Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-01-2018, 15:10   #114
Bergan
 
Bergan's Avatar
 
Reputacja: 1 Bergan ma wspaniałą przyszłośćBergan ma wspaniałą przyszłośćBergan ma wspaniałą przyszłośćBergan ma wspaniałą przyszłośćBergan ma wspaniałą przyszłośćBergan ma wspaniałą przyszłośćBergan ma wspaniałą przyszłośćBergan ma wspaniałą przyszłośćBergan ma wspaniałą przyszłośćBergan ma wspaniałą przyszłośćBergan ma wspaniałą przyszłość
Partridge:
Dobra, pomyślałeś, komu w drogę temu dalej od problemów. Ciebie i Twą niezbyt zacną kompanię obstawił kordon zbrojnego mięsa wydanego przez goblinie łona*. Czujesz się styrany, ale tak styrany, że najchętniej byś umarł, a potem zmartwychwstał, aby wyzerować sobie licznik zmęczenia na ament.

Ruszyliście tunelem, którym weszliście do komory skrywającej Boga Wojny i wykonaliście wiele kolejnych skrętów. Dawno zgubiłeś rachubę, zupełnie jak podczas liczenia dziurawych moniaków, za które chciałeś kupić nową parę dziurawych gaci. O ile, jako razowy elf (tak, razowy), nie lubiłeś przesadnie krasnoludów, tak musiałeś przyznać, że one przynajmniej każdy tunel kopały w rozmiarach porządnej metropolii. Gobliny za to kopały bez planu zagospodarowania podziemnego i po pijaku. Nic dziwnego w sumie, że na powierzchni nieczęsto występowały, bo zapewne same co chwila ginęły w swoich poskręcanych tunelach.

Po chwili marszu poczułeś w końcu lekki powiew. Początkowo myślałeś, że prowadzący Was goblin-"ochroniarz" miał problemy gastryczne, ale powiew był bezwonny. Do tego był wyczuwalny z tyłu, a tam jedyne czym mogło wiać to bieda intelektualna i recesja gospodarcza.

I znowu ten powiew, co jest...?

I jebło.

Aha, no tak...metan, co go krasnoludy używały, jako paliwo do swoich pojazdów.

Gobliny obejrzały się za siebie, a Ty nauczon latami doświadczeń, nigdy nie oglądałeś się za siebie, jeśli obiekt za Tobą:
- był ostry,
- był trujący,
- był wybuchowy,
- był żrący,
- był uzbrojony i większy od Ciebie,
- powodował u Ciebie ogólne obawy o Twoje życie lub zdrowie, w tym psychiczne.

Zacząłeś biec, reszta drużyny też, ale nie mieli tak zdrowych odruchów samozachowawczych jak Ty, więc ruszyli z dwusekundowym opóźnieniem. A w takich przypadkach liczą się ułamki ułamków sekund. Stąd powiedzenie, że czas to dekle. Albo i nie stąd, nieważne...

Znowu jebło.

I trzasło.

Masa kurzu, obezwładniający huk, ból wywołany kamiennym masażem zawalającego się stropu. Arrrrghhhh, i znowu gacie werżnęły Ci się w tyłek, najgorzej! A potem straciłeś przytomność.

Plus tego całego zdarzenia był taki, że utrata przytomności może być uznawana za drzemkę. W sumie, gdyby nie jakiś tam wewnętrzny wylew, zwichnięcie i guzy na łbie, to byłbyś jak młody bóg. Cóż, grunt, że elf se przeżył, to jakoś to będzie. I wtedy ogarnąłeś, że nie ma nigdzie Twoich towarzyszy. Znaczy znalazłeś kobiecą dłoń, która zaciskała w dłoniach kawałek mapy, ale to chyba się nie liczy, jako odnalezienie kogoś. Ten drugi i tak był nowy, więc o takich szybko się zapomina, ale Twoja towarzyszka. Ładna, powabna, sporej wielkości cycki, niestety głupawa, ale...eh, szkoda jej.

Wytarłeś łzy z policzków na znak zakończenia kolejnych lub niedoszłych przyjaźni na śmierć i życie, a teraz przyszedł czas na działanie. Obmacałeś teren i dorwałeś swojego umiłowanego pancernika, który prychnął Ci w twarz wywalając coś na wzór zbełtanego błota.

Ogólnie wygląda na to, że jesteś uwięziony pomiędzy dwoma zawałami. Wspaniale, co nas nie zabije, pewnie zabije potem!

*Niektóre z nich musiały być genetycznie zbliżone do świńskich i psich.
 
__________________
- Sir, jesteśmy otoczeni!
- Tak?! To wspaniale! Teraz możemy strzelać w każdym kierunku!

Ostatnio edytowane przez Bergan : 05-01-2018 o 15:13.
Bergan jest offline