- Verdammt! Engländer! - dało się słyszeć dochodzący z z centralnej części galeryjki głos niemieckiego marynarza.
- Faen! - syknął Edvard - Barnes, Gordon, zauważyli nas. Druga strona. Nie strzelać!
W takich ciemnościach podstawą wszelkiej współpracy było wzajemne zrozumienie, dlatego Gulbrandsen wydawał krótkie, i miał nadzieję, że proste rozkazy.
Przydzieleni mu przez Gabrielle Anglicy raczej go usłyszeli, ponieważ kilka sekund później znaleźli się po drugiej stronie galeryjki idąc w kierunku dziobu wzdłuż burty. Starali się być jak najmniej widoczni, a ich celem było odnalezienie wejścia na wyższą kondygnację. Do ich uszu docierały dźwięki strzałów i krzyków od strony rufy.
Na prawie samym końcu, po lewej stronie znajdowały się drzwi do nadbudówki, a po prawej, kolejna, choć znacznie mniejsza galeryjka zwieńczona schodami. Prowadziły one zarówno w górę, jak i w dół.
Znów usłyszeli tego Niemca. Krzyczał coś o Anglikach, coś o alarmie... "Hold kjeft!" chciał już mu odkrzyknąć, ale wiedział, że nic to nie da.
- Tam jest! - wskazał na wychyloną zza rogu sylwetkę Gordon - Mam strzelać?
- Tak, będziesz nas osłaniał. - błyskawicznie mu odpowiedział Norweg - Barnes, na schody! Idę za tobą.
Obaj ruszyli dość szybko, wbiegając na schody usłyszeli dwa strzały, które spowodowały wydobycie się krzyku z niemieckiego gardła.
Długo nie trzeba było czekać na reakcję. Szybki strzał w odwecie trafił Gordona i go powalił. "Din jævel".
Udało im się dotrzeć na najwyższy poziom. Niemiec na rogu przestał strzelać i też chyba oberwał sądząc po jego krzykach. Gulbrandsen w oddali dostrzegł jakieś sylwetki. Kilka cieni poruszających się dość wolno musieli coś dźwigać.
- Patrz Barnes, to chyba to czego szukam.
- Zdaję mi się, że powinniśmy ich wystrzelać niczym kaczki, sir.
- Zatem nie krępuj się - odpowiedział mu Edvard.
Dwóch mężczyzn ubranych w brytyjskie mundury rozpoczęło ostrzał.