Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-01-2018, 15:16   #252
Cai
 
Cai's Avatar
 
Reputacja: 1 Cai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputację
Fenix

Nightfall siedział na mostku, pochłaniając światło bijące z monitorów czernią pancerza.
- Etylen rozumiem i Świętą B. - analizował aliasy. - Rose samo przez się, we wszystkie Hollen, ale Doc? O co chodzi z Zacromem Lavalem? Lek na potencję, czy szpryca dla koni? - zastanawiał się głośno. Był rozluźniony, to nie jemu za chwilę będą robić osobistą. Kto plan wymyślił, ten miał zaszczyt wdrożyć go w życie. Przeciągnął się, nie roniąc ani kropli z prowadzonego nasłuchu.

[MEDIA]https://i.pinimg.com/originals/d7/cd/76/d7cd76babe0d11de2622cba18ae8c6da.jpg[/MEDIA]

- Ty to pewnie byś się nazwał John Smith? - z uśmieszkiem odezwał się Fenn nawet nie patrząc się na kumpla zajęty był dłubaniem w zębie, słyszał kiedyś że to takie zwykłe nijakie nazwisko u ludzi, a przynajmniej u części z jakiegoś tam rejonu.
Siedział wywalony na fotelu kapitan kręcąc się parę centymetrów w jedną, kilka z powrotem w drugą stronę, wywalając przy tym nogi na blat przed nim, oczywiście uważając by nic przy tym nie wcisnąć. Jego pancerz stał otwarty przed mostkiem, chociaż na cholerę on tam miał być to nie wiedział, w razie czego i tak wystarczyło by pogrozić atomówką z ładowni.

- Jestem ciekaw co przygotowałaby dla mnie Leena, podoba mi użyty podtekst - pirat odpowiedział. - Osobiście nie chciałbym wyskakiwać z jakimś pretensjonalnym Starkillerem, więc użyłbym starego dobrego Ifuk d'Uranus, odpowiedni na każdą okazję.

- Podobno najlepsze są takie nie do wymówienia.

Strzelec się nie zgodził.
- Imiona powinny mieć znaczenie, nie mogą być losowym zbitkiem liter, nawet wymyślone, po prostu. Twoje coś znaczy? - zapytał towarzysza. - Fenn Suzh?
Odwrócił się, szukając wzrokiem Vis.
- Ciekawe, czy nasza lady Fussion de'Cay jest już gotowa na bangkiet, głupio by było, gdyby olśniewające wejście wymagało jeszcze z paru godzin pudrowania noska, nie do przyjęcia.

- Kto? - Suzh zmrużył oczy rozglądając się szukając kogo to mógł mieć Night na myśli - Aaaa. Mała Vis? Pewnie zobaczyła wystający kabel po drodzę i się zasiedziała przy nim.
Wzruszył ramionami.
- vyr Keetar znaczy syn Keetar’a, jako że my chłopi nie możemy sobie pozwolić na nazwiska a jakoś wypadałoby się rozpoznawać z grona innych Fenn’Suzh’ów to tak się przyjęło, brać na nazwisko imię ojca.

- A samo *Keetar*, albo *Fenn'Suzh*? - ex-glina drążył w swoim stylu. - U mnie ma. Choć Nightfall nie jest oryginalnym brzmieniem, stanowi dokładne tłumaczenie imienia. Urodziłem się w trakcie zaćmienia, przyjemne zjawisko. Tam skąd pochodzę kultura pozwala na podobne rzeczy. Mamy więc te od drzew, kwiatów, mające zapewnić dzieciom szczęście, przychylność bogów... bardzo staroświeckie. Obecnie wiara w cokolwiek innego niż pieniądze jest traktowana z pobłażaniem należnym debilowi. Duch czasów.

Fenn poważnie się zamyślił, racząc towarzysza ciszą. Dawno nie rozmyślał nad własnym imieniem i jego znaczeniem, bardzo dawno, przestał to robić po Ehaw, kiedy wszystko się zmieniło. Siedział pogrążony w meandrach pustki ze wzrokiem utkwionym w suficie.

- Rozmawiasz na neutralny temat, a tym nagle odpierdala - Night mruknął pod nosem, łypiąc krzywo na Fenna wlepionego tępo w sufit. - Coś tak nagle przygasł? - wywołał żółtego do rzeczywistości. - Rodzice cię skrzywdzili? Jakiś Valariański odpowiednik Brajanusza, Sędziwuja, czy innego Swędzichuja? Też bym się nie przyznał. Czekają mnie dłuugie dni wśród straumatyzowanych osób - dodał z niechęcią - Zaraz po Rose, gdy okaże się, że wdzięki na nikogo nie zadziałały, a poczucie własnej wartości sięgnęło u niej podłogi. Będzie jęczeć i biadolić, ale może zamknie się w sobie i chociaż tyle, spokój.

- Co? A nic, tak się zamyśliłem. - valarianin otrząsnął się z wędrówki umysłu - Bożydar? Hahaha. - wybuchnął śmiechem - Nie, na szczęście nie. Co prawda ojciec też jest religijny, ale ominął mnie taki cios.

- Ile to wszystko może potrwać? - strzelec zmienił temat. - Kilka godzin? Dobę? I mamy siedzieć jak dwa kołki? Moja metoda była lepsza, szybsza, high risk, high reward. Tak powinni działać piraci. Nie jakieś pitu-pitu, pomuszcie mam horom curkę - oparł się łokciem o pulpit i znudzony obracał trójwymiarową mapę koloni, uzyskaną po skanie. Przyłożył dwa palce do okienka budynku, który wydał mu się siedzibą władz, kciukiem odciągnął cyngiel i zasymulował wystrzał.

- Taa, nudno tak siedzieć i czekać, brakuje u was akcji, nawet jak dla mnie jesteście za łagodni. Szczególnie jak na piratów, takich to jeszcze nie widziałem, wręcz nie można was tak nazwać. - przeciągnął się ziewając - Może tylko bawicie się w takich, nazywacie się tak tylko?

- Podejrzewam, że Leena wkręciła nas wszystkich. Feniks i cała otoczka była ściemą by nas zwerbować - Nightfall wrócił do bezcelowego obracania mapy, kręcąc bączki jednym z kopulastych zabudowań. - A naprawdę... naprawdę jesteśmy statkiem transportowym Cucumaria. Nie da się nawet wyrwać w klubie panienki na coś takiego, o chwaleniu się w CV, czy przyznaniu rodzinie już nawet nie wspomnę.

- Meh. - Fenn wzruszył ramieniem - Do handlarzy nic nie mam, ale Cucumaria? To nie brzmi jak coś do chwalenia się, kojarzy się z kuku na muniu czy czymś takim. “Czeeeść laska, chciałabyś się przelecieć moim statkiem? Cucumarią.” Brrrr. - aż się zatrząsł - Nie, to wcale nie brzmi.

- Właśnie, ani trochę - najemnik przytaknął. - Na EAS Bavarian wieźliśmy paru kriopechowców, a od tamtego czasu targamy już tylko swoje tyłki po galaktyce. Transport i handel jak nic. Pocieszam się, że choć po części był to handel ludźmi.

Handel ludźmi, tak długo jak ludzie żyli i nie działa im się wielka krzywda, Fenn był w stanie to przełknąć. Takie skrzywienie że poza obroną i zwykłym obiciem, nie widział przyjemności w zabijaniu innych.
- To ile Ty już z nimi w handlu siedzisz? No przyznaj się. Ja przynajmniej mogę mówić że robię za ochronę. - uśmiechnął się pod nosem

- Ochronę? - Night uniósł brwi. - A kto się tak ładnie targował z tym... no tym co dłubał w nosie? - personalia akurat wyleciały mu z głowy. - Wsiąkłeś Fenn już na dobre - wychrypiał.

- Po prostu nie lubię być dymanym. A pomimo tego że byłem parę razy na podobnych transakcjach, to i tak widziałeś jak się ta skończyła. - wzruszył ramionami - A Ty się jakoś nie kwapiłeś do gadki.

- Jak to nie? Wspierałem cię celnymi argumentami - pirat był niepocieszony, że tak umniejszono jego rolę. - A rezultat mi się spodobał. Jeśli już być handlarzem, to tylko handlarzem śmiercią - zakończył dobitnie.

- Emo, kurwa, Night. Heh. - Fenn zaśmiał się kruciutko - Coś Ty taki ponury? W woju byłeś mniej ponury, a bardziej… bardziej.

Wielkie dysputy na linii Fenn-Night przerwał nagle alarm, dobiegający z… ambulatorium. Jeśli lady Fussion de'Cay niczego tam właśnie nie spartoliła, a była zajęta nakładaniem make-upu do zbliżającego się bankietu, oznaczało to, że… Nightallowi serce podeszło do gardła. Zerwał się z miejsca, zapominając o wszelkich rozmowach i kumplu z woja…
Fenn błyskawicznie ściągnął nogi z pulpitu i skupiony obserwował migający alert na właściwym ekranie.

Nim wybiegł, zatrzymał się po raz ostatni w grodzi oddzielającej mostek od korytarza. Cień okrywał mu twarz, gdy stał z pochyloną głową. Odwrócony plecami, spoglądał znad ramienia na towarzysza.
- Pytasz dlaczego? - wycedził. - Już nie zliczę ile razy umierała mi w ramionach i właśnie chce zrobić to po raz kolejny. Nigdy się nie zakochuj Fenn, nie ma bardziej destrukcyjnego uczucia niż miłość - zniknął za drzwiami.

- Nie byłbym tego taki pewien. - Suzh mruknął do siebie pod nosem.
Spojrzał za oddalającym się Nightem po czym wrócił do obserwowania monitora, przełączył na obraz z kamery w ambulatorium i przyglądał się co się dzieje gotowy na wezwanie Leeny lub doktorka.
Po kilku minutach na mostku zjawiła się Vis… zajadająca się czekoladowym deserem. Spojrzała na monitory, na Fenna, po czym zjadła łyżeczką kolejną porcję.

- Coś nowego? - spytała.

- Śpiąca królewna wariuje, Night do niej poleciał. - odpowiedział dziewczynie - Niech lepiej szybko negocjują z tym lekarzem bo nam ubędzie dwóch załogantów, jeśli laska się do nich zalicza. - spoglądał tylko kątem oka na sytuację w ambulatorium zostawiając trochę prywatności parce, a raczej kumplowi.

- Co tam się do chuja dzieje, co za alarm? Napierdalamy? - odezwał się przez koma Młotek, lekko zadyszany.

- Spokojnie, narzeczona Nighta wariuje. Zaraz będziesz leczony. Szykuj się. - odpowiedział mu Fenn.

- Chuj tam - elokwentnie odrzekł Bix i powiedział rozłączając się - Jedziesz dalej Lola.
Najwyraźniej był w trakcie przeglądu pokładowej seksbotki.

~*~*~

Gdy po dłuższej chwili, strzelec wpadł lekko zziajany do ambulatorium, z sercem walącym niczym przed zawałem, stanął jak wryty. Isabell, leżąca na mobilnym łóżku, gotowa do ewentualnego transportu w celu przywrócenia jej w końcu do zdrowia… poruszyła dłonią.

[MEDIA]https://orig00.deviantart.net/f48c/f/2014/275/8/f/sci_fi_cryogenic_laboratory_by_hercool-d81aek3.jpg[/MEDIA]

Pirat przyjrzał się uważnie wskazaniom aparatury medycznej, gotowy transmitować obraz rejestrowany przez HUD do Dave'a, by mówił co ma robić, ale nie było tragedii, chyba. Miarowy szum pompy, cichy oddech, stabilizacja temperatury ciała. Rurki, jakieś lampki, wykresy. Coś tam migało, alarm poruszenia pacjenta? Podszedł bliżej, ujmując Isabell za rękę.
- Jestem. Wytrzymaj jeszcze trochę, już niedługo, naprawdę niedługo - pogładził dziewczynę po wierzchu dłoni, starając się wypatrzeć, czy aby za ostrzeżeniem nie kryje się coś dużo gorszego.

- Night... - Dało się słyszeć z ust dziewczyny, ledwie co na skraju dźwięków aparatur, jednak nie było wątpliwości, odezwała się. Oczy wciąż miała zamknięte, ledwie żyła, poruszając jedynie palcami na skraju świadomości, wołała go jednak.
Ucieszył się słysząc jej głos, nawet tak nieznaczny przejaw życia dawał mu nadzieję. Przyklęknął i ułożył głowę tuż przy jej.

- Jeszcze tylko trochę, Iss - szepnął. - Znów będziemy ścigać się wzdłuż nabrzeża i nurkować w oceanie. Zobaczysz, wszystko będzie dobrze - nie wiedział, czy bardziej chciał przekonać ją czy siebie. Była taka eteryczna. Bał się, że jeśli choć na chwilę zamknie oczy, zniknie i już więcej jej nie zobaczy. Ostrożnie dotknął policzka dziewczyny. Chłodny i jasny, niczym porcelana. - Wszystko będzie dobrze.

- Kłamczuch... - Isabell otworzyła oczy, spoglądając z bliska w oczy Nighta.

[MEDIA]http://artofvfx.com/wp-content/uploads/2017/09/TheExpanse_S2_SpinVFX_reel_02.jpg[/MEDIA]

- Ja też cię kocham - mężczyzna uśmiechnął się łobuzersko. Przysunął jeszcze odrobinę, że niemal zetknęli się czołami, a na ustach poczuł jej słaby oddech. Przymknął powieki i trwał przy niej. Bliskość dziewczyny rozpogadzała burzę, która od dłuższego czasu targała jego wnętrzem. Nie rozumiał jak to działa, wystarczyła sama obecność, tajna moc projektu ISB-L. Unosił się skąpany w kojącym świetle, bijącym z błękitnych tęczówek. - Naprawdę. Mamy implant, Leena z chłopakami zaraz sprowadzą lekarza, takiego z prawdziwego zdarzenia. Wszystko będzie dobrze.
 
Cai jest offline