-
Ostatni raz się ciebie posłuchałem… Ostatni…- Hildi pocierał obolałe nadgarstki i z wściekłością patrzył na Williego. Wiedział, że złość na przyjaciela nie będzie trwała długo, tak jak zawsze z resztą, ale jednak w tym momencie miał ochotę rozszarpać go na strzępy. Gdy jego pozostali towarzysze powoli ruszyli dalej, Hildi zawahał się przez chwilę. Odwrócił się na swoim kucyku i spojrzał na drogę prowadzącą do domu… Może tak zawrócić i zostawić to wszystko? Dom jest bezpieczny, tam nic złego mu się nie stanie. Wyjął wisiorek z lilią, który miał na szyi od momentu wyjazdu i ścisnął go delikatnie w dłoni. Uśmiechnął się pod nosem, zajął odpowiednią pozycję na swoim kucyku i ruszył przed siebie, musiał dogonić swoich towarzyszy.
~*~
Gdy zasiedli do stołu w „Złotym okoniu” Hildi cały czas czuł delikatny ból nadgarstków. Maść od maga oczywiście pomogła i to bardzo, ale jednak czasami, przy gwałtowniejszych ruchach dało się czuć ukłucie bólu. Grubb obawiał się, że nie będzie w stanie normalnie trzymać widelca, ale jak zwykle okazało się, że przesadzał.
Tym razem postanowił, że będzie tylko jadł i popijał wodę ze swojej manierki. Nie zamawiał piwa, nie chciał powtórki z urodzin starego Tuka. Następnym razem jak się napije, będzie moment, w którym świętować będą powrót do domu. Do tej chwili, nie spróbuje ani trochę alkoholu.
Gdy już się najadł, rozsiadł się wygodnie na ławie i popatrzył na swoich towarzyszy. Nadal czuł się wśród nich nieswojo, niby wszyscy byli do niego dobrze nastawieni, a czarodziej robił, co mógł, żeby im poprawić nastroje, cały czas czuł jakby kompletnie tu nie pasował. Dobrze, że był razem z nim Willie. Złość oczywiście już mu przeszła, a poza tym chciał od swojego przyjaciela pożyczyć trochę fajkowego ziela, więc chcąc nie chcąc musiał być dla niego miły.
-
Możemy zapalimy sobie trochę fajkowego ziela? Tak dla… Odprężenia? – Hildibrand Grubb i słowo odprężenie rzadko można było połączyć, ale tym razem widać było, że hobbit powoli oswaja się z nową sytuacją w jakiej się znalazł.
~*~
-
Czy naprawdę chcecie jechać dalej? W taką pogodę? – Hildi kiwał głową z dezaprobatą. Chciał wrócić do Słupków, przespać się w wygodnym łóżku i z rana, wypoczęty, wyruszyć w dalszą drogę. Spojrzał na twarze swoich towarzyszy i na uśmiechniętą twarz Williego i już wiedział, co zadecydują. Hildi westchnął tylko głośno.
-
Zrobię cokolwiek on zadecyduje – powiedział smutnym głosem i wskazał ręką na Williego.