Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-01-2018, 10:06   #40
Mi Raaz
 
Mi Raaz's Avatar
 
Reputacja: 1 Mi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputację
TV

Cytat:
-Jak się pan odniesie do faktu, że zagraniczna korporacja prowadziła w Polsce badania nad modyfikacjami genetycznymi człowieka? Są one zakazane na mocy porozumienia z Genewy. Podobnie jak tortury. Czy pan dostrzega podobieństwo do sytuacji, gdy w polsce znajdowały się tajne więzienia CIA? Zaangażowano Państwową Akademię Nauk, a więc wykorzystano pieniądze z naszych podatków. Czy Ministerstwo przewiduje jakieś wpływy do budżetu wynikające ze współpracy z korporacją DNA? - pytała dociekliwa dziennikarka.
- Bez komentarza - odpowiadał facet w garniturze próbujący uciec przed dziennikarzami.
Transmisja wróciła do studia, gdzie elegancko ubrany prezenter zapowiadał kolejny materiał.
Cytat:
- Czy Ministerstwo Obrony Narodowej czerpało korzyści z badań nad ulepszonymi genetycznie żołnierzami? Czy w polskich siłach zbrojnych mamy już wyniki tego eksperymentu?
- MON wyda jutro stosowne oświadczenie.
- Czyli rozumiem, że tak. Jakie jednostki już korzystają z tego rozwiązania? Grom?

- MON wyda jutro stosowne oświadczenie - odpowiadał regularnie mężczyzna w mundurze z insygniami generalskimi.
Kamionki.

Wokół domu panowało poruszenie. Szybko pojawiły się patrole policji, a wieczorne niebo rozświetlał poblask błękitnych kogutów. Technicy zabezpieczyli zmasakrowane ciało Elektryka.
Kobieta w eleganckiej garsonce i krótko przyciętych włosach weszła do pomieszczenia. Machnęła legitymacją.
- Major Jankowska. Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Wypierdalać.
Dwaj mężczyźni w żółtych gumowych kombinezonach najpierw wymienili spojrzenia, po czym wstali i wyszli mijając kobietę. Major wykonała gest głową. Do środka weszła postać w długiej czarnej szacie. Na moment odchyliła kaptur.
- Szukaj! Ks, ks - rzuciła Jankowska.
Czerwonoskóra kobieta pochyliła się nad wielką plamą krwi. Wysunęła długi język i polizała podłogę zbierając stamtąd krew.
Chwilę się delektowała, po czym zerwała się nagle i wciągnęła głęboko powietrze. Szła jak po sznurku. Przez główne wyjście, wzdłuż ulicy, do miejsca w którym kilka godzin wcześniej stała zaparkowana Toyota. Na moment przystanęła, po czym puściła się truchtem dokładnie po asfalcie.
Pasażerowie Toyoty gdyby tylko mogli to zobaczyć byliby zdziwieni, że czerwonoskóra istota nie odbiega nawet o pół metra od trasy pokonywanej ich samochodem.

Gdzieś na Wildzie….

Marek nigdy nie uważał się za dobrego w komputerach. Dlatego z radością przyjął nowy pakiet umiejętności. Siedział teraz przed laptopem. Cel nie stawiał oporów. Po wyłamaniu obydwu stawów barkowych z płaczem udostępnił wszystkie hasła. Teraz Marek spokojnie sprawdzał historię korespondencji. Zaar zdawał się być osobą, której szukał. To on przesłał link do serwera z niewygodnymi dla korporacji plikami.
Krew z twarzy Marka powoli ściekała pod biurko w czasie, gdy lokalizował adres IP. Ten haker miał jakiś dziwny posmak. A może tak smakują ludzie otaczający się światłowodami i kościami RAM zamiast innymi ludźmi? Teraz to było bez znaczenia. Krewniak wilkołaka z poznańskiej watahy leżał w kałuży własnej krwi w maleńkim mieszkaniu. W zasadzie część krewniaka, której nie zjadł Marek.
Zaar też nie był najgorszym hakerem. Jego komputer łączył się przez kilka serwerów. W tej chwili Marek Mazut łamał zabezpieczenia jakiegoś sprzętu zlokalizowanego w Singapurze, żeby wyciągnąć z niego logi.
- Logi - powtórzył słowo, które wcześniej nie było mu znane. Zdawał się je smakować. Tak, jak wcześniej smakował serce tego chłopaka.
- Jesteś tym, co jesz- powiedział do siebie w ciszy mieszkania Tancerz Czarnej Spirali.

Mieszkanie Czarnego, Rataje.
Żenia przysłuchiwała się ustaleniom. Burak był obiektem kpin i żartów. Najbardziej ze strony Michała i Gustawa. Przysłuchiwał się im w pokorze i uciekał wzrokiem. Rytuał zdawał się obciąć mentalne jaja Promieniowi Księżyca.
Czarny z radością obwieścił, że za cztery do pięciu godzin będzie na miejscu ekipa z Białowieży. Cztery do pięciu godzin to przecież nie dużo. Ile trwała akcja w Kamionkach? 10 minut? Żenia nie przysłuchiwała się szczegółom ustaleń. Czarny rozdawał każdemu taleny. Opisywał co robią, tak, jak wcześniej opisał słoneczne naboje, czy słoneczne strzały… czy jeszcze jakąś inną amunicję na wampiry. Dziewczyna patrzyła na jedno jedyne zdjęcie stojące na meblach.
Fakt, że widział koszmar wojny od strony żołnierzy, którzy przetaczają się przez kraj nie zważając na ludność cywilną jakoś nie zwiększył jej sympatii wobec szamana.
Przyszedł czas podziału broni. Nie mieli jej wiele. Pistolet Żenii został z nią, wraz z dwoma magazynkami. Strzelba zdobyczna w Kamionkach przypadła w udziału Grzegorzowi, który również tu miał stać na czatach. Zapalniczka dostała od Czarnego pistolet. Mniejszy i lżejszy niż ten jakim dysponowała Córka Ognistej Wrony. Sam Szaman zostawił sobie rewolwer.
Ahrouni stwierdzili zgodnie, że nie potrzebują broni. Będą przeciwników rozszarpywać. Żenia odruchowo uśmiechnęła się. Czuła wielką sympatię do prostoty ich myślenia. Czarny rozrysował mapę działania. Zaar i Żenia mieli zostać w salonie jako przynęta. Pozostali mieli wyjść z budynku.

Rataje.

Na osiedle wjechały dwa czarne wany a za nimi ciężarówka z naczepą. Noc przeszyło krakanie kruka. Z pierwszego z wanów wysiadła zakapturzona postać. Zaraz za nią wybiegło z wnętrza sześciu żołnierzy. Zajmowali pozycje. Zaczynała się śmiercionośna gra. Gra pomiędzy Major Jankowską, a Czarnym. W ciągu najbliższych minut miało się okazać któż jest lepszym dowódcą.
Z kolejnego wana również wytoczyli się żołnierze. Pod osłoną nocy. Zdawali się być dobrze przygotowani. Nikt ich nie widział. No może poza menelem leżącym na ławce, który był na tyle wstawiony, że oddział go zignorował. Noc była gorąca. Major Jankowska we własnej osobie była w mobilnym centrum dowodzenia w naczepie ciężarówki.
Kruk obserwował wszystko z góry. Patrzył na dach, na którym rozlokują się snajperzy. I nie tylko snajperzy. Czterech żołnierzy wdrapywało się na dach bloku, w którym mieszkał Czarny. Wkrótce jeden ze snajperów zgłosił gotowość. Cel niczego się nie spodziewał.
W tym samym czasie czerwona łapa wampirzycy znalazła się na drzwiach mieszkania Szamana. Cała akcja nie miała zająć więcej niż dwie minuty. Wampirzyca cofnęła się robiąc miejsce dwóm komandosom z taranem.
- Już - rozległo się we wszystkich słuchawkach jednocześnie. Głos major Jankowskiej był twardy i pewny siebie. Tak, jakby wygrała tę partię szachów jeszcze przed poruszeniem pierwszego pionka.

Mieszkanie.

Najpierw zgasły światła. Opanowała ich ciemność i cisza.
Dźwięk tłuczonego szkła uświadomił im wszystkim w pokoju, że się zaczęło. Przez szybę salonu wpadł pocisk kaliber 70mm. Stosowany w podwieszanych wyrzutniach granatów. Wszystko wskazywało na to, że ich wróg wytoczył najcięższe działa. Jednak z granatu unosił się dym. Gaz Łzawiący?

Następne co usłyszeli to huk w korytarzu.
Improwizowana pułapka czekająca na wyważających drzwi. Jak się okazało stary granat i kawałek sznurka mogły sporo zdziałać. Prawie powaliło dwóch wdzierających się agentów.

Pod budynkiem tymczasem zdarzyło się coś dziwnego. Z cienia wyrwały się dwie wielki istoty. Ruszyły do wnętrza, za ostatnimi grupą uderzeniową. Biegły schodami w górę odcinając agentom drogę ucieczki. Ciemnowłosy Crinos wbił szczękę w ramię jednego z komandosów. Ten wypuścił broń i krzyknął, tylko po to, żeby Michał mógł szarpnąć jego truchłem i odrzucić na ścianę. Tym samym zrobił miejsce dla Gustawa, którego szara sierść połyskiwała w światłach latarek. Kolejny żołnierz został krwawą plamą zanim zdążył pociągnąć za spust.

Na zewnątrz żołnierz, który przed chwilą wystrzelił granat gazowy do budynku ruszał się przegrupować. Jedno co go zdziwiło, to fakt, że bezdomny z ławki był tak cholernie wysoki. Przestraszył się go. Uniósł broń. Z pyska Tomka zsunął się kaptur, gdy jego blisko trzystukilogramowe ciało spadało na ciało komandosa. Mężczyzna nie miał szans na jakąkolwiek obronę. Burak odrzucił rozerwaną na kawałki klatkę żebrową mężczyzny.

Z dachu rozległ się odgłos wystrzału. Snajper. Właśnie Grzegorz odstrzelił mu głowę i zabierał karabin snajperski, który miał mu posłużyć do dalszej walki. Może był najmniejszy i najsłabszy ze swojego plemienia, ale wcale nie znaczyło to, że da sobie dmuchać w kaszę. Zresztą, gdy już przyjął postać nazywaną przez wilkołaki jako Glabro, to nikt nie uznałby go za najsłabszego.

Tymczasem, Żenię już zaczynały szczypać oczy. Czarny zaś siedział w skupieniu. Jak gdyby medytując. Z cienia wyłaniały się jego sylwetki. Wilczyca miała w pamięci jak ciął ją nożem i to całkiem realnie, a zaraz po tym ona go rozszarpała… czy też jego cień. Szpon Cienia szykował się do walki najlepiej jak umiał.

Przez okno wpadli dwaj komandosi. I od razu rzuciły się na nich Czarny w formie Crino, a razem z nim jeszcze jeden Czarny. A na drugiego komandosa rzuciło się kolejnych dwóch Czarnych. Cienie rozszarpały żołnierzy zanim ci pewnie stanęli na nogach. Zaś Czarny… ten który medytował, nie żaden z cieni wstał i zaczął się przemieniać.

Do mieszkania wchodziła czerwona istota. Żenia i Zaar ją dojrzeli a zaraz po tym usłyszeli syk.

W ciężarówce.

- Dobra kapitanie. Wychodzisz. A on zaraz za tobą.
Major uruchomiła sekwencję inicjacji. Z ciężarówki wyszedł mężczyzna w ciężkim pancerzu, który dzierżył w dłoni potężne działko obrotowe. Tymczasem przy Jankowskiej otwierał się sarkofag golema. Kobieta musiała wyjść z naczepy, żeby zrobić miejsce dla bestii.
 
__________________
Wszelkie podobieństwo do prawdziwych osób lub zdarzeń jest całkowicie przypadkowe.

”Ludzie nie chcą słyszeć twojej opinii. Oni chcą słyszeć swoją własną opinię wychodzącą z twoich ust” - zasłyszane od znajomej.
Mi Raaz jest offline