Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-01-2018, 08:18   #7
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
O Stirganach, którzy w zasadzie nie mieli swego stałego miejsca w świecie, krążyły przeróżne opinie - z przewagą tych negatywnych. Nic dziwnego, skoro wędrowali z miejsca na miejsce, a ci, co najbardziej im zazdrościli swobodnego stylu życia i braku zależności od kogokolwiek, najczęściej wieszali na nich psy.

Swoboda jakoś Wilhelmowi nie przeszkadzała. Jako student nie takie rzeczy widywał... a jedyne, czego żałował, to to, iż stan zdrowia nie pozwala mu w pełni z owej swobody skorzystać.

* * *

Jako dziecko zawsze lubił festyny i ta sympatia pozostała mu do dziś. No, nieco zmalała, gdy musiał się zająć wspomnianym festynem od, można by rzec, kuchni. Gdy trzeba było coś przynieść, wynieść... od razu spojrzenie na całość nieco się zmieniało.
Ale nie narzekał - w zamian za bezpieczną podróż można było znieść pewne niewygody.


O tym, że baron von Brecht miał być pierwszym (i najważniejszym) gościem na festynie wiedzieli wszyscy, jednak Wilhelm nie sądził, że ów gość wkroczy na teren obozowiska w taki sposób. Nie wyglądało to na pełne 'festynowego' nastroju powitanie. Miał zawsze taki zwyczaj, czy też coś się stało? A jeśli tak, to co?
Na wszelki wypadek Wilhelm wolał się trzymać z daleka od barona i jego ludzi.
 
Kerm jest teraz online