Wątek: Agenci Spectrum
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-01-2018, 15:53   #15
Pipboy79
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 4

Czas: 1940.II.16; godz. 22:40
Miejsce: południowa Norwegia; wody Jossingfjord; pokład “Altmark”
Warunki: noc, mroźno, deszcz ze śniegiem, dość silny wiatr, średnie fale



st.ag Baumont i mł.ag Wainwright



Szybko! Wszystko działo się na tym kołyszącym się pokładzie tak szybko! Wydawało się, że pierwsze strzały zainicjowały jakieś gwałtowne przyspieszenie wydarzeń. Para agentów też działała szybko. Zdołali wymierzyć i wystrzelić w stronę uciekającego marynarza. Działali szybko ale i tamten szybko znikał już za rogiem zza jakiego dopiero co wyszedł. Francuska zdołała wystrzelić razem z Brytyjczykiem. Uciekający marynarz krzyknął boleśnie i zachwiało nim na tym bujającym się pokładzie tak, że wpadł bokiem na ścianę korytarza. Gabrielle zdołała strzelić jeszcze raz ze swojego Webleya gdy John przeryglowywał swój karabin. Jakaś fala wprawiła pływającą skorupę statku w ruch i skrzypienie bez problemu chwiejąc także żywą zawartością. Trafiony Niemiec zostawił krwawy rozmaz na szarej, stalowej ścianie i wyglądało, że nim też majtnęło. Wydawało się, że mógł stracić równowagę lub nawet upaść ale zniknął za tym zbawczym dla siebie rogiem więc jak to się skończyło tego para agentów Spectry już nie widziała.

Para agentów razem z towarzyszącym im marynarzem Curtisem ruszyła w pościg za zbiegiem. Mieli do przebiegnięcia pewnie przez większą część szerokości nadbudówki czyli jakieś kilkanaście metrów. Buty tłukły mocno o stalowy pokład ale też słyszeli gdzieś tam niedaleko zza rogu jęk i odgłos butów tego trzeciego. Słychać było też inne strzały. Gdzieś na zewnątrz, pomieszane z krzykami strachu, wykrzyczanymi rozkazami, brzdękiem metalu o metal, uderzeniami fal o burty. Nawet kroki i głosy nad i pod nimi było słychać na sąsiednich pokładach.

Trójka aliantów dobiegała już do rogu za jakim przed chwilą zniknął im z oczu Niemiec gdy zgasło światło. Sąsiad obok którego właśnie biegli zmienił się w przyśpieszony oddech i odgłos nagle zgubionego rytmu kroków. Czerwony, rozmazany kleks na ścianie, same ściany, sufit, mijane drzwi zmieniły się w ciemność. Od strony korytarza gdzie zniknął niemiecki marynarz doszedł odgłos metalicznego uderzenia. A potem to coś zaczęło się toczyć po podłodze prosto w ich kierunku. I zaraz trzasnęły zamykane drzwi. A to coś po ciemku zbliżało się w ich stronę. - O Boże, granat! - rozległ się przestraszony głos marynarza Curtisa. Toczący w ich stronę odgłos skojarzył mu się jednoznacznie z jednym przedmiotem a przedmiot o jakim mówił zwykle działał w kilka sekund od rzucenia. A w ciasnym korytarzu efekt musiał być masakratyczny. Zwłaszcza, że po ciemku ciężko było zrobić choćby krok.



mł.ag Gulbrand



Norweg współpracujący z aliancką agencją wywiadowczą ruszył z dwójką brytyjskich marynarzy, dalej w górę schodów. Gebrielle i John mieli sie zająć tym Niemcem który przypadkowo odkrył ich grupkę. On sam poprzedzany przez bosmanmata Barnesa i ubezpieczany przez marynarza Gordona ruszyli bezzłowcznie w górę. Na górze klatka kończyła się krótkim korytarzem i drzwiami. - Myślę, że tędy sir. - powiedział po chwili wahania bosmanmat i poprowadził tym krótkim korytarzem. Z dołu doszły ich strzały i były spore szanse, ze to pozostała trójka strzela do kogoś albo ktoś do nich. Robiło się nerwowo. Chyba na całym statku. Zaraz słychać było kolejne strzały ale nieco dalsze.

Bosmanmat odnalazł kolejne schody w górę i szybko zaczęli na nie wbiegać. Szybko bo słychać było inne kroki. Biegły i pewnie conajmniej z kilka osób. Brytyjska eskorta agenta chyba wolała nie ryzykować spotkania z nimi. Z jasno oświetlonych szarych, stalowych korytarzy po otwarciu szarych, stalowych drzwi wyszli na kolejne stalowe ściany. Ale te były na świecie zewnętrznym. Więc od razu zaatakował ich wiatr i kąśliwe igiełki zimnej wilgoci. I dla oczu pierwszy kontrast ze świata światła na świat ciemności był dość uciążliwy. Byli na jakiejś galeryjce. Edvard kojarzył, że na górze centralnej nadbudówki były jakieś takie galeryjki. Chyba dwie. Teraz chyba byli na tej niższej. A ta wyższa, nad nimi, to już chyba ta gdzie powinien być mostek i całe centrum zarządzania jednostką.

Barierkę i ściany nadbudówki rozdarły strzały od strony rufy. Pociski zakrzesały iskry na stali ścian w jakie uderzyły. Marynarze odruchowo schylili się by zniknąć strzelcom z pola widzenia. - Cholera to chyba nasi! - krzyknął zdenerwowany marynarz przytrzymując płaski hełm. Ludzi jednak zwykle jakoś denerwowało i bolało bardziej gdy okazywało się, że oberwali albo chociaż strzelali do nich swoi. Tak naprawdę nie było w tej deszczowej ciemnicy widać kto do nich strzela. I czy w ogóle do nich czy to tylko przypadkowe pociski. Ale strzały padły gdzieś od strony rufy gdzie ostatnio widzieli większość brytyjskiej grupki abordażowej jaka wskoczyła mimo tak trudnych warunków na wrogi pokład. Jakieś sylwetki było tam widać ale nie dało się rozpoznać kto tam jest. Tamci więc pewnie podobnie widzieli sylwetki na nadbudówce.

- Verdammt! Engländer!* - z centralnej części galeryjki dał się słyszeć alarmujący, niemiecki okrzyk. Zauważyli nawet skuloną sylwetkę przy galeryjce jakby chowała się przed ostrzałem zupełnie jak i ich trójka. Zaraz błysnęły i huknęły szybkie strzały i ołów świsnął obok Norwega i dwóch angielskich marynarzy. Na szczęście strzały chybiły ale pewnie okrzyk i same strzały zaalarmowały nie tylko tego Niemca.


*- Cholera! Anglicy! (niem)
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline