Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-01-2018, 17:20   #165
Driada
 
Driada's Avatar
 
Reputacja: 1 Driada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputację
Izzy i Pazur

Dlaczego odpowiedzi na najprostsze pytania zazwyczaj były tak trudne? Izzy brnąc przez gęstą, brudną wodę miała problemy ze skupieniem. Upał też robił swoje, przyginając ciało lekarki do ziemi. Sprawiał że każdy krok był mordęgą, a droga do baru zostawała długa jak na smażenie żywcem i gotowanie we własnym pocie.

- Kiedy będę wiedzieć? - zmusiła się do oderwania wzroku od brunatnej brei w której brodzili i spojrzenia na Pazura. Pokręciła głową. To właśnie było to proste pytanie z tak ciężką odpowiedzią - Nie wiem - przyznała rozbrajająco szczerze, patrząc mu w twarz - Nie wiem co znajdziemy w ciele denata. Co znajdziemy u nas. Parafrazując Einsteina przyjdzie nam stoczyć wojnę na kije i kamienie z kimś pokroju Borgo - odwróciła wzrok na horyzont z barem gdzieś w oddali - Podobno kiedyś, przed wojną, załatwiano to od ręki. Wtedy, kiedy pozwalała na to technika… teraz nie wiem Sam. W najgorszym przypadku stuprocentową pewność otrzymamy rano. Gdy się zmienimy lub nie.

Wujek nastolatki o blond włosach parł z ponurą determinacją przed siebie. Woda rozchlapywała się na boki gdy obydwoje szli przez zatopioną ulicę. Znowu przeszli z kilkanaście kroków w milczeniu nim Pazur odpowiedział.
- Nawet kogoś pokroju Borgo da się załatwić kijami i kamieniami. Tylko trzeba się bardziej nakombinować niż gdy ma się karabin. - powiedział zamyślonym tonem. - Więc od czego zaczniemy? Od tego typa w piwnicy? Przecież nie możemy siąść i czekać do rana. - dodał z większym uczuciem wyczuwalnej złości. Przeszedł znowu kilka kroków gdy odwrócił się w stronę idącej obok kobiety. - Co chcesz im powiedzieć? - zapytał wskazując głową na zaparkowaną, czarną, furgonetkę Rogera widoczną przed lokalem.

- Tak, pobierzemy próbki z denata. Zbadamy je. Ja je zbadam, potrzebuję głowy - O’Neal zacisnęła dłonie w pięści i mówiła szybko - Poszukam patogenów, schematu… uszkodzeń jakie wywołuje wirus, o ile to wirus. Potem pobiorę próbki od nas i zbadam pod tym samym kątem… i nie, nie mam pojęcia co im powiedzieć - warknęła ostro zła i rozgoryczona - Nie wiem jak mam spojrzeć w twarz Robowi i powiedzieć, że… mogę też to mieć, bo pchałam łapy gdzie nie trzeba.

- Brzmi jak plan. -
pokiwał głową obwiązaną bandaną ciemno blond najemnik. Podchodzili już pod ostatnią ulicę z której zjeżdżało się na parking przed lokalem “Gammana”. Sam spojrzał znowu na idącą obok lekarkę i objął ją ramieniem zatrzymując się i przyciągając do siebie. Gest wydawał się przyjazny i opiekuńczy.
- Się narobiło. - powiedział po chwili milczenia. - Sam się zastanawiam co i jak powiedzieć. I czy w ogóle coś mówić o tym co się zdarzyło w pokoju. - przyznał z wahaniem Pazur.

Najpierw lekarka miała ochotę się wyrwać, ale westchnęła boleśnie i odwzajemniła uścisk, szukając w nim tak potrzebnego spokoju.
- Nie okłamię męża, musi… mieć świadomość zagrożenia - powiedziała pusto, równie pusto patrząc gdzieś na bok - Będę chciała abyśmy oboje te noc spędzili przywiązani i w odosobnieniu. Na wszelki wypadek, bo jeżeli… jeżeli to mam i obudzę się jako… to coś - przełknęła ślinę - I zrobię krzywdę Robowi, albo co gorsza Maggie. Twoja córka też… będzie w niebezpieczeństwie. Już teraz z ciebie kawał chłopa, jeśli ci odbije… - zatrzęsła się i wzięła kilka oddechów na uspokojenie - Mike był tam z nami, może się wystrzelać tak czy tak, a lepiej żeby dowiedzieli się od nas. Tak bedzie… lepiej. Możemy powiedzieć, że mieliśmy kontakt z krwią i przez to… powinniśmy zostać poddani kwarantannie. Kwestia bezpieczeństwa. Profilaktyka.

- Tak. No tak, pewnie tak.
- powiedział z wahaniem Pazur. Puścił trzymaną kobietę i popatrzył na sylwetki samochodów stojących przed lokalem i sam lokal. - Po prostu miałem nadzieję, że… a nie ważne. - zaczął mówić komandos ale przerwał sam sobie machając zbywająco dłonią. - Dobrze, trzeba im powiedzieć. Na wszelki wypadek. - westchnął ciężko mężczyzna w bandanie i pokręcił głową. - Chodź. Nie ma na co czekać. Czasu mamy najmniej. - powiedział robiąc krok w przód i wyciągając w kierunku lekarki rękę.

Kobieta wyciągnęła własna rękę i mocno ścisnęła podaną dłoń, zmuszając usta do uśmiechu.
- Tak myślę… to się rozwija dość szybko. - zaczęła ostrożnie - Pobiorę nam próbki teraz i drugą próbę zrobimy wieczorem, przed snem. Do tego czasu powinniśmy juz mieć jakiekolwiek… symptomy. Łatwiej też wykryję… jeżeli to mam. Jeżeli nie… wtedy sie zastanowimy co dalej, dobrze? I ej… Sam - podeszła do niego i pogłaskała go po policzku - Twoja rana wygląda jak od gwoździa, nie ugryzienia. Nic ci nie będzie, rozumiesz? Wyjedziecie stąd z Angie cali. Nic wam nie będzie - powtórzyła i puściła jego rękę - Idź do środka, ja tu chwilę zostanę. Potrzebuję - zrobiła przerwę żeby odetchnąć - Zebrać myśli.

- Dobra. Nie siedź tu za długo. Wilka dostaniesz czy co.
- powiedział łagodnie Pazur po chwili zastanowienia po czym odwrócił się i przeszedł przez zalany parking by zniknąć za siatkowanymi, a potem zwykłymi drzwiami lokalu.
Lekarka obserwowała jak niknie w progu, została sama. Długo stała zapatrzona w horyzont, aż sklęła się pod nosem i szybko podążyła śladem Pazura.
 
Driada jest offline