Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-01-2018, 21:20   #39
corax
Krucza
 
corax's Avatar
 
Reputacja: 1 corax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputację


Żenia skrzywiła się w środku.
Wcale nie udawała. Budziła się dopiero co. I wcale nie unikała rozmowy, tylko chciała chwili spokoju zanim Czarny zacznie wrzeszczeć i wkurw poleci pod niebiosa.

Przekręciła się powoli, ostrożnie na bok jakby bojąc się nowej fali bólu.
- Nie udaję. - mruknęła niechętnie - Co z Zaarem? - zatoczyła spojrzeniem po pokoju dopiero na końcu ogniskując wzrok na nowym Alfie watahy poznańskiej.
Ale nie jej Alfie.
Bała się tej rozmowy bo nigdy w życiu nie przyznałaby się do tego, że boi się Szpona Cieni. Jeśli ta rozmowa pójdzie jak poprzednia, podejrzewała, że stanie się coś złego. Nie wiedziała co. Nie chciała zgadywać. Wiedziała jedynie, że to chwila przełomowa w jakichkolwiek dalszych relacjach.

Po dwóch krótkich wypowiedziach, usiadła w milczeniu czekając na wywód Ogórka.

- Zaar będzie nosić bitewne blizny - Antoni postawił krzesło naprzeciw kanapy na której siedziała dziewczyna.
- A ty jak się czujesz?

- Bitewne blizny? - Żenia była zmartwiona i stropiona. - On oberwał mocno - dodała cicho bo poczucie winy zżerało ją. Na cholere mu pozwoliła tam iść. Usiadła podciągając nogi pod brodę - Dobrze. Mnie nic nie jest.

- To dobrze. Jak twój rytuał przejścia? - odpowiedział ignorując kwestię Zaara i jego blizn.

- W trakcie - Żenia wzruszyła ramionami. Chciała mu powiedzieć sporo. Chciała się podzielić wszystkimi wątpliwościami i przypuszczeniami. Nowinkami o bracie i fomorze. Skrzywiła się lekko jednak i nic nie powiedziała.

Czarny wziął to za oczekiwanie na wyjaśnienie kwestii Zaara.
- Nasze ciała są niezwykle odporne. Potrafimy znieść rany, które zabiłyby większość ludzi. Zwykły strzał z pistoletu nie robi nam większej krzywdy niż kopnięcie. Ale ten, który na was czekał był uzbrojony w amunicję ze srebrnymi pociskami. Dlatego Zaar tak oberwał. Rany od srebra leczą się bardzo długo. Wiesz, srebro jest metalem zesłanym na ziemię przez Lunę. Stąd jego oddziaływanie na nas. A czasem - jego głos jakby posmutniał - czasem gdy rany są zbyt dotkliwe nawet jak na garou Luna zsyła nam dar gniewu. Gniewu, który pozwala praktycznie powrócić z martwych. Pozwala toczyć walkę dalej. Jednak Luna jest uczciwa. Zabiera co jej. Po takim zdarzeniu zostają blizny. Bitewne blizny. Coś, czego nasze ciało nigdy już nie zregeneruje. Ale bitewne blizny to też honor i chwała. Zaar będzie nosić je z dumą.

Brunetka słuchała z uwagą. Zaskoczona tym, że Czarny nie wrzeszczy ani nie drwi z niej.
- Nie powinien tam ze mną iść, ale się uparł. - mruknęła - Gnój odstrzelił mu pół twarzy. - Żenia zacisnęła dłonie na łydkach, wspominając wydarzenia: zaskoczenie, smutek, niedowierzanie. I słodki smak zemsty.

- Nie powinien. Nie jest wojownikiem. Ty też nie powinnaś. Pamiętam, że nie chciałaś trenować walki. A przeciwnik był przygotowany. Wiedział, że jesteś wilkołakiem. Grzegorz przyniósł jego broń. Miał tam zestaw srebrnych kul. Dobrze, że mieliście ze sobą dzieci Kruka. Chwilę po tym jak wyjechaliscie rozpętało się tam pewnie piekło - był spokojny. Zbyt spokojny. Jakby za chwilę miał wyprowadzić niespodziewane kopnięcie w brzuch.

- Wiem. Znaczy, że Pentex też wie.
Odpowiedź była cicha. Żenia zbierała siły na oczekiwany atak i kolejną kłótnię. Otworzyła lekko usta by coś dodać, że ma jedynie 3 dni, ale nie powiedziała tego w końcu. To nie miało większego znaczenia. - Poprosiłam Szarą i Tucholę o pomoc z caernem. Obiecali, że przyjadą na dzień przed pełnią.

Po obliczu Czarnego przebiegł jakiś cień. Napiął mięśnie.
- Dziękuję - powiedział, choć nie brzmiał szczerze. - Zaar nie mógł sobie znaleźć lepszego momentu na zdobycie blizn bitewnych. Szrama nadal ma mu za złe sprawę jej brata. Wszystko przez sprawę z wycinką drzew w puszczy białowieskiej. Chłopcy z Tucholi za to w ogóle nie chcą wracać do siebie. Mówią, że ściągasz zadymy, więc zostaną i poczekają na rozwój wypadków. Michał mówił mi też, że chcesz do nich dołączyć. Cóż, jeśli taka jest twoja wola, Kojot nie będzie nalegać.

Na usta Żeni cisnęło się pytanie czy gdyby nalegał to też by ją zgwałcił. Spuściła wzrok by ukryć złośliwy błysk.

- Tak będzie lepiej - stwierdziła krótko - Jeśli dożyję. O co poszło z bratem Szramy?

- Zginął. W walce jaka rozgorzała po tym gdy Zaar porwał tłumy. Szrama ma Zaara za kogoś, kto zasłania się innymi. Za tchórza. Choć prawda jest taka, że nikt nie zrobił tyle dla Białowieży, co nasz kronikarz - powiedział, po czym wrócił do poprzedniej kwestii.

- Dziś rozmawiałem z naszym Totemem. W wielu kwestiach otworzył mi oczy. Nic nie dzieje się bez przyczyny. Przydałabyś się nam tutaj, ale jeżeli bliżej ci do Kruków, to przecież nie zatrzymam cię siłą. Ale musisz jak najszybciej ukończyć rytuał przejścia.

- Muszę. - zgodziła się jakoś potulnie Żenia nie komentując już czemu będzie lepiej z Tucholą. - To dobrze, że otworzył Ci oczy - zaczęła spoglądają bezczelnie na Czarnego. Przez chwilę przyglądała się mu z nutą wyzwania by ostatecznie dodać:
- Nie chcę, durniu, by coś ci się stało przy otwieraniu caernu - duma i przekora dźwięczały w jej głosie choć była ostrożna. Znowu wyciągała do niego dłoń, w duchu wyzywając się od naiwniaczek.

- Nie stanie się, ale żebyś mogła tam stać i osłaniać moje plecy, to musisz dokończyć ten pieprzony rytuał. A nie biegać od fomora do fomora pakując się w kolejne pułapki - odpowiedział zaciskając zęby.

- Nie biegam od fomora do fomora! - oburzyła się dziewczyna - Biegam za Zaarem, żeby mu skórę ratować! Uparł się, jest starszy rangą, - wykładała swoją pokrętną, ragabashową logikę Żenia - to co miałam go przez kolano przełożyć? A Szrama powinna połknąć ten kij co w sobie nosi. - westchnęła brunetka na koniec już ciszej - bo on też przekłada się na martwotę. - dodała ze smutkiem - Wygląda jak własny duch.

- No tak. Zapomniałem, że słowo “Autorytet” nie występuje w twoim słowniku. Powiem ci co teraz zrobimy. Mam nadzieję, że tym razem nie będziesz protestować.
Czarny pochylił się na krześle i oparł łokcie o kolana.

- Teraz przypuszczam, że w ciągu kilku godzin znajdą cię i chcieliby cię zatłuc, albo zabrać. Dlatego będziemy na nich czekać. Zdejmiemy ci ten ogon. A potem ukończysz ten rytuał, postawimy ten cholerny caern i zaczniemy odzyskiwać pozycję należną wilkołakom w tej części Europy. Albo… albo możesz już teraz stąd iść. Jeździć po lasach, dogadywać się z innymi i sprowadzać na nich ten smród, który się za tobą ciągnie od dnia gdy wypełzłaś z kosza - szaman świdrował ją wzrokiem.

Żenia odruchowo pokazała mu język:
- Też Cię kocham, Szponie Cienia. - mruknęła ironicznie prychając głośno - Jakbyś ze mną od razu pogadał zamiast kpić to byś wiedział, że planowałam to samo. Minus obsikiwanie Buraka. - popatrzyła wprost w oczy Alfy. Dopiero po chwili zdała sobie sprawę, że Szaman od duchów może to odczytać jako wyzwanie. Umknęła wzrokiem na ułamek sekundy.

-Chłopcy mówili, że mój brat to Spirala? - jej buzia napięła się bez udziału woli.
- A jednak. Nie zabrałaś ze sobą Promienia Księżyca. Nie dałaś mu szansy na zmycie skazy na honorze. Zaryzykowałaś zamiast tego życiem Zaara. To najlepszy dowód na to, że nie ty powinnaś decydować o karze dla Tomka. Tym samym utwierdziłaś mnie w przekonaniu, że postąpiliśmy słusznie. Ale to już za nami. Nie możemy tego rozpatrywać w nieskończoność. Co zaś do brata..,
Zamilkł na chwilę. Po czym podjął:
- To najlepsza wiadomość jaką usłyszałem od twojego powrotu. Widzisz w umbrze i tutaj masz w sobie coś dziwnego. Obecność Żmija. W Twoim zapachu i aurze. Jakieś wypaczenie. Teraz, gdy znam pochodzenie twojego brata, to zaczynam myśleć, że spotkałaś się z nim w czasie twojego zniknięcia. Być może chciał cię zrekrutować? Może podał ci coś? Odprawił jakiś rytuał? Może…
Czarny zawahał się na moment.
- Przepraszam, że to ciągle wraca, ale może też chciał wykorzysta cię do rozmnażania Tancerzy Spirali?

- Nigdy nie twierdziłam, że chcę go karać. Mówiłam to kiedykolwiek? I nie moją odpowiedzialnością jest jego honor ani odpowiedzialność za niego przez kolejne miesiące. Myślisz, że to idealne rozwiązanie? Że nie widze tego co mi zrobił za każdym razem gdy na niego patrzę? Że nie chcę mu zrobić czegoś co sprawi, że by go zabolało i odarło go z poczucia godności? - Żenia patrzyła na Czarnego dygocząc i hamując łzy upokorzenia - Przed nim było siedmiu innych, takimi wspomnieniami żyję ostatnimi dniami, a wy z Zapalniczką uznaliście obarczenie mnie nim za najlepszą karę dla niego. A co ze mną, Czarny? To na mnie, nie na was, patrzycie jak na ofiarę. To Tomek uznał, że warto mnie zgwałcić bo byłam słaba wedle jego uznania. Jego. Wasze. TO nigdy nie będzie za NAMI. Za wami może. Ale nie mną. Nikt z was nie spytał o nic nigdy mnie. Czy to jest za mną. Albo co zrobić by tak było. Nigdy nie byłam i nie będę jedną z was właśnie przez to.

Nabrała oddechu, uspokajając się. A przynajmniej starając.

- Nie wiem co zrobił mój brat. Najwyraźniej ja zrobiłam coś również. Będę musiała z nim pomówić. Tak samo jak z mężem.

Czarny opuścił wzrok.
- Przykro mi. W wilkach zazwyczaj budzi się potrzeba jedności. Konieczność przynależności. Myślałem, że tak będzie również u ciebie. My… Aniela wymierza sprawiedliwość. Nie jest nieomylna. Nikt z nas nie jest. Ale to są moralne fundamenty na jakich zbudowany jest nasz świat. Przykro mi, że zostałaś skrzywdzona i uprzedmiotowiona.
Czarny położył dłoń na jej ramieniu.
- To moja wina. To ja powinienem poświęcać ci więcej czasu. Jesteś… byłaś krewniaczką Panów Cienia. A ja tego nie dopilnowałem. Tomek nie miał prawa robić tego co robił. Nawet jeżeli dogadywałem się z nim w kwestii waszego małżeństwa. Co innego obopólna zgoda, a co innego gwałt w lesie. Za to co zrobił powinien ponieść najwyższą karę. Ale jest nas zbyt mało. Jesteśmy coraz słabsi. Każda para rąk jest potrzebna. Twojej krzywdy nic nie cofnie. Ty musisz nauczyć się z tym żyć. Nikt tego za ciebie nie zrobi. Ale jesteś cholernie twardą babą i jeżeli ktoś ma sobie z tym poradzić to ty.

Żenia ugryzła się w język słuchając wypowiedzi Czarnego.
Nie mówił nic czego ona sama by nie wiedziała. Czego nie chciała mu powiedzieć poprzednim razem, gdy chciała z nim omówić wspólny sposób na utrzymanie Tomka na miejscu Alfy dla dobra watahy.

Co do poczucia przynależności Czarny mylił się. Ciągnęło ją do ...Tucholi.
Biorąc pod uwagę jej układy z Burakiem, romans z Zaarem, niezbyt pewne układy z Czarnym i trudności ostatnio z Zapalniczką, wolała Grzesia i no-necków. Nie zadawali dziwnych pytań i nie znali jej przeszłości. Nie stanowiła ona dla nich pryzmatu przez który należało oglądać Żenię. Jeśli miała poradzić sobie z przeszłością to nie tam, gdzie traktuje się ją jak cudaka-ofiarę.

Zmieniła temat - czuła się zmęczona brudami:
- Myślałeś kiedyś, że mogłam rozgrywać na dwóch frontach? - walnęła prosto z mostu - Mam brata Spiralę, ściągnęli go specjalnie po to by mnie znalazł. Wychowywałam się z nim. Dlaczego miałabym występować przeciwko komuś kogo znam od dzieciństwa? Może używali mnie jako wtyki tutaj? - Żenia rozkminiała na bieżąco - Z drugiej strony z tego co mówił, grałam swoją grę. Podobno od czasu Ukrainy. Nic nie trzyma się kupy, Czarny, nic.

Starszy wilkołak mruknął i zamyślił się.
- Nie zawsze pachniałaś Żmijem. Gdy do nas przyszłaś byłaś całkiem normalna. No może trzymałaś się na uboczu, ale to miało pewne uzasadnienia. Uciekałaś ze strefy wojny. I byłaś jedynie krewniakiem. Kojot dość dobitnie na twoim przykładzie wytknął mi błędy w tym jak podchodzimy do naszych krewniaków. Szukałaś akceptacji. Szukałaś rodziny. Stąd ten wielki projekt z Tomkiem. On szukał twoich krewnych. Nie wiem co było między tobą i Zaarem, że nie prosiłaś o to właśnie jego. Chyba nigdy się zbytnio nie lubiliście. Czy mogłaś mieć jakąś swoją grę? Eh… miałem pewne podejrzenie, ale tego nie uzasadniałby nawet brat będący Tancerzem Czarnej Spirali. Jednak to wiąże się z dłuższą rozmową. A na to nie będziemy mieć czasu teraz. Myślę, że nas znajdą dużo szybciej niż gdy im uciekłaś za pierwszym razem. Zwłaszcza, że mają do pomocy twojego brata. Powinniśmy szykować się do walki.
Czarny wstał i sięgnął do barku z alkoholem. Wyjął z niego broń, którą kilka dni wcześniej dziewczyna miała ze sobą w plecaku. Ktoś musiał ją przywieźć z mieszkania Zaara. Czyżby Zapalniczka?

Wyjął magazynek i tuż obok położył drugi identyczny. Choć naboje w nim miały nieco większy połysk.
- Pewnie nie pamiętasz czym są Taleny. Potrafimy zaklinać duchy w przedmiotach. Tak jak duch węża jest w twoim Fetyszu. I tam pozostanie. Fetysze są bardzo potężne. Zaś w Talenie ducha zamyka się tylko na jakiś czas. Kilka dni, może tydzień lub dwa. Duchy takie pomagają w zamian za uwolnienie. W tym magazynku - podniósł bardziej połyskujące naboje - są tak zwane słoneczne groty. Naboje, które po trafieniu w cel uwalniają moc słońca. Kojot podejrzewa, że grupa, która cię ściga ma na swych usługach stworzenia nocy. Krwiopijców, czy też jak ich nazywa popkultura - wampiry. Masz tam trzy słoneczne groty, na wypadek gdyby ktoś taki się pojawił. Do reszty strzelaj zwykłą amunicją.

Po chwili wyjął z kieszeni kolejny przedmiot. Małe lusterko.

- Gdyby walka była przegrana, to uciekamy do umbry. Trzymaj to ze sobą. Spojrzysz i bardzo mocno będziesz chcieć znaleźć się po drugiej stronie tego lustra. Uciekamy do Zaara i tam przegrupowujemy się i leczymy rany. Rozumiesz?

Żenia wybałuszyła oczy.
- Wampiry?! - zakrztusiła się z szoku - Wampiry?!?! Mnie szukają?
Pominęła kwestię, że istnieją. W głowie miała karuzelę.
- Jak… jak je rozpoznam?
- Nie wiem, czy na pewno cię szukają. Ale mogą. Warto być gotowym. Wampiry zazwyczaj są kompletnie odczłowieczone. Zachowują się jak bestie, mają długie kły, są szybkie i niewiarygodnie szybko się leczą, jeżeli mają dostęp do krwi. Nie da się z nimi rozmawiać, bo to tępe, dzikie bestie. Zazwyczaj mają też czerwoną skórę. Ranią je nasze kły i pazury, ogień, i słońce.

- Ok. - Żenia pokiwała głową - Zaar idzie z nami czy ktoś z nim zostaje? I gdzie idziemy? Miejsce na pułapkę? Kamionki? Czy szturm na PAN?

- Jeżeli do rana nie wpadną tutaj, to my zaczniemy szukać. Zaar jest gotów do dalszej walki. Ty chyba też. PAN? Możesz nas tam wprowadzić? - Zainteresował się Czarny.

Żenia nie była pewna.
Może.

- Może. Nie sądzę, żeby mojej karty nie anulowano. Można zastawić pułapkę na Marka. I wykorzystać jego do wprowadzenia. - spojrzała na Czarnego - Co myślisz?

Kiwnął głową.
- To może być dobry pomysł

- Opcja druga to odciągnąć Marka gdzieś, nie ważne gdzie i zrobić wjazd do PANu przy użyciu moich rękawiczek i zdolności Zaara. Może teraz gdy mnie gonią PAN nie będzie ciężko obsadzony? Nie pamiętam systemu zabezpieczeń ani planów. Ale plany są na laptopie, z którego dane odzyskiwał Zaar. Jak długo spałam?

- Jest dwudziesta druga. Za kwadrans. Wymknijcie się stąd po cichu z Zaarem. Weź Grzegorza. Spróbujcie się włamać do PANu i… Cholera, nie. Nie puszczę was. Już za bardzo namieszaliście. Ale tak, jeżeli do rana nikt się nie pojawi, to spróbujemy w PANie. Na razie wypij jakąś kawę, czy coś. Ja zawołam resztę. Chyba, że chcesz mi jeszcze wyrzucić jakim jestem nierozważnym alfą i jak to ty zrobiłabyś lepiej - tym razem on patrzył na nią wyzywająco.

- Hm. - spojrzenie dziewczyny zakleszczyło się ze spojrzeniem starszego mężczyzny - Ja tam bym otworzyła most i ściągnęła Białowieżę jakbym była takim strasznie odpowiedzialnym i mądrym Alfą. - uniosła brew.

- W takim razie ja idę zrobić kawę, a ty postaw księżycowy most w moim salonie - wyszedł z pomieszczenia i skierował się do kuchni

- To nie ja jestem szamanem od duchów. Ja jestem złodziejką co śmierdzi i nie należy do watahy. - dreptała za nim docinając z lekka.

- Nie otworzę mostu w tak krótkim czasie. Nie w mieszkaniu. A nie puszczę naszego śladu do miejsca, gdzie za kilka dni chcemy otwierać Caern. Wyobrażasz sobie jakie wypaczenie byłoby jakby tam znalazły się wampiry? Albo Tancerze Czarnej Spirali? - Czarny nie patrzył na nią. Patrzył na czajnik stojący na gazie.

- A telefon? Mogliby wpaść z posiłkami skoro i tak czekamy. - Żenia oparła się biodrem o szafki i założyłą ręce na piersi. Nic sobie nie wyobrażała bo nie umiała. Brakowało jej wspomnień. - Jeśli jest tutaj moja broń to reszta rzeczy też? Czy mamy jechać do Zaara?

Zaśmiał się.
- Szrama boi się telefonów. Ale zadzwonię to tej ich dyplomatki. Po rzeczy pojedziesz do Zaara o wschodzie słońca - Czarny zalewał kawę.

- Coś jeszcze mam zrobić? - brunetka uniosła brwi z żartobliwą ironią na władczy ton Czarnego.

Głos Czarnego przypominał urywane warknięcia.
- Mogłaś ukończyć Rytuał. Miałabyś po swojej stronie duchy. Totem wziąłby cię pod swoje skrzydła. A bez tego… cóż. Coś tam pokazałaś, ale czy to wystarczy? - Szaman podał kawę dziewczynie.
- Broń noś ze sobą. Nie wypuszczaj jej z rąk. Widziałaś kiedyś jak działają komandosi? Nie zdążysz dobiec z kuchni do salonu.

Żenia odebrała kawę z rąk Czarnego.
- Nie robię tego, żeby coś pokazać - burknęła, kiwając głową a potem wyciągnęła dłoń by pogładzić szamana po plecach dodając łagodniej - Nie musisz się o mnie martwić. Nie zamierzam zgrywać bohaterki. Zadbaj o resztę. - pomyślała też sobie, że widziała pewnie wiele rzeczy w tym i komandosów w akcji. A potem pomyślała dalej, że dobrze, że tego nie pamięta. Nie wiedziała, czy udźwignęła by teraz powrót pamięci. I tak źle i tak niedobrze. Potem dotarło do niej, że Czarny odbierze to znowu jak wymądrzanie się. Westchnęła.

- No już, idź po resztę - powiedział szaman. Ciszej i spokojniej.

 
corax jest offline