie… chodzi o mojego męża… - Żenia wspięła się na wyżyny sztuki aktorskiej robiąc proszącą minę zbitej suczki.

- Możemy jechać od razu - rzucił Zaar, który prawdopodobnie postanowił odegrać odważnego bohatera.
Reszta przytaknęła. Nawet Grześ, który zrobił to nieco niechętnie.

Żenia tylko mruknęła cicho w jego kierunku:
- A mogliśmy to załatwić jeden na jeden - i odwróciła się do Zaara by zacząć jego przekonywać, by odpuścił ten jeden raz.

Zaar stawiał opór. Nie dawał się przekonywać. Stwierdził, że będzie koniecznie tuż przy Żenii. Ona jednak nie dawała za wygraną. W końcu on stwierdził, że zgadza się. Nie pojedzie z nią. Zostawił jej wolną drogę wraz z chłopakami z Tucholi.
I wtedy dotarło do niej, że tylko Zaar wie gdzie jest jej dom.

Zaplotła ręce na piersiach i spojrzała na Jarka z fochem na twarzy, kryjącym rozbawienie:
- Myślisz, że jesteś taki cwany, co? - fuknęła, tupiąc stopą ugiętej w kolanie nogi.

- Ja? Nie. Droga wolna. Jedź dokąd chcesz. - Uśmiechał się cwaniacko obserwując reakcje brunetki.

- A dasz adres? - uśmiechnęła się niewinnie i prosząco, ignorując obserwującą ich trójkę.
-Nie. Mogę was zawieźć. Pokazać. Adresu nie dam.

Wilkołaczka zgrzytnęła zębami i przysunęła się do “PR-owca”:
- Dobra. Jesteś starszy rankiem. Nie, żebym chciała się nie słuchać czy coś… - oczy błyszczały jej rozbawieniem i nawet nie kryła się z tym, że coś kombinuje. - … pokaż. Proszę. - dorzuciła na koniec jak wisienkę na tort.

- No to jedziemy.
Zaar skierował się pierwszy do drabiny, żeby zejść do auta. Bondar dreptała tuż za nim potulna jak nie ona.

 
corax jest offline