Janina Domaszewiczówna - dziedziczka ze szlachty laudańskiej, córka wielkiego pana ziem na Żmudzi, w rejonie kowieńskim, położonych u zbiegu rzek Niemna i Niewiaży oraz rozległego majątku zwanynego Czerwony Dwór. Podobno ze dwora ostatnio zbiegła z kawalerem, któremu ubiegłej zimy ojciec jej, Adam Domaszewicz, zaserwował czarną polewkę. Mówi się, że mości Adam sam jest sobie winien bo córkę wychował całkiem jak syna a pobłażliwy był wobec niej nadto. Wykształcił w męskich zajęciach a nawet wyuczył mieć własne zdanie, które w końcu z ojcowską wolą weszło w zgrzyt. Tragicznie skończyło się to dla samego pana Domaszewicza, który ponoć zmarł śmiercią nagłą a straszną. Tu najróżniejsze chodzą plotki jaka to śmierć była. Faktem pozostaje, że tuż później Czerwony Dwór podupadł w ruinę, chłopi i służba pouciekali szepcząc, że siły nieczyste osiadły w tym miejscu a panienka Janina je na własnej piersi pasie. Mówią wprost, że to wiedźma. Nocami w lesie znika, na schadzki z samym diabłem uczęszcza. Niech nikogo nie zwiedzie jej urok i głos przecudny, bo śpiewa panienka Janina jak anioł. Mężczyzn tym głosem mami jako syrena, w bezbożnym najpewniej celu. Lepiej się będzie żyło jej matce wdowie i młodszej siostrze teraz, gdy ona opuściła dom rodzinny. Tfu, na pohybel wiedźmie. I niechaj Bóg ma w opiece tego, za którym do Polski pognała, bez szczypty wstydu. Mówią, że to też szlachcic, tyle że chudopachołek. Miłowit Cadejko, czy jakoś tak. |