Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-01-2018, 14:38   #2
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Gdyby nie Johannes Kroenert, Wilhelm tkwiłby w lochu nie wiadomo jak długo i czekając nie wiadomo na co.
Być może wypuszczono by go po jakimś czasie, a może jakiś współwięzień zatłukłby go którejś nocy. Bo mag był pewien, że wszystko było z góry ukartowane, razem z interwencją strażników, a ci, co ich wrobili, postanowili po cichu załatwić całą sprawę.

Wracać do Pfeildorfu nie miał zamiaru, przynajmniej w najbliższym czasie. Bo nad powrotem w przyszłości głęboko się zastanawiał. Miał parę rachunków do wyrównania, ze strażnikami przede wszystkim, tudzież ich dowódcą. To jednak wymagało przemyślenia, starannego zaplanowania wszystkich czynności, a przede wszystkim powrotu do zdrowia.
No i, wcześniej jeszcze, trzeba było się rozprawić z suczymi synami, ubranymi w sigmaryckie szaty. W tym mógł im pomóc Kroenert, ale i tak wszystko wymagało czasu. Wilhelm był młody, czasu miał pod dostatkiem, a i cierpliwości się nauczył, studiując magiczne księgi. Jeśli zadba o to, by wyznawcy powrotu przeklętego Teogonisty go nie dopadli, zdoła zrealizować najbardziej nawet dalekosiężne plany.
Ale ostrożny musiał być - towarzyszy z każdą chwilą było mniej, a ci, co mieli im pomagać, trafiali nad wyraz szybko do Ogrodów Morra.
Tak... Ostrożność przede wszystkim.
Dlatego też niezbyt mu się podobał dziewiąty wóz taboru.
Umrzeć w gronie rodziny... Pomysł niby zrozumiały, ale czy prawdziwy? Tego Wilhelm nie wiedział, ale nie zamierzał tego sprawdzać. Mimo wszystko wolał nie narażać planów Johannesa, a konflikt z Pappą Salvatore doprowadziłby do usunięcie z taboru zbyt ciekawskiego maga. Jeśli, oczywiście, skończyłoby się to tylko na tym, że wyleciałby na zbity pysk.
Z uwodzenia młodych Stirganek zrezygnował. Były co prawdę ponętne i chętne, ale trudno było zapomnieć o ostrzeżeniach Johannesa. Po co było ryzykować?

Pomocy przy festynie oczywiście nie odmówił, jednak z oczywistych powodów pomoc ta nie mogła być zbyt okazała. Fizycznie odstawał nieco od Stirgańczyków, na dodatek nie doszedł jeszcze w pełni do siebie po niedawnych przygodach. Czary, jakie znał, tylko częściowo nadawały się do urozmaicania pokazów, żonglować nie potrafił, a śpiew... Nie da się ukryć, nie było się czym chwalić.
Ale się starał.

Pociągnął z skromny łyk z gąsiorka, po czym podał naczynie dalej. I, jak zawsze, rozejrzał się dokoła, wypatrując niespodzianek.
 
Kerm jest offline