Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-01-2018, 09:17   #49
Asenat
 
Asenat's Avatar
 
Reputacja: 1 Asenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputację

- Jaune i Eufemia guzdrają się. Może wykorzystamy chwilę swobody?. - rzekł Jan do umysłu Biruty przez okienko gdy tylko ją dostrzegł.
- Nie teraz, miły. Coś knują, coś się zmieniło...
Przyszło mu do głowy, że coś się zmieniło. Czy to na pewno ta sama Biruta, która z rozkoszą i bez zastanowienia brała udział w każdej awanturze?
Lepiej poszło mu z białoskórym rycerzem. Johan Heinrich von der Lühe na propozycję przebrania się w jeden z kaftanów Jana i robienie za jego obstawę kiwnął głową na znak zgody. Janowi przyszło do głowy, że lepiej iżby wasal jego wuja był przy nim niż siedział gdzieś pod kluczem i nie pomylił się. Zgodził się też na to, by na czas jego nieobecności powierzyć Ludmile. Córka Strugi miała niezwykłą umiejętność budzenia zaufania, zauważył to nie po raz pierwszy. Zamknął się z nią Johan w chacie na uboczu, a gdy wyszli, nikt w rosłym, smagławym rycerzu z toporem na tarczy herbowej wyhaftowanym na piersi nie rozpoznałby albinosa.
- Tomasz z Małej Dąbrowy – przedstawiła go Luda. - Nie gada, bo Bogu ślubował milczenie, dopóki nie pomodli się przy Grobie Pańskim.
Towarzyszył tedy Tomasz z Małej Dąbrowy Janowi we wszystkim, a tak był zawsze blisko, jak tylko mógł, nie włażąc przy tym Diabłu na plecy. Przy pożegnaniu Luda ścisnęła ostrzegawczo Janową prawicę.
- Uważaj. Słyszałam, jak Sambojowi woje zakładali się, ile ci życia pozostało.
Zerknęła z obawą na wojowników towarzyszących ghulicy o pobielonej twarzy, skrzywiła usta z odrazą.
- To zwierzęta.

Wreszcie objawiła się Jaune, po męsku odziana w kolczugę i szyszak złotem zdobiony, za nią postępowała strachliwie Eufemia. Kawalkada ruszyła ospale, sznur zbrojnych wił się między drzewami. Niektórzy już byli pijani, niektórzy na dobrej ku temu drodze, tedy i Jan problemu nie miał, by w dogodnym momencie odbić w bok i zniknąć wśród drzew.
Dochodził już do skraju moczarów, gdy białoskóry w przebraniu polskiego rycerza chrząknął ostrzegawczo.
- Gdzie twój pies? - spytał cicho po niemiecku. - Biegł za nami…
W istocie, nigdzie nie było wiernego zwierzęcego towarzysza. Las był pełen zwykłych leśnych odgłosów. Lecz gdy Jan słuch wytężył, do jego uszu dobiegł dziwny dźwięk. Kojarzył mu się z jednym dziwnie – z prządką nawijająca sprawnie przędzę na motek.
 
Asenat jest offline