Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-01-2018, 22:38   #176
Kolejny
 
Kolejny's Avatar
 
Reputacja: 1 Kolejny ma wspaniałą reputacjęKolejny ma wspaniałą reputacjęKolejny ma wspaniałą reputacjęKolejny ma wspaniałą reputacjęKolejny ma wspaniałą reputacjęKolejny ma wspaniałą reputacjęKolejny ma wspaniałą reputacjęKolejny ma wspaniałą reputacjęKolejny ma wspaniałą reputacjęKolejny ma wspaniałą reputacjęKolejny ma wspaniałą reputację
[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=eb6_J1dq1hk[/MEDIA]

Sprawy rozegrały się błyskawicznie. W jednej chwili zastanawiał się nad znaczeniem rozmowy między jednym z obdarzonych ze Światła a przywódcą Mroku, a w następnej rozpętało się piekło. Kątem oka ujrzał jeszcze, jak dwie osoby z grupy za którą wcześniej podążał odbijają w drugą stronę, jakby chciały ominąć giganta. Dodał dwa do dwóch i domyślił się, że to którejś z tych osób szuka Mazzentrop. Wszyscy tutaj chcieli kupić im czas. A on nie zamierzał się przyglądać z boku.
Większość w tej sytuacji myślałaby o swoich bliskich, osób od nich zależnych i ukochanych. On nie miał nikogo takiego. Robił po prostu to, co uważał za słuszne. Choć w żadnym wypadku nie lubił wchodzić w przegraną walkę, to tym razem miało to sens. Ludzie lepsi od niego rzucali tu swoje życia na pewną zgubę.
Rozejrzał się w poszukiwaniu najbliższej lampy, zdając sobie jednocześnie sprawę, że miasto jest totalnie odcięte od prądu. Choć temperatura była podobna, to nie miał jak powtórzyć przebiegu walki z Sylwestra. Wszystkie światła i lampy były wyłączone. Nie pozostało więc nic innego niż się przemienić. Skupił się i za chwilę z rozdartych ciuchów wyłoniła się sylwetka jego zbroi, tym razem dziewięciometrowej.

[MEDIA]https://cdn.wallpapersafari.com/62/28/jKFEfq.jpg[/MEDIA]

Podbiegł bliżej, próbując oflankować giganta. Chciał skorzystać z elementu zaskoczenia póki mógł. W międzyczasie zaczął próbować formować swój pierwszy ognisty dysk, gdyż to właśnie tę moc przejął w Afryce. Wreszcie miał upragnioną broń dystansową, ale z zerowym treningiem nie wiedział, jak dobrze uda mu się ją wykorzystać. „Przełączył” się na tryb pochłaniania energii, gdyby mijał jakiekolwiek jej źródło, jak ognisko albo naładowana większa bateria powinien być w stanie je wyczuć. Spojrzał też na dysk w swojej prawej dłoni i spróbował, jeszcze przed wyrzuceniem pochłonąć z niego energię cieplną, w podobie jak to zrobił podczas walki z Obdarzoną, od której zdobył moc. Od zawsze zastanawiał się, czy z dostępem do energii, którą sam wytwarzał, mógłby ją pochłonąć i wzmacniać siebie bez końca.
Ku jego olbrzymiej radości, jeśli w ogóle można było tak się poczuć w tej sytuacji, ognisty dysk został na życzenie przez niego wchłonięty, a on poczuł się wzmocniony. Zaczął tworzyć w obu dłoniach pocisk za pociskiem, najszybciej jak umiał, a każdy był coraz szybciej pochłaniany. Zbroja wydała się rozjaśniać z każdym kolejnym doładowaniem, a on samemu też czuł się o wiele lepiej. Gdyby miał więcej czasu mógłby sprawdzić, czy istnieje jakaś górna granica, ale teraz będąc bardziej pewnym siebie i sporo wzmocnionym kierował się do batalii tuż za rogiem.
Poruszał się szybciej niż kiedykolwiek. Wskoczył na dziesięciometrową budowlę jednym susem i od razu włączył się do ataku posyłając pierwszy z ognistych dysków. Celem była statyczna dolna kończyna, dokładnie rzecz biorąc w tył kolana. Trafił idealnie, jakby to nie ręka, ale wola White'a nim kierowały. Pancerz Mazzentropa się przepalił, zresztą cały był już pokryty ponad setkoma trafieniami. Nie mógł się spodziewać takiego gwałtownego ataku w wykonaniu połączonych sił Obdarzonych i komandosów z odpowiednią bronią.

Dove w tym czasie, zdążyła zorientować się w sytuacji. Obdarzona nie była obeznana w walce, na pewno nie tej w zwarciu, ale potrafiła zrobić co nieco z zaskoczenia, z ukrycia, zamieszać. Miała też zdolność analizowania sytuacji i wiedziała, że mimo wszystko nie jest ona dobra. Pozory potrafiły mylić i choć bardzo tego nie chciała, oni mieli zaraz znaleźć się w defensywie, co postawi ich w bardzo niekorzystnej sytuacji. Zabicie Mazzentropa nie było możliwe, ale unieruchomienie go, sprawienie mu problemów w poruszaniu się mogło dać im cenny czas, którego potrzebowali Void i Beckett. Jack czuła się odpowiedzialna za nowo zelandkę i za wszystkich, którzy postanowili stawić czoła kolosowi. Dlatego też szybko rozejrzała się szukając w otaczających port budynkach i konstrukcjach czegoś, co pozwoli jej utrudnić życie posiadaczowi żywiołów. Dove, wspięła się na jeden z wyższych budynków, stanęła na szeroko rozstawionych nogach i nabrała powietrza. Wypuszczając je, poruszyła dłońmi, skupiając się na jednym z dźwigów towarowych, który normalnie pomagał załadowywać ciężkie kontenery na statki. Miał haki, był ciężki, metalowy, składał się też z łańcuchów, które mogła opleść nogi Mazzentropa. To było dokładnie to czego potrzebowała. Chciała połączyć swoje dwie moce, najpierw użyć przyciągania, by wyrwać dźwig z ziemi później telekinezy, aby unieść go na odpowiednią wysokość, a na sam koniec połączyć moc, by popchnięciem i siłą własnego umysłu wyrzucić konstrukcję w kierunku nóg rządzącego Mrokiem.

Brytyjczyk widząc, że próba trwałego uszkodzenia stawu zajęłaby więcej czasu niż miał wypuścił kolejny dysk w głowę przywódcy Mroku, chcąc pomóc obdarzonemu w powietrzu. Dopiero teraz mógł w pełni zobaczyć toczącą się walkę. Mazzentrop ewidentnie był zaskoczony, a ze względu na swój rozmiar był ostrzeliwany z każdej strony. Wciąż jednak nie mieli niczego, co mogłoby go naprawdę zranić, teraz mogli tworzyć tylko mniejsze lub większe zadrapania na jego pancerzu. Każdy tutaj musiał też zdawać sobie sprawę, że już pierwszy kontratak będzie druzgocący i to było jak czekanie na wybuch bomby. Paradoksalnie jednak to, że nie było tu nawet jednej osoby zbliżonej mocą do Mazzentropa było dobre – z jednym przeciwnikiem poradziłby sobie szybciej, a zajęcie się kilkoma mniejszymi zabierze mu dłużej czasu. A to to właśnie chodziło. Przez myśl przeszło mu, jak inne od teraz było ich pierwsze spotkanie, jak to rozmawiali o zabójstwie Białego i zmienianiu świata. Jak wiele się zmieniło. I choć wiedział, że w nie tak odległej alternatywnej rzeczywistości walczy po jego stronie, będąc pewnie szczęśliwszym niż teraz, czuł, że robi najlepszą rzecz od dawna.
 
Kolejny jest offline