Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-01-2018, 20:55   #162
Czarna
 
Czarna's Avatar
 
Reputacja: 1 Czarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputację
Vex i Angie i pan z blizną i utrupieni panowie i jeszcze Rice. Bez sernika...

Przez wodę po kolana nie biegło się łatwo. A droga wydawała się dłużyć. Ale kurierka minęła ganek, minęła boczną ścianę, wybiegła za róg od podwórka i stanęła przy wewnętrznej dłuższej ścianie domu.
Co się stało? Czemu musieli strzelać? Vex czuła jak traci siły. Czemu to wszystko musi tak wyglądać? Rozglądała się szukając swoich towarzyszy. Idąc wydobyła broń.
- Co się stało? - Starała się nie krzyczeć.

Nie wyglądało jakby obaj panowie mieli jeszcze wstać. Angie na to nie liczyła… bo mówili, więc… chyba jeszcze nie byli do końca wścięknięci. Jeszcze, ale to się mogło zmienić jeśli poszliby spać. Na szczęście nie spali, triplet wystarczył. Ledwo padły strzały, a Rice zaczęła krzyczeć, nastolatka złapała za framugę i podciągnęła się, chcąc wejść do środka i poprosić żeby goła pani przestała robić hałas. I zagrożenie.

- Nam nic. A tobie? - mężczyzna w kapturze odpowiedział patrząc na motocyklistkę i stojąc przed otwartym oknem. Nastolatki nie było widać za to z wnętrza domu było słychać krzyki przestraszonej kobiety. Pan O’Neal trzymał swój karabin i też przeskoczył przez framugę okna wskakując do środka. Stanął obok blondynki i popatrzył na skuloną w rogu łóżka i pokoju czarnowłosą kobietę.

- Nie strzelaj! Nie strzelaj! Nic ci nie zrobiłam! Nie strzelaj! Proszę, weź co chcesz ale nie strzelaj! - Rice łkała. Łykając łzy i patrząc prosząco na dwójkę ludzi z karabinami. Siedziała z podkulonymi nogami wyciągając prosząco dłoń w ich stronę.

- Ubieraj się. Idziesz z nami. - łowca potworów wskazał kapturem w bok pokoju dając gestem znak czarnowłosej. Ta jednak spojrzała z obawą na blondynkę. Broda latała jej i siąpiła nosem okrywając się bardziej swoim szlafrokiem.

- Angie? Słyszałem strzały. Wszystko w porządku?
- krótkofalówka zatrzeszczała eterem i głosem opiekuna nastolatki.

- Ubierać? - Angie spojrzała niepewnie na pana z blizną. Po co Rice miała się ubierać? Szkoda było brudzić ubrania. Już miała odpowiedzieć, kiedy odezwało się radyjko.
- Nic nam nie jest wujku. Nie martwuj - odpowiedziała nie opuszczając karabinu. Spojrzała znowu na pana Roba.
- Ona jest gryznięta, nie może iść - powiedziała powoli i dobitnie.
Vex zajrzała do środka nie przechodząc przez okno. Po charakterystycznym dźwięku wystrzału, spodziewała się lekkiej masakry, ale może nie do końca tego.

- Ee… Byli zarażeni? - Postanowiła postawić na najbardziej optymistyczną myśl jaka przyszła jej do głowy.

- Tak - nastolatka odpowiedziała krótko i zawahała się, dodając - Mogli. Byli. Mieli kontakt. Broń i… - potrząsnęła głową, składając się do strzału, ale jeszcze nie strzeliła. Patrzyła na Rice oczami bez wyrazu - Co z nią zrobimy? Będziemy czekać aż zaśnie, a potem wstanie wścieknięta i może kogoś ugryźć… nie może nikogo ugryźć. Zarazić wścieknięciem. Lepiej żeby została. Tak bezpieczniej. Obiecałam że będę bezpieczyć… pani doktur obiecałam. Że bezpieczę pana. - spojrzała na pana Roba - Nie dam pana ugryźć. Nikogo. Na razie starczy kul.

Motocyklistka oparła się o futrynę okna. Czemu zaniepokoiło ją słowo “mogli”. Zerknęła na dwóch martwych facetów zastanawiając się ile przez to będą mieli później kłopotów.
- Ja bym ją wzięła chcemy poszukać odtrutki. Jeśli jest zarażona, będziemy mogli ją na niej przetestować. Jeśli zostawimy ją tutaj, w każdej chwili ktoś może przyjść i albo ją uwolnić albo co gorsze się zarazić.

- Weźmy ją ze sobą. Izzy pewnie będzie chciała ją zbadać. Na razie wygląda dość normalnie.
- Robert popatrzył na nastolatkę i zarzucił z powrotem swoje HK na ramię. Podniósł brwi patrząc wyczekująco na niższą od siebie blondynkę. Rice kuląc się i siąpiąc nosem patrzyła błagalnie na nastolatkę z wycelowanym w nią karabinem.

- Nie strzelaj… Nic ci nie zrobiłam… Nic nie wiem o żadnej zarazie… Nic mi nie jest, jestem zdrowa… - prosiła nastolatki biorąc się w garść na tyle by mówić w miarę składnie. Chociaż mówiła cichym i proszącym głosem z makijażem rozmazującym się po jej twarzy od ściekających łez.

- Jesteś wścieknięta… - blondynka zmrużyła oczy, wciąż w tej samej pozycji. Było jej smutno, gdy słuchała płaczu i proszenia. Tylko co Angie miała zrobić? Przecież jeżeli tamta kogoś zarazi…
- Szybciej będzie jak tu zostaniesz. Jak oni. Ci dwaj - pokazała ciała.

- Nie jestem! Skąd ten pomysł?! Nic mi nie jest, nie jestem na nic chora! - Rice odkleiła się od rogu ściany i łóżka i uklękła wyciągając ramiona w stronę Angie. Włosy przykleiły się jej do mokrej od łez twarzy a czarny szlafrok nadal kończył się gdzieś powyżej połowy ud kobiety.

- Angie. Możemy ją związać. Nawet ten w piwnicy nie dał rady się rozwiązać póki Roger go nie uwolnił. Zamkniemy ją gdzieś. Nawet w tej samej piwnicy. Ma kłódkę. Izzy ją zbada, może coś znajdzie. - pan O’Neal położył dłoń na ramieniu nastolatki i mówił łagodnym, proszącym tonem.

To było denerwujące i nieprzyjemne. I jeszcze to płakanie...to też nie podobało się Angie. Ani… co innego strupić kogoś, kto zasadzkuje, albo ma broń. Co innego...ludzia prawie bez niczego.
Blondynką trzęsło jakby było jej zimno. W końcu opuściła broń.
- I knedel - dodała warunek i westchnęła ciężko - Nie mogę… jak tak mówi. Piwnica. Sznurki i knedel. Niech pani doktur ją zobaczy…

Vex zerknęła na biedną Rice. Prawda była taka, że kobieta czuła się pewnie normalnie. Przed chwilą zabawiała się z dwójką facetów którzy teraz leżeli martwi, bo “mogli" być zarażeni. A do tego jakaś nastolatka traktowała ją jak zwierze.
- Dobra. Rice gdzie masz jakieś ciuchy? - Motocyklistka wdrapała się powoli na okno i weszła do pokoju. - Przyniosę to się ubierzesz.

- W sypialni.
- odpowiedziała trzęsąca się z nerwów i strachu czarnowłosa kobieta. Wskazała dłonią w prawą stronę. Patrzyła z obawą na całą trójkę niepewna chyba co powinna teraz zrobić czy powiedzieć. Vex po przejściu na korytarz i przekroczeniu nad nogami zastrzelonego mężczyzny trafiła na drzwi prowadzące do sypialni. Nawet pobieżny rzut oka zdradzał, że jest to kobieca sypialnia. Kobiece ubrania i kosmetyki zdawały się dominować w tym pomieszczeniu. Zabranie jakichś ciuchów nie było specjalnie trudne. Robert przyglądał się chwilę płaczącej cicho gospodyni siedzącej na łóżku a potem zaczął przyglądać się dwóm leżącym już nieruchomo ciałom w pokoju. Oba już były ciche i nieruchome i tylko wciąż powiększające się plamy krwi wypływającej ze świeżych ran wydawały się jedynym ruchomym elementem w ich pobliżu.

Blondynka z karabinem na plecach kucnęła przy tym panu który oberwał pierwszy. Uważała, żeby nie wdepnąć przypadkowo w czerwoną, mokrą plamę.
- Krew do kubka Khaina - mruknęła to co zwykle mówił pan z obrazkami, kiedy opowiadał o ulubionych rzeczach swojego niewidzialnego kolegi… właśnie! Dziewczyna poderwała bystro głowę. Rzeczy! Utrupieni ich już nie potrzebowali, a zawsze szło za to kupić sernik, albo wreszcie naboje do karabinu… jeśli pójdą do markietu się wymienić. Bez mrugnięcia okiem zgarnęła broń obu panów, ich pestki i przeszukała pozostawione na podłodze ubrania.
- Trzeba ich usunąć, żeby nie dorwały się do nich trupojady. Posprzątać - popatrzyła kątem oka na pana z blizną. - Mają bryka, a bryki jeżdżą na tą no… benzynę, albo ropę. Jak to coś innego niż w bryku Rogera to możemy ich polać i spalić. W złej wodzie ich nie zakopiemy - zmarszczyła brwi widząc poważny problem.

- No tak. Teraz trzeba to posprzątać. - wysoki kapturnik pokiwał głową w kapturze patrząc w zamyśleniu na obydwa, nieruchome ciał. - No z kopaniem teraz ciężko. - zgodził się przenosząc wzrok z jednego ciała na drugie. - Szkoda, że taka płytka woda. - westchnął po chwili zastanowienia. W tym czasie nastolatka przeszukała ubrania obydwu zabitych. Nie mieli tam czegoś specjalnego. Znalazła jeden pistolet i jeden rewolwer na niezbyt mocną amunicję. Jakiś składany scyzoryk, otwieracz do kapsli z jakąś czteronożną wieżą, trochę starych monet, pustą łuskę no i kluczyki do samochodu. Sądząc po minie Roberta nadal zastanawiał się nad czymś, Rice dalej chlipała bojąc się odezwać czy zrobić cokolwiek a Vex jeszcze chyba szukała czegoś do przebrania dla niej.

- Niech pan nie martwuje - podeszła do niego i podała mu kluczyki od bryka. Nagle zbystrzała. - Sznurek! Można ich przenieść robiąc… no pętelki pod pachami ze sznurka. To wtedy się ich nie dotyka. Jak nieśliśmy pana Bena to tak zrobiliśmy. Bo pan Ben też to miał… - spojrzała kątem oka na płaczącą kobietę i opadły jej ramiona. Zniżyła wzrok i pogłaskała odruchowo lufę karabinu.
- Dziadek by bardzo krzyczał i byłby zły. Jakbym w domu… zostawiła taką panią. Żywą - uniosła oczy na buzię pana z blizną, a jej mina wyrażała czyste zagubienie. Przeszła na cichy szept, żeby nie straszyć i tak wystrachanej pani - Na pewno dobrze robimy? Ona będzie kłopotem. Kłopoty… lepiej się ich pozbyć. A jak ugryzuje kogoś? Jak jej nie dopilnujemy i ucieknie i ugryzie wujka, albo panią doktur? Albo Maggie? To będzie nasza wina - wzruszyła nerwowo ramionami.

Pan O’Neal też się chyba nad tym zastanawiał bo gdy Angie mówiła o ciałach, sznurkach i Rice też patrzył po kolei na te martwe ciała a potem na płaczącą cicho kobietę.
- Myślę, że jak ją dobrze zwiążemy to nie ucieknie. No i nie możemy jej tak po prostu zabić. - łowca patrzył na zapłakaną gospodyni i taki pomysł mu się chyba nie podobał. - Zabierzmy ją do Izzy, zobaczymy co Izzy powie. - powiedział w końcu po chwili zastanowienia i spojrzał na kluczyki jakie wręczyła mu nastolatka. - A co zrobiliście z tym Benem? - zapytał w końcu bawiąc się przekładaniem kluczyków między palcami.

- Zawaliliśmy na niego ścianę z panem tatą Jane i wujkiem. W takim starym, pustym domu na piętrze ponad złą wodą - odpowiedziała skubiąc nerwowo koniec warkocza. Pani na łóżku płakała przez nią, pan z blizną się już nie uśmiechował i też przez nią. Takie miała nieodparte wrażenie. Znowu narobiła kłopotów i znowu trzeba było sprzątać… tylko że pan Rob jej nie znał. Ciocia też jej nie znała.
- Wujek też powtarza, że nie można już trupić każdego, bo tu nie pustynia i wszędzie są ludzie i tego… - potrząsnęła głową, cofając się dwa kroki do tyłu - Chyba… jestem tym potworem, ale pan się nie martwi. Pana nie skrzywdzę - skubanie końca warkocza nasiliło się.

- Nie gadaj głupot Angie. - Robert położył pocieszająco dłoń na ramieniu nastolatki i uśmiechnął się półgębkiem. - A ja zastanawiam się po prostu co teraz dalej z tym zrobić. Mieliśmy iść po ten wasz autobus czy co tam macie. - przypomniał pan w kapturze lekko rozkładając dłonie. - Jak nie będziemy mieć innego pomysłu to chyba trzeba będzie ich spalić tak jak mówisz. - powiedział z zastanowieniem łowca znowu wracając spojrzeniem no dwóch nieruchomych ciał leżących na podłodze.

- Możemy ich zostawić w autobusie i całość podpalić. Jak przepakujemy rzeczy - blondynka spojrzała na ciała - Na razie wziąć ich bryka, wsadzić do bagażnika.

Vex wróciła po dłuższej chwili niosąc komplet ubrań. Główny problem polegał na tym, że cały czas myślała: “w czym ta laska chciałaby umrzeć?”. Ich osiągnięcia lecznicze były słabe. Niby mieli tą lekarkę, ale nawet on chwaliła się, że nie zaniża średniej w użyciu broni. Westchnęła ciężko przed wejściem do pokoju. Była cholerną ex gangerką i chyba jedyną osobą a grupie, która nie cieszyła się na myśl o kolejnej strzelaninie. Wymusiła uśmiech na twarzy i weszła do pokoju.
- Dobra Rice, ubieraj się. - Rzuciła kobiecie ubrania i spojrzała na swych towarzyszy. - Wzięłam kilka szali, liny tu pewnie nie znajdziemy.

Blondynka z karabinem odsunęła się pod ścianę, robiąc Rice przestrzeń do ubrania i niestrachowania. Spoglądała też na pana Roba i zagryzała wargi, milcząc nagle jak zaklęta. Widziała w głowie minę wujka i słyszała jego słowa na wieść o tym, że rozstali się na niecałą godzinę, a ona znowu kogoś utrupiła. Wiedziała, że wujek nie będzie zły, ale bardzo zawiedziony... znowu. Przez nią. Ostatni raz rzuciła okiem na ograbione trupy i wyszła na ganek.
 
__________________
A God Damn Rat Pack

Everyone will come to my funeral,
To make sure that I stay dead.
Czarna jest offline