Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-01-2018, 15:42   #123
sunellica
tajniacki blep
 
sunellica's Avatar
 
Reputacja: 1 sunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputację

Dotarli w końcu do swej karczmy, chłodny wiatr nie potrafił ostudzić przyjemnego żaru, który krążył w żyłach tawaif wraz z wypitym alkoholem. Wieczór można było uznać za udany… zarobili dużo, jak na prostą i przyjemną robótkę. Suknia nie uległa uszkodzeniu. Można więc było patrzeć w przyszłość z optymizmem.
- Paro możesz na chwilę przyjść do mnie do pokoju? - Nvery otworzył drzwi do siebie i nie czekając na odpowiedź wszedł do środka.
Zdziwiona Chaaya popatrzyła się na Jarvisa, po czym przedreptała truchcikiem do dziesiątki, nie gubiąc przy tym pantofelków, ani nawet nie łamiąc sobie w nich nogi. Co było wyczynem jak na pierwszy i pijany raz ich noszenia.
- Coś się stało? - Kobieta zamknęła za sobą drzwi. Ściany pomieszczenia w którym się znalazła delikatnie się kołysały, jakby przebywała na pełnym morzu. Zdecydowanie za dużo wypiła i jutro będzie zbierać po tym przykre plony.
- Nie, nic się nie stało - odparł młodzieniec, powoli rozdziewający się z wierzchniego ubrania.
- To… po co… mnie… wezwałeś? - Tancerka była poważnie skonsternowana, ale starała się zrzucić to na karb upojenia alkoholem.
- A tak… no tak. Tak… tak, tak… - Smok mruczał coś cicho i niezrozumiale, wyraźnie zażenowany i spięty. Wlepiał spojrzenie fiołkowych oczu w kradzioną paterę z ciastem, zbierając się w sobie. Usiadł w końcu na krześle na którym przewiesił marynarkę. Bardka poczuła, że musi usiąść, więc ugięła nogi w kolanach, ale zreflektowała się, że nie ma na czym. Przytrzymując się ściany, podeszła do łóżka na którym przycupnęła w milczeniu obserwując dalsze zmagania skrzydlatego.
- Chodzi o… pieniądze - wydukał z siebie w końcu, nie spoglądając na partnerkę ani razu.
- Pieniądze? - Z pierwszej chwili, ta nie wiedziała o jakie pieniądze mogło chodzić. - Aaach… nie dostałeś zapłaty za bal? Masz podzielę się z tob…
- NIE!… nie, nie. - Chłopak zapieklił się niespodziewanie, że aż Dholianka struchlała. - Tooo nie tak. Dostałem zapłatę za bal… ale chodzi o wcześniej… ja chce ci oddać pieniądze - wytłumaczył po chwili.
- Oddać mi pieniądze? - zdziwiła się tawaif, a białowłosy popatrzył na nią z niejaką irytacją.
- Tak… jesteś pijana… ech, nie chce być twoim dłużnikiem… to znaczy, nie kiedy… mogę pracować, a teraz mogę, więc chcę oddać pieniądze za ubranie… i broń i plecak… - wyjaśnił przyglądając się krytycznie zarumienionej po same uszy Kamali.
- Ale nie jesteś mi nic… nic winien. - Ona próbowała jeszcze oponować, ale po kilku gniewnych westchnieniach kompana, ściągnęła usta w ciup i wpatrzyła się w podłogę.
- Ech… po prostu chcę byś miała więcej pieniędzy… dla siebie… więc, więc ile jestem ci winien - kontynuował dalej Nvery po kilkunastu minutach siedzenia w kompletnej ciszy. - Za moje rzeczy… ile jestem ci winien za moje ludzkie przedmioty.
Dziewczyna ze wszystkich sił starała się coś wymyślić, lecz poległa z kretesem.
- Nie wiem… - odpowiedziała szczerze, przyglądając się profilowi człowieczej formy swojego towarzysza. - Na prawdę… nie wiem.
- A kiedy będziesz wiedzieć?! - Na powrót zdenerwował się drakon, ale szybko się opanował.
- Czy… to takie ważne? - Chaaya wstała ostrożnie i podeszła do zgarbionego na krzesełku młodzika. Pogładziła go po plecach i przysiadła na jego kolanach. Ten machinalnie złapał za jej pierś i zaczął ją ugniatać jak piłeczkę. Szybko się jednak skrygował.
- Po prostu nie chcę byś musiała go ciągle prosić o pieniądze… więc policz dobrze? Policzysz jutro? Jak wytrzeźwiejesz?
- Policze… - zgodziła się na tą upartą, acz dziecięca prośbę, gładząc gada po policzku i całując go w czoło. Atmosfera w pokoju nieco złagodniała. Zielonołuski nie był już taki spięty, choć jego partnerka nadal nie do końca ogarniała co i dlaczego się właściwie wydarzyło.
Mała gekonica w klatce, spała głębokim snem. Jej trójkątny pyszczek był otwarty i z pomiędzy ostrych dziąseł zwisał malusieńki jęzorek. Pełen brzuszek unosił się w rytm płytkich oddechów.
- Jest jeszcze jedna sprawa… - odezwał się chłopak, gdy poczuł, że zaczyna przysypiać w czułych objęciach Jeźdźczyni. - Ja… chciałem ci to dać przed balem, ale… - Wypuścił z uścisku wąską kibić Sundari i sięgnął do kieszeni odwieszonej marynarki, wyciągając pakunek z czerwonego płótna.

[media]https://img00.deviantart.net/41f5/i/2017/097/2/7/scarab_bracelet_moss_agate_by_catherinetterings-db508yv.jpg[/media]
- Jest śliczna… - zawołała zaskoczona bardka.
Po raz pierwszy w życiu czuła, że coś jej się podoba, to było niespodziewane uczucie, którego już nigdy więcej nie zazna. To była ta chwila… ten jeden moment upojenia, kiedy surowy wychów kurtyzany przestał ciążyć tancerce na sercu i przez chwilę poczuła emocje jako zwykła dziewczyna.
- C-chciałem kupić z pawiem, a-ale nie mieli i-i ja nie mogłem zamówić… bo mam mało złota i… Czy założysz ją czasami? - Nvery był niemal w niebo wzięty. Cała niepewność nagle z niego uleciała, czując jak rozpiera go duma.
- Oczywiście, że tak! Nawet teraz! Założysz mi..? - spytała nadstawiając ramię.
Jaszczur wsunął ozdobę na miejsce oblewając się cały rumieńcami. Gdy tawaif zakładała prezent od mężczyzny, oznaczało, że jest mu przychylna… ale gdy pozwalała mu się w niego ubrać… Smok wiedział, od zawsze wiedział, że był dla Kamali kimś ważnym. Dopiero teraz jednak poczuł jak silną i wyjątkową więzią byli ze sobą złączeni.
Poczuł się… szczęśliwy.
Chaaya wślizgnęła się do sypialni, przymykając cicho drzwi, co by nie obudzić kochanka… jeśli ten usnął czekając na nią. Zdjęła buty z nieco obolałych stóp i przeszła do krzesła, by, z cichym szelestem materiału, rozebrać się z wypożyczonego stroju.
- Jesteś jak śliczna zjawa. - Usłyszała cichy głos mężczyzny. Siedział przy oknie i popijał wino z kielicha. Spoglądał to na samą tawaif, to rozciągający się przed nimi widok z okna.
- Zmęczył cię bal?
- Zmęczył? Nie… nawet nie zaczęłam się dobrze bawić… - stwierdziła z przekąsem, wysypując na stół złote monety z sakiewki, które zaczęła przeliczać, ustawiając w słupki. - Oddaje ci sto, tyle ile od ciebie wziąłem przed spotkaniem. - Uśmiechnęła się wesoło, chowając niepotrzebną resztę do woreczka.
- Przykro mi z tego powodu, że nie miałaś okazji zatańczyć na balu - odparł z uśmiechem czarownik, przyglądając się dziewczynie łakomym spojrzeniem. - I musiałaś go spędzić tuląc się do mnie. Możemy jutro poszukać jakiegoś balu, na którym to nie będziemy martwić niczym poza zabawą.
Tancerka podeszła do siedzącego kompana i pochyliła się nad nim, obejmując jego twarz w dłoniach. Pocałowała go czule w usta, po czym wyjęła mu z ręki kieliszek.
- Musisz bardziej popracować nad mimiką… - poleciła mu z rozbawieniem, upijając drobnego łyka trunku.
Jarvis wyraźnie stropił się pod jej słowami i mruknął. - To nie moja wina, że wyglądasz jak słodki smakołyk w który, aż chce się zatopić zęby.
- Na co więc jeszcze czekasz? Ile mam cię tak kusić? - Roześmiała się dopijając resztkówkę z kielicha, który odstawiła na parapet. - Nawet ułatwiłam ci zadanie… rozebrałam się. Prawie do naga - odparła teatralnie, ważąc w dłoni najpierw jedną, później drugą z piersi, jakby chciała zachęcić wybranka do skosztowania jej dojrzałych owoców.
- Tak… moja pani.
Pochwycił dłonią pochyloną bardkę za kark i pocałował zachłannie i łapczywie. Drugą sięgnął po krągłą pierś wychylającą się śmiało znad gorsetu.
- Co sobie tylko życzysz… moja pani - mruczał całując usta i pieszcząc raz jeden, raz drugi owoc jej dorosłości i przyciągając coraz bliżej do siebie.
- A jakże… lepiej się postaraj, bo pożałujesz swej opieszałości - mruknęła ukontentowana Dholianka, przyglądając się spod rzęs ukochanemu. - Zaskocz mnie finezją lub… drapieżnością.
Tawaif poczuła jak towarzysz chwyta ją za włosy i odciąga głowę do tyłu. Jej szyja i biust zostały odsłonięte i dumnie wypięte ku jego obliczu. Spragnione usta zaczęły łakomie lizać i całować jej skórę karku i ramion. Druga dłoń nieco boleśnie, ale też i namiętnie, ściskała dwie krągłe pokusy, które przed nim prezentowała.
~ A co niby… by się stało, gdybym… był opieszały? ~ zapytał żartobliwie w myślach, delektując się krągłościami i szyją kochanki, niczym rzadkim smakołykiem.
Dziewczyna uniosła się na palcach, obejmując przywoływacza pod ramionami. Drżała z ekscytacji na samą myśl co jeszcze czekało ją dzisiejszej nocy, gdy wtem wtrąciła się Laboni.
“Jak na “niewolnika” to straszny z niego gaduła…”
“Wykorzystaj go…” dopingowała Umrao. “A później ukarz i znowu wykorzystaj!” ostatnie słowa wypiszczała jak podniecona małolata.
- Jakbym chciała erudyty, poszukałabym go na innym balu - odpowiedziała pomiędzy ciężkim oddechem, wbijając paznokcie w łopatki czarownika.
Jarvis nie odzywał się więcej, za to napierał na bardkę całym ciałem, całując i pieszcząc jej obojczyki i piersi. Przygnieciona w końcu oparła się plecami o ścianę. A mag nie przerywając tańca języka na skórze i bujnych kształtach kurtyzany, dłońmi sięgnął niżej, by uwolnić się od ciężaru spodni i odsłonić swą włócznię.
Drżał z pożądania wtulając głowę w piersi Chaai i przez to… przypominał tą słodką dziewuszkę, którą widziała w nim rano.
- Oszukujesz… - poskarżyła się słabym od podniecenia głosem, wciskając się w drewno pod swoimi plecami. - Miałeś mnie zaskoczyć… - Nie wypuściła go jednak ze swoich objęć, zbyt mocno pragnąc, by ją teraz zdobył.
“Później… później śliczna czarodziejko, poczujesz smak kary swojej pani.”
Na razie… to Sundari poczuła jak Jeździec zdejmuje z niej bieliznę. Jak osuwa się niżej, pomagając jej wyjść stopami z majteczek. A potem chwyciwszy ją za uda, Jarvis podbił jej wrota kobiecości, jednym sztychem tarana. Było to płytkie pchnięcie, ale zaraz kolejne przeszywały jej ciało.
Kamala wisiała w objęciach swego “niewolnika”, dociskana do ściany kolejnymi sztychami… czując usta kochanka na swoich drżących, w szybkim oddechu, piersiach, a jego dłonie zaciskające się zaborczo na udach.
Tej nocy to ona miała zniewalać, a tymczasem ugięła się przed siłą pożądania czarownika, w mig oplatając go nogami w pasie, by nic nie stało mu na przeszkodzie w zaspokajaniu siebie… i jej przy okazji.
Spotkanie to było brutalne i niemal pierwotne, a spełnienie jakie ze sobą przyniosło, odbierało ludzkie zmysły, a u tancerki przy okazji oddech… ale to akurat była wina ciasnego gorsetu.
Chaaya nie ułatwiała sytuacji przywoływaczowi. Wczepiona w niego jak drzewne zwierzątko, nie miała zamiaru schodzić na brudną i nudną “ziemię”, kiedy to mogła zostać noszona z jednego miejsca na drugie. Gdy Jarvis przestał drżeć w jej objęciach, bezlitośnie rozkazała mu zaprowadzić się do łóżka.
- Masz szczęście, że jesteś słodziutka - zamarudził mężczyzna, ale nie wypuścił swej zdobyczy z rąk, ruszając z nią wprost do ich łóżka. Chwiejnym co prawda krokiem, ale jakoś się udało. Mag niewątpliwie miał więcej doświadczenia z alkoholem niż tawaif.
Usadził ją wygodnie pupą na skraju łóżka. Sam zaś, klęcząc przed nią, chwycił wolnymi dłońmi jej piersi i bawił się nimi niczym mały psotnik. Masował, ugniatał, lizał i całował… a nawet czasem kąsał. Zupełnie zatracił się w tej pieszczocie, wywołując jednak kolejne fale przyjemnych dreszczy przechodzących przez ciało bardki.
- Jak już rozpocząłeś tą zabawę, doprowadź ją do końca… - upomniała go kobieta, opierając się z tyłu rękoma. - Jak się zwracasz do swojej pani? Czy nikt cię nie przyuczył do posłuchu? - Przekręciła głowę na bok, wyraźnie naigrywając się ze swojego partnera, bo z ich dwójki to ona była lepsza w aktorstwie.
- Nikt moja pani… jestem tym okropnym niewolnikiem, co się podkrada do swej właścicielki w nocy i wślizguje pod pościel i wielbi jej ciało… nie zważając na sytuację. - Usta czarownika zaczęły osuwać się po brzuchu kochanki, choć dłonie nadal ugniatały jej krągłe piersi. Celem maga niewątpliwie był kwiat kobiecości jego pani.
- A… wspaniale, a więc kupiłam gwałciciela… - zakpiła z wyjątkową jadowitością, jak na pilnowanie się swojej roli. - W takim razie nie będę się wstrzymywać…. Ręce precz i się rozbieraj - rozkazała głośno, podważając obłapiające ją ramiona od dołu, przy jednocześnej próbie założenia nogi na nogę, co skończyło się kopnięciem wybranka kolanem. - Potem kładź się do łóżka i lewą rękę trzymaj przy wezgłowiu.
- Oj tam… od razu gwałciciel… moja pani… oczekiwała ode mnie inicjatywy. - Jarvis zabrał się za rozbieranie… kamizelka, koszula… kolejne kawałki jego garderoby zaścielały podłogę.
Nagi mężczyzna ruszył do łóżka i położył się zgodnie z jej poleceniem na plecach, przyglądając się wesołym spojrzeniem “władczej” partnerce.
Chaaya obserwowała z ironicznym uśmieszkiem mały pokaz kochanka, który narobił więcej bałaganu, niż buszujący Nveryioth. Zanim się jednak położył, widział jak jego towarzyszka wyraźnie coś kalkuluje, obmyśla i śmieje się w myślach. Wyglądała jak złośliwy chochlik… lub nawet imp, który obmyślił szalony plan i… niekoniecznie genialny.
Później jednak przewróciła się na plecy i przeturlała na brzuch, schylając się na brzegu łóżka, by coś pogmerać w torbie. Zajęło jej to chwilę, bo i ciemno było… a ona mocno wstawiona. Machała przy tym nogami w powietrzu jak rozwydrzona dziewczynka, aż nagle się wyprostowała, pokazując w zaciśniętej piąstce… wstążkę.
A więc zamierzała go skrępować…
- Żebyś mi nie uciekł z krzykiem, musze cię przywiązać… - wyjaśniła drżącym od “dziwnego” podniecenia głosem. Podczołgała się do wyciągniętej ręki i zaczęła plątać supełki, kokardki i inne węzełki, tak, by w żaden sposób jej złapana “złota” rybka, nigdzie nie uciekła.
Gdy sprawdziła więzy i upewniła się, że jeśli Jarvis planuje wyskoczyć przez okno, najpierw będzie musiał wyrzucić przez nie łóżko, pochyliła się nad jego czołem i słodko wyszeptała.
- Miałeś mnie zassskoczyć, tymczasem mnie oszukałeś… mój smaczny niewolnik okazał się podstępnym gwałcicielem… i w takiej sytuacji, powinnam zamienić się w mężczyznę i przekazać ci lekcję pokory… wiem jednak, jak kruchą mają psychę mężczyźni… będę więc wyrozumiała… - Przy ostatnich słowach czarownik poczuł jak na najmniejszy palec lewej ręki, bardka mu coś wsuwa.
Pierścień i to w dodatku przeklęty.
- Nawet z jedną dłonią… mogę przywołać… potwory. - Mężczyzna zaczął mrucząc złowieszczo-pijackim tenorem w połowie przechodząc w kobiecy sopran. Po pierwszym zaskoczeniu i chwyceniu swej nagiej, delikatnej i drobnej piersi, przywoływacz dość szybko się uspokoił. W oczach Sundari zaś jakby zmalał, bo kobieca wersja kochanka była drobniejszej budowy, choć biodra miała szersze, a nogi zgrabniejsze.
Dziewczyna spojrzała na tawaif twarzyczką o delikatnych rysach mrucząc - No… dobry żarcik, ale czy warty tyle zachodu? Jak teraz będzie… nie mam za bardzo czym… być ci przyjemnością. Chociaż podobam ci się nadal tak jak ty mi? Budzę motylki w brzuszku?
Może to przez alkohol, może przez… fakt, że mag był tym kim był, przyjmował swoją nową postać ze stoickim spokojem.
Tancerka uśmiechała się jak wielki, wygłodniały kocur. Muskając wargami ucho, gładziła dłonią delikatną buzię swojej nowej kochanki.
- Ćhh… moja pani… - odezwała się wystudiowanym głosem służki, która nie ma jednak dobrych zamiarów. - Wiem, że jesteś dziewicą… więc za pierwszym razem będe… delikatna. - Kurtyzana nie mogła się dłużej opierać tym idealnie skrojonym ustkom i złożyła na nich łagodny i spragniony pocałunek.
Ciało może i było dziewicze, ale nie umysł. Więc druga dłoń Jarvisa pochwyciła za włosy bardki nie pozwalając jej szybko zakończyć tego zetknięcia warg.
Zwinny języczek dziewczęcia wyszedł na spotkanie ust tawaif, co świadczyło o tym, że Sundari nie będzie musiała oswajać Jarvisiątka. Ono ją pragnęło, tak samo jak umysł w tym kobiecym ciele.
Po słodkich ustach, przyszedł czas na szyję. Długą, aksamitnie gładką i smukłą jak u łabędzia. Dholianka sypiała z kobietami, choć nigdy za bardzo nie doceniała ich urody, na mężczyzn reagowała zdecydowanie mocniej… choć nie można było się oszukiwać. Byli brzydcy. Wszyscy.
Okaz pod nią był jednak w pewien sposób inny. To był mężczyzna, choć zamknięty w kobiecym ciele… jego sposób odczuwania był inny. Jego świat był inny i Chaaya właśnie mu go w pewien sposób rujnowała, otwierając zmysły na zupełnie nowy wymiar przyjemności.
Kamala uniosła się na rękach przypatrując się dwóm małym piersiom, różowiutkim od rumieńca. Widok był niespotykany… jak z książki. Złotoskóra nigdy nie sądziła, że krasomówcze przymiotniki mogą być tak boleśnie trafne.
Dotknąwszy ostrożnie sterczący sutek czarownika, przez ułamek chwili zazdrościła mu, że zamienił się w taką piękność. Jej piersi były ciemne… o czekoladowych źrenicach. Nie były ładne i “delikatne” jak jego.
Pochyliła się by trącić nosem rozdygotaną, przyspieszonym oddechem, pierś, po czym objeła ją w ciasną obrączkę swych ust.
- Dobrze… wiesz, że… to ja... powinienem… - Szeptała dziewczyna, drżąc i oddychając coraz szybciej pod wpływem pieszczoty. Jej zwinne paluszki wsunęły się w pukle włosów tawaif, bawiąc się nimi delikatnie. - I nie są tak… krągłe i idealne… jak twoje…
~ Kocham cię Kamalo. ~ Usłyszała w głowie głos Jeźdzca który najwyraźniej czuł się brzydszy od tancerki.
- Jesteś idealna… - stwierdziła zafascynowana bardka, wodząc opuszkami po małych wzniesieniach biustu pod sobą. - Nierealistyczna… - Pochyliła się nad drugą piersią, rozdając czułości po równo na nie obie.
“Zapraszał cię tu ktoś?” Mag usłyszał wyjątkowo dźwięczny, kobiecy głos. Z początku myślał, że to jego kochanka, ale po chwili zreflektował się, że głos ten… choć podobny, zdecydowanie należał do osoby starszej wiekiem.
“Cicho babciu… on nas słyszy!” Piskliwy głosik Chaai, niczym echo lat dzieciństwa, zaszeptało teatrlanie, jak delikatny powiew wietrzyku.
“Ile razy mam ci powtarzać głupia zdziro, że nie jestem twoją babcią!”
~ Za to stara to jesteś strasznie ~ wtrącił Starzec złośliwym tonem. ~ Bardziej “antyczna” ode mnie.
~ Ja ciebie też kocham Jarvisie… ~ Sundari z wyjątkowym stoicyzmem wtrąciła się między kłócące strony, podczas wędrówki wargami po podbrzuszu przywiązanej.
- Śliczna to jesteś ty… Kamalo - wymruczała dziewczyna, wiercąc się co prawda na łożu, ale bynajmniej nie uciekając od swej wybranki. Przywowyłacz wręcz wychodził naprzeciw jej pieszczotom. Sam muskając swe drobne wdzięki dłonią, zerkając ciekawsko w dół.
- Mhmmm… - Ta mruknęła zbyt pochłonięta delektowaniem się kobietą pod sobą. Odsunęła się w ostatniej chwili, by móc przejechać paluszkiem po przedziałku jarvisowej kobiecości. Była taka mięciutka i jędrna, aż chciałoby się w nią wtulić. - Rozluźnij się… bo zamierzam cię pożreć.
Ułożywszy się między rozchylonymi udami, pomogła czarodziejce oprzeć uda na swoich ramionach, po czym delikatnie rozchyliła płatki jej soczystego kwiatuszka i polizała koniuszkiem języka, smakując jego dobrze znany, ale jednak odmieniony smak.
Taki inny… taki słodki i delikatny.
Podobny do jej własnego… nic więc dziwnego, że mag tak często lubił przed nią klęczeć. Można się było od tego uzależnić.
Kolejne liźnięcia nie były już testem, a przedstawieniem wszelkich doznań zależnych od zastosowanej techniki. Chaaya w ten sposób przygotowywała kochanka do spełnienia, intensyfikując z każdym jego jękiem i drżeniem swoją pieszczotę, aż w końcu przestała się hamować przysysając się lubieżnie do najwrażliwszego punktu jego nowego ciała, bardzo szybko doprowadzając go na granicę.
Z początku bardka słyszała tylko pomruki, potem cichutkie jęki, które narastały do coraz głośniejszych krzyków. Dziewczyna którą był Jarvis, wiła się i wierciła na łóżku, wierzgając nogami i nie radząc sobie z przyjemnością jaką sprawiała jej tawaif.
Jednakże przycisnęła władczo głowę kochanki do swego łona jakby bała się, że ta jej ucieknie.
“A to tobie wypomina, że jesteś…”
“Psujesz mi klimat ty stara starucho!” Umrao zawyła ze wściekłości jak szakal.
Babka przez chwilę nie wiedziała jak zareagować, aż w końcu wybuchła śmiechem, tylko delikatnie zabarwionym szyderstwem.
“Ktoś tu chyba nie doszedł ha ha HA!”
“Do czorta z wami wszystkimi!” Zmysłowa maska, najwyraźniej się obraziła.
Tancerka gładziła po biodrach i udach swoją nową ofiarę, spijając słodki nektar z satysfakcją starego wygi. Ta wiła się zmysłowo i pojękiwała, prężąc przed partnerką i będąc coraz bliżej szczytu… do którego prowadził ją języczek Kamali, aż w końcu wygięła się w łuk dochodząc i łapiąc łapczywie oddech zamruczała
- Rozwiąż mnie.
~ Nie ~ odparła trzpiotnie bardka, sprawdzając sprężyste pośladki przed sobą. ~ Miałeś swoją szansę, teraz ja się bawię.
- Niech no się wyrwę… zobaczysz, kto tu będzie piszczał. Myślisz, że te drobne ciałko jest słabiutkie? Przekonasz się o swej pomyłce - odgrażał się radośnie dziewczęcy głosik, bynajmniej bez cienia gniewu.
~ Jakiś ty głośny w kobiecej formie. ~ Zaśmiała się kurtyzana, opierając głowę na obejmującym ją udzie i odpoczywając sobie z wyjątkowo ciekawymi widokami przed sobą.
- To jakby cię tu znowu wykorzystać… - wymruczała jak kotka, gładząc dłonią brzuch i łono czarownika.
~ Mogłaś zmienić mi ciało, ale nie moją naturę ~ mruknął telepatycznie Jarvis i dodał feminijnym tonem - Rozbierz się całkiem moja słodka, twoja pani ci tak każe. Po co ten gorset i pończoszki?
- Zazdrościsz mi bo takich nie masz… - burknęła wyniośle Chaaya, zdjemując nogi ze swoich barków i przechodząc do klęczek zabrała się za rozsznurowywanie i poluzowywanie fiszbin ją otulających.
Taki gorset to całkiem ładne cacko, trzeba było to przyznać… tylko, że cholernie niewygodne. Sundari z radością je z siebie zrzuciła i od razu podrapała się po odciśniętych oczkach na skórze pleców.
Pończoch jednak nie zdjęła, bo usiadła na kolanach i objęła się nogami ślicznej pani przywoływacz.
- To całkiem zabawne… móc cię tak wykorzystywać jak ty nawykłeś mi to robić. - Uśmiechnęła się szelmowsko i schyliła by ucałować jego podbrzusze.
- Kamalo… myślisz, że nie mogłaś tego wcześniej? - zapytało dziewczę, głaszcząc czule ukochaną po głowie i zaciskając nogi wokół jej talii. - Nie musiałaś zmieniać mnie, by móc mnie wykorzystać.
- To o wiele zabawniejsze… dominowanie kobiety. Nie miałam nigdy ku temu okazji, ani chęci… więc pewnie bardziej bawi mnie sam fakt, że nie dominuję kobiety, a mężczyznę w jej ciele. -
Skończyła wyjaśniać Dholianka i od razu zabrała się do kolejnej porcji pieszczot. Dłońmi drażniąc twarde szczyty różowych piersi, a językiem mostek, żebra i łaskotki na brzuchu.
- Dobrze się bawisz? - zamruczała groźnie dziewuszka, nadstawiając się pod pieszczotami. - Dobrz,e że mnie przywiązałaś, bo byś zobaczyła kto tu kogo by dominował.
Jarvis wił się i drżał swym kobiecym ciałem jak śliski piskorz. Patrzył na kochankę łakomym spojrzeniem, a delikatne usteczka oblizywały się lubieżnie.
- Widzisz… zawsze taki jesteś - mruknęła ni to obrażona, ni rozbawiona tawaif, sunąc lewą dłonią wzdłuż ciała partnerki, aż dotarła do biodra, pośladka i uda. - Na szczęście… przywiązałam cię tak, że tylko ostrze jest w stanie cię uwolnić… - dodała nieco przepraszającym tonem głosu, jakby zdawała sobie sprawę jak bardzo była pijana i głupiutka w tym co robiła.
Kciuk zbłąkanej ręki spoczął wyjątkowo pewnie na perełce kobiecości czarodziejki, kiedy dwa opuszki palców krążyły wokół jej wrót, zbierając okoliczne soki.
Bardka wyciągnęła szyję, by ustami przylgnąć do prawej piersi, delikatnie ją kąsając i grzejąc oddechem.
- Jaki jestem? - wymruczała podnieconym głosem magini. Palcami wolnej dłoni sięgnęła do piersi Chaai wodząc zmysłowo po złotej skórze, coraz bardziej rozpalona dotykiem towarzyszki.
- Niecierpliwy… zachłanny… nerwusiątko z ciebie. - Tancerka na chwile spojrzała czule w znajome, choć teraz w piękniejszej oprawie, oczy ukochanego. Objęła zębami różany sutek, łaskocząc go koniuszkiem języka, kiedy jeden z palcy wsunął się w ciepłe wnętrze, delikatnie je gładząc, by całkowicie się z niego wycofać… nie na długo bo i drugi palec również musiał sprawdzić teren zataczając opuszkiem leniwe kółeczko, zanim nie ustąpił pola do popisu swojemu kompanowi.
Wywołała przy tym dziewczęcy pisk strachu i zaskoczenia, oraz gwałtowne naprężenie się ciała wybranki/wybranka… Jarvis wszak nie miał pełnej kontroli nad odruchami swego ciała i dopiero po chwili zdołał nad sobą zapanować.
Kamala powoli i cierpliwie przyzwyczajała go do penetracji, od czasu do czasu cicho chichocząc, jakby ktoś w jej głowie opowiedział wyjątkowo dobry żart.
A czarownik poddawał się coraz bardziej przyjemnemu dotykowi, tak samo jak poddawało się temu jego dziewicza forma.
Wił się i prężył, pojękiwał z zamkniętymi oczami… prawdziwy, rozkoszny widok ślicznej kobiety, tańczącego tak jak zagrały w niej palce kurtyzany.
- Pamiętaj… pierwszy raz będzie delikatny, ale później nie będę się już hamować… - Powiedziała lubieżne Chaaya z wyjątkowo lisim uśmieszkiem na ustach, zanim nie podbiła maga dwoma palcami, intensyfikując pieszczotę kciukiem.
- Nie... b o j ę się - odparła zadziornie panienka i chwyciła władczo za włosy kochanki, ciągnąc je delikatnie, acz stanowczo ku sobie. - Pocałuj mnie.
Jarvis pewnie uznał, że i od kobiety Sundari pragnie to, czego pragnęła od jego męskiej wersji.
Dholianka nie za bardzo dosięgała jego ust, więc na chwile zabrała rękę spomiędzy ud i podpierając się cmoknęła czarownika niemal w przelocie, unikając wszelkich pułapek na schwytanie w sidła słodkiego języczka. - Powinieneś zachowywać się jak kobieta… skoro się nie bijemy, to i nie ciągniemy się za włosy - zażartowała, puszczając mu oczko.
- Nie zamierzam być grzeczniutki… I nie zamierzam tylko otrzymywać pieszczoty od ciebie, ale także dawać - wymruczała kobietka z łobuzerskim uśmiechem, mocniej zaciskając nogi na biodrach bardki. Jakby bała/bał się że mu ucieknie.
- Powinieneś… psujesz mi zabawę… - poskarżyła mu się z wyraźną urazą w głosie… i spojrzeniu. - Seks między kobietami działa troche inaczej… nie stresuj się tak ślicznotko.
- Przepraszam… - rzekło dziewczątko, trzepocząc rzęsami i robiąc smutną minkę. Nie zmieniło to jednak faktu, że nadal obejmował ją nogami zaborczo. Tu nie chciał iść na kompromisy.
Tawaif czekała cierpliwie, aż do maga dotrze, że to co robi jest bez sensu i tylko mu się przyglądała z mieszanką czułości i konsternacji.
W takiej pozycji między nimi nic nie zajdzie… oboje byli… kobietami.
W końcu partnerka ustąpiła, zabawnie marszcząc nosek we frustracji i uwalniając kochankę z okowów swych nóg.
Ta więc wróciła do swojej dawnej pozycji i zabawy między płatkami jej kwiatu, pochylając się nad piersią, ale zanim się do niej przyssała, zaśmiała się wesoło.
- Nie przejmuj się tak… później będzie twoja kolej na popisywanie się umiejętnościami - rzekła polubownie, domyślając się niejako powodów owego spadku humoru u ukochanego.
- Dobrze… - jęknęła przywoływaczka, rozkoszując się pieszczotami i drżąc coraz bardziej, pomrukując zmysłowo.
Parę godzin później, Jarvis miał okazję się odwdzięczyć za troskę kochanki. Jego mały, zwinny języczek wił się w kobiecości Chaai, a drobna dłoń wodziła po jej pośladku, gdy sama bardka łaskotała włosami rozchylone uda przemienionego Jeźdźca, sama sięgając językiem ku jego kielichowi rozkoszy i trzymając w dłoniach oba pośladki dziewczyny, zawadiacko je ugniatając.
To była przyjemna noc… szalona, ale przyjemna. Tancerka aktualnie nie żałowała swojego pomysłu, chełpiąc się każdym podbojem “nieświadomej Jarvisi” lub “Nervisi” jak zaczęła przezywać ją babka.
Tawaif nie wytrzymała długo i pierwsza doszła pod ustami partnera. Oczywiście miała do nich słabość, nawet w kobiecej formie, ale była też nieco… “wygłodniała” z racji tego, iż większość czasu wykorzystywała swoją nową “zabaweczkę”.
Orgazm był niczym ukoronowanie dzisiejszego dnia, lub jak wciśnięcie wisienki na czubek tortu. Zadowolenie z siebie i przyjemność, pomieszane z alkoholem i zmęczeniem doprowadziły do tego, że gdy panienka pod nią doszła z cichym jękiem… Kamala niedługo potem, zwinęła się w kłębek, przytuliła do odstającego biodra i… zasnęła.
 
__________________
"Sacre bleu, what is this?
How on earth, could I miss
Such a sweet, little succulent crab"

Ostatnio edytowane przez sunellica : 11-01-2018 o 15:46.
sunellica jest offline