Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-01-2018, 13:59   #36
Lady
 
Lady's Avatar
 
Reputacja: 1 Lady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputację
Mówiłby dalej, lecz drzwi do karczmy otworzyły się nagle. Stanął w nich szeryf Hemlock, rozglądając się. Kiedy dostrzegł ich siedzących przy stoliku, zbliżył się zdecydowanym krokiem.
- Dzięki bogom, miałem nadzieję, że was tu zastanę. Ojciec Zantus odkrył, że podczas ataku ktoś wyważył drzwi do mauzoleum naszego poprzedniego kapłana. Mogli tam zostawić coś paskudnego, moglibyśmy udać się tam razem. W kupie raźniej, a pomyślałem sobie, że chcielibyście się dowiedzieć równie bardzo jak ja, czego szukały gobliny w naszym mieście. Widzieliście gdzieś białowłosego?
- Za tobą - rzeczony aasimar wkroczył do gospody kilkanaście kroków za nim, po prostu nie miał zwyczaju wpychać się w rozmowę jeżeli nie uważał że trzeba, a dopiero teraz poczuł się wywołany - I mam trop.
Jedyna kobieta w tym towarzystwie wepchnęła do ust ostatnie fragmenty swojego śniadania, przeżuwając je szybko i zapijając rozcieńczonym winem z pucharka. Jednocześnie wstawała z miejsca, w pełni gotowa na wyprawę. Co za dużo Alderna to niezdrowo, ale zdobyła się jeszcze na jedną odpowiedź kiedy już przełknęła.
- Jeśli zdecyduję się na te nauki to zjawię się lub zostawię wiadomość w Smoku - obiecała, zwracając już uwagę ku szeryfowi. - Idę. Wrócę za momencik - powiedziała i pobiegła na górę po łuk i strzały. Uznała już teraz, że nie powinna się rozstawać z żadną ze swoich broni w tym coraz ciekawszym mieście.
- Co mnie ominęło? - druid nie był aż tak otrzaskany ze społeczeństwem, żeby z półtora zdania i dwóch spojrzeń odtworzyć sobie przebieg wydarzeń.
- Podczas napaści goblinów ktoś włamał się do maulo… malzo… do czegoś w katedrze - powtórzył Kas, wstając od stołu. - I pewnie coś ukradł. Jak dowiemy się co, to może podpowie nam kto. Jaki masz trop? Twego krasnoludzkiego kompana? Bo na dziki wybieramy się dopiero jutro.
- To już słyszałem, ale co z nią? - niestety, druid nie wiedział że osobnik który wywołał taką reakcję Kyline był wciąż przy stoliku - Taki trop jak wczoraj rozmawialiśmy we trzech.
- Nie w katedrze, na cmentarzu - poprawił Kasa Hemlock. - Włamali się do mauzoleum gdzie spoczywało jego ciało. Idziemy je teraz sprawdzić, nie powinno to zająć dużo czasu, ale kto wie co te paskudy tam zostawiły.
Szeryf wyraźnie rwał się do tego, aby już wyjść, poczekał jednakże na powrót Kilyne.
- A ty czarodzieju? - zapytał jeszcze Izambarda zanim opuścili karczmę. Aldern pozostał na swoim miejscu, przypominając tylko, że jego zaproszenia zarówno na wieczorne świętowanie jak i jutrzejsze polowanie są aktualne.
- Idę z wami, tylko wezmę kuszę. Mam już dość zielonych niespodzianek. Proszę mi wybaczyć milczenie, ale zastanawiałem się nad czymś. Z chwili na chwilę wygląda mi to bardziej na robotę z wewnątrz - jego usta utworzyły wąską kreskę albo wątpliwość we własną teorię, albo nieprzyjemność całej sprawy.
Kiedy wyszli, Belor pociągnął ich od razu w stronę przylegającego od wschodniej strony do katedry cmentarza. W międzyczasie zwrócił się do Lugira.
- Trop? Wyczytałeś coś z pozostawionych przez małe cholery śladów? My znaleźliśmy jeszcze drabinę podstawioną od wewnętrznej strony do muru cmentarza.
- A za dnia ktoś spotkał się z goblinami pod lasem. I pachniał jak ludzie z Sandpoint, ale inaczej - druid znacząco spojrzał na czarodzieja, który właśnie wygłosił podobne przypuszczenie. Nie chciał wspominać tego tropu publicznie, tak jak przedtem o notatce bandytów
- Z tego jak to mówisz znaczy, że był człowiekiem spoza? - zapytał szeryf, chociaż tak naprawdę Lugir nie mógł mu udzielić odpowiedzi. - Wiemy, że ktoś z Sandpoint pomagał. Otwarta furta, drabina przy murze. I to wcale nie taka drabinka jaką mogłyby skonstruować pokurcze. Ale nie wiemy nic ponad to, każdy mógł dostać się do miasta i nie zwrócić na siebie uwagi podczas festiwalu. Planujecie coś w najbliższym czasie? Zostajecie jeszcze w mieście? - dopytywał kiedy zbliżali się powoli do katedry.
- Ja zostanę przez jakiś czas - pierwsza na jego pytanie odpowiedziała Kilyne. - Skoro już tu przybyłam, to żal byłoby szybko wyjeżdżać. I to wasze miasteczko z każdą chwilą robi się coraz ciekawsze, szeryfie - dodała. Trzymała w ręku łuk, a przy pasie kołysał się jej pełen strzał kołczan. Nie traciła tylko czasu na zakładanie zbroi. - Trzeba poszukać świadków, którzy mogli widzieć mur i furtę wczorajszego dnia. Może rzucił się w oczy ktoś kręcący się i tu i tu.
- Na cmentarzu może być ciężko o żywych świadków - zauważył Kas, pobrzękując żelastwem w rytm kroków. Shoanti był w pełnym rynsztunku, który nałożył na siebie przed wyjściem. - A gdyby ktoś widział otwierających goblinom bramę pewnikiem by już o tym doniósł, inaczej sam jest zdradźcem. Pachniał jak ludzie z Sandpoint, ale inaczej? Co to może znaczyć? A, i ten, też mi nie śpieszno wyjeżdżać.
Mag zarechotał pod nosem słysząc słowa barbarzyńcy.
- Na cmentarzu ciężko o żywych świadków! Spodobało mi się to - pozwolił sobie skomentować krótko, po czym jego oblicze przyjęło poważny wyraz, dosłownie jakby przywołał zupełnie inną osobę.
- Nie możemy wykluczyć prawdopodobieństwa, że ktoś postanowił zaszkodzić Sandpoint. Wierzę zmysłom druida, więc jeśli powiążemy wspomniane wydarzenie z podstawioną drabiną i otwartą bramą, to otrzymamy całkiem logiczny element. Nasuwają mi się jednak pytania: jakim cudem nikt nie zauważył małej hordy goblinów skupionej na cmentarzu albo przechodzącej przez bramę? Co ta osoba chciała w ogóle osiągnąć współpracując z nimi? Czy “pachnieć jak ludzie z Sandpoint, ale inaczej” może oznaczać intencje, a może lokalizację zamieszkania? Ktoś z obrzeży miasta? Na pewno musiała wiedzieć, iż w danym momencie w konkretnych miejscach nikt nie będzie się kręcił, więc mogła to być dobrze poinformowana osoba bądź ktoś wpływowy - Izambard aż się skrzywił - Chyba zaczynam szerzyć teorie spiskowe.
- Póki sprawa z goblinami się nie rozwiąże, to zostanę w Sandpoint - odpowiedział szeryfowi na wcześniej zadane pytanie - Miałem spędzić kilka dni w rodzinnej mieścinie z dala od zgiełku wielkich miast, ale mamy tutaj wymagającą rozwiązania zagadkę, której gotów jestem się podjąć.
- Dla zwierząt pachniał czymś oprócz tego co inni; ich węchowi ufam bardziej niż mojemu, ale to tylko zapach - sprostował druid - I drabiny nie biorą się znikąd, albo ją ukradł, albo pożyczył, albo zrobił - a wszystko to trudniej ukryć nić kradzież jabłek, chyba że ma się wspólnika - dodał swoje pomysły na dalsze śledztwo
- I tak, tak jak mówiłem, ruszamy szukać mojego towarzysza pod osadę. Im gorzej tu, tym bardziej się martwię.
- Wbrew pozorom może nie aż tak ciężko o świadków - szeryf nie był aż tak sceptyczny. - Podczas festiwalu niektórzy ludzie mogli oglądać cmentarz. Ktoś kto przestawiał drabinę czy przekręcał klucz z furcie na długo przed przybyciem goblinów nie zwróciłby uwagi. Zadbam, aby moi ludzie popytali o to w mieście.
Na schodach katedry spotkali chodzącego niespokojnie w jedną i drugą stronę ojca Zantusa, któremu jednakże Hemlock polecił zostać na miejscu. Sam poprowadził całą grupę na cmentarz, doskonale wiedząc gdzie idzie. Mauzoleum, o którym wspominał, stało blisko północnego muru. Kamienny budynek mniej więcej siedem na siedem metrów, był jednym z największych. Schody przed nim prowadziły delikatnie w dół, metr poniżej poziomu gruntu. Na ich końcu znajdowały się drzwi - teraz na wpół otwarte, wiszące na jednym zawiasie. Za nimi panował mrok. Wokół mauzoleum nawet Izambard dostrzegł ślady prowadzące z i w stronę muru.
- Miejsce ostatniego spoczynku poprzednich opiekunów, kapłanów i akolitów naszej katedry. Ostatnim pochowanym jest poprzednik Ojca Zantusa: Ezakien Tobyn.
Mówiąc to wysunął miecz z pochwy.
- Gotowi?
- Pewnie, ale spodziewasz się tam jakiegoś niebezpieczeństwa? - Kas spojrzał na niego zdziwiony.
- Do pewnych zadań trzeba podejść z lekką nutą sceptyzmu, Chasequah’u - pozwolił sobie powiedzieć mag - Jeśli grzebały tu gobliny lub być może tędy przedostały się przy użyciu jakiegoś podkopu, to mógł tu jeszcze jakiś zostać.
- Dajcie mi chwilę - Lugir, dawno gotowy do wymarszu poza miasto, teraz z głupia frant wyciągnał pusty bukłak, napełnił go poprędce wyczarowaną wodą, potem nalał sobie jeszcze do kubka, - No już, kubki, dam wam coś na wzmocnienie - wyjaśnił, nalewając wody chętnym. Po czym zamienił wszystko w srogie wino.
Kilyne zsunęła łuk z pleców, na razie nie kwapiąc się do schodzenia do mauzoleum. Przyklękła natomiast przy śladach, badając odciski stóp i szukając dodatkowych informacji, które mogli pozostawić rabusie grobów. Tropicielem nie była, lecz to nie był las, a na śladach trochę się już zdążyła poznać.
- Panowie przodem - zachęciła, wskazując na wejście, jak tylko skończyła oględziny, spoglądając trochę niepewnie na bukłak druida.
Każdy ruch druida był uważnie badany przez wzrok milczącego czarodzieja. Gdy było już po wszystkim wziął do ręki kubek, którego zawartość pozwolił sobie dokładnie zlustrować i zważyć w ręce.
- To jedno z tych zaklęć, które mój mistrz rzucał przez rozpoczęciem swojej pracy, choć stronił od alkoholu. Oczywiście należy zauważyć, że tutaj formuła była inna, ponieważ był to zupełnie inny rodzaj magii. Sam również nie przepadam za winem, ale efekty uboczne w postaci zawrotów głowy nie powinny wystąpić, a wręcz przeciwnie, wyostrzą wasze zmysły - Izambard pogładził swoją bródkę mówiąc to nauczycielskim tonem - Nic, tylko korzystać!
I w ten oto sposób wypił zawartość swojego kubka, jakby to był jakiś medykament. Wszystko, byle nie czuć smaku.
Shoanti bez wahania wychylił kubek wyczarowanego wina. Przemielił w ustach i przełknął.
- Gdybyś kiedyś chciał odwiedzić Klan Sokoła, będziesz mile widzianym gościem - oznajmił druidowi, po czym dobył miecza i ruszył w dół za szeryfem.
Kilyne szybko obejrzała ślady, które okazały się dla niej bardzo czytelne. Od strony muru przyszło tu sześć osobników o małych stopach - zapewne goblinów - oraz jeden w butach pasujących wielkością do ludzkich. Wyglądało też na to, że ta sama grupa z mauzoleum wyszła i odeszła na północ.
 
Lady jest offline